Wieczna tajemnica

119 12 1
                                    

Harry Potter nie miał łatwego życia. Każdy czegoś od niego oczekiwał. Wujostwo, że pewnego dnia się obudzą i on nie będzie istniał. Oh, jak on ich nienawidził. Nie był właściwie pewien dlaczego. Czy to przez to jak oni go traktowali? Może, przez obrzydliwe faworyzowanie Dudleya? Czy przez to jak nienawidzili jego rodziców? A może wszystko naraz? Tak, to bardziej możliwe. Nie można nie wspomnieć o całym magicznym świecie, (no może nie całym), który pokładał w nim nadzieję na zabicie Lorda Voldemorta. Ginewra Weasley, w której sam nie jest pewien czy aby na pewno jest zakochany. Kim on takim był?! Jedynie chłopcem skrzywdzonym przez los. Przez bardzo długi czas myślał, że nie jest godny noszenia nazwisko Potter. Że nie jest godny tej całej magicznej wiedzy. Jednak nikomu o tym nie mówił. Spodziewał się co powiedzą Ron i Hermiona - "no co ty!" Albo "nie przesadzaj". Co wcale by mu nie pomogło. Po jakimś czasie się pozbierał. Nie było to łatwe, w końcu nie miał żadnego wsparcia.

Wiele decyzji w swoim życiu żałował. Ale niestety uświadomił to sobie za późno. O wiele. Zawsze postrzegał Dracona Lucjusza Malfoy'a za pozbawionego uczuć arystokratę. Nienawidzącego mugolaków i tzw. zdrajców krwii. Już kiedy odezwał się do niego przy wejściu do Wielkiej Sali kiedy czekali na ceremonię przydziału, czuł od niego dziwną aurę. Nie uścisnął mu dłoni, bo przecież źle się odezwał do Rona, a on go zdążył go polubić! Oh, nie wiedział jak będzie mieć z nim na pieńku przez najbliższe 7 lat.

Nie mógł powiedzieć o niektórych ze swoich emocji Weasley'owi czy Granger. Chyba się bał im powiedzieć. Że go wyśmieją? Albo pójdą do profesor McGonagall lub co gorsza Dumbledora. Co do tego ostatniego. Wielbił go! Uważał za starszego dobrego dziadka! Teraz nie wierzy jak nie mógł zauważyć jakim manipulatorem był. Wracając, właśnie dlatego postanowił założyć dziennik. O Merlinie jak to brzmi. Wybraniec założył dziennik by w nim wychwalać swoje poczynania. Zaśmiał się z siebie. Jednak przelewając swoje myśli i emocje na kartki czuł się jakoś... Lepiej, lżej. Na swoim szóstym roku zobaczył zmianę w zachowaniu Dracona. Oczywiście miał przed oczami sytuację z Nokturnu, gdy kupowali na Pokątnej rzeczy potrzebne na nowy rok szkolny. Łączył fakty. Młody Malfoy stał się przygaszony, jakby smutny. Podejrzewał co się stało, ale postanowił go obserwować. Tłumaczył sobie, że przecież może będzie chciał popełnić samobójstwo, albo chociażby będzie mógł powiedzieć o czymś podsłuchanym dyrektorowi. Znowu głośno się zaśmiał. Oh jaki on był głupi! Kiedy na spotkaniu ślimaka próbował wejść na przyjęcie, poczuł dziwne popchnięcie. Musiał wyjść za nim w pelerynie niewidce i go podsłuchać! I właśnie wtedy się utwierdził w przekonaniu, że do nich dołączył. Co Harry wtedy zrobił? Powiedział o tym komuś? Haha oczywiście, że nie! Napisał o tym w swoim dzienniku! Tym razem nie tłumaczył sobie swojego zachowania. Po prostu o tym nie myślał. Pewnego dnia w starym podręczniku od eliksirów zobaczył to zaklęcie. Pisało przy nim jedynie "na wrogów". Oczywistym było, że pomyślał wtedy by użyć go na Draco. Tak więc wyszedł pomimo protestów swoich przyjaciół i zmierzył do pierwszego pomieszczenia jaki przyszedł mu do głowy mając nadzieję, że tam będzie. Po drodze zobaczył biegnącą Anastazję Izabellę Blackwood - Swan. Była tajemnicza. Pojawiła się z nikąd, nie wiadomo jakiej krwii - ona sama tego nie wiedziała (przynajmniej tak twierdziła), została przydzielona do Slytherinu i co najdziwniejsze starała się zaprzyjaźnić z każdym z domów. Najbardziej uczepiła się właśnie Draco i Severusa Snape'a. Z tego co widział trudno było jej złapać kontakt z tym pierwszym, a co dopiero mówiąc o profesorze! Jednak widział postępy.

Ona jedyna umiała biegać tak szybko w obcasach! Profesorowie kłócili się z nią by ich nie zakładała jednak ona zawsze znalazła wymówkę.

Nie wiedział co robić. Jeśli ona biegła właśnie w stronę męskiej łazienki to musiało się stać coś złego. Nie był pewien czy chce być świadkiem przyszłych wydarzeń.

W końcu poszedł. Przyśpieszył kroku by wejść przez otwarte przez nią drzwi, po czym szybko rzucił na sobie zaklęcie kameleona. Przeczytał o nim w jednej z książek i od razu go przećwiczył; czuł, że kiedyś mu się to przyda.

Zdziwił się widokiem jaki tam zastał. Dracon pochylony nad umywalką płakał! Nigdy nie widział go bardziej bladego. Gdyby nie znał jego urody pomyślałby, że zaraz ma zemdleć.

Malfoy od razu spojrzał na nią przez lustro i odwrócił głowę w jej stronę.

­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­— Wyjdź stąd – powiedział z jadem i Harry od razu cofnął się o krok

— Pierdol się – oznajmiła idąc w jego stronę i położyła rękę na jego plecach — Wiesz, że ci pomogę. Zawsze i na zawsze. Siempre y para siempre.

Nic nie odpowiedział, po czym ją przytulił. Syn Jamesa musiał się przybliżyć by lepiej zrozumieć co mówił.

— Draco, nie możesz pozwolić by sterowali twoim życiem. Co jeśli powiedzą ci pewnego dnia byś poślubił no nie wiem na przykład Milicentę?

— Poślubię ciebie. – Harry poczuł ukucie w sercu, ale zignorował to.

— Wiem, słonko, wiem.

— Jeśli przejdę na ich... stronę stracę... rodziców – widział jak mocniej ją przytula – Wyrzekną się mnie.

— To twoja decyzja co zrobisz, a ja zawsze będę cię wspierać. Teraz choć pójdziemy do kuchni coś zjeść. – Chłopak jedynie pokiwał głową.

To był jedyny moment, gdzie Wybraniec widział swojego szkolnego wroga bez skorupy, którą wokół siebie buduje.

Później był siódmy rok. Harry został pod deskami wierzy astronomicznej i obserwował wydarzenia. To co tam widział, z jakim smutkiem i zrezygnowaniem mówił, że musi to zrobić, na zawsze zmieniło stosunek Harry'ego do młodego Malfoya. Dlatego później go uratował.

Był strasznie wdzięczny, ale również lekko zaskoczony kiedy Narcyza Malfoy skłamała Czarnemu Panu, stwierdzając, że nie żyje. Dopiero po wojnie zrozumiał, że matka potrafi zrobić rzeczy niemożliwe by chronić swoje dzieci. Lily Potter, Narcyza Malfoy, Molly Weasley i wiele innych.

Kiedy stał przed Wrzeszczącą Chatą razem z resztą golden trio i podsłuchiwał rozmowę Voldemorta z Severusem mignęła mu Anastazja Izabella. Ale kiedy zapytał swoich przyjaciół czy ją widzieli odpowiedzieli, że nie. Gdy Czarny Pan znikął, oni weszli do środka. Zobaczyli tam swojego profesora, nad którym jest pochylona panna Blackwood – Swan. Na początku nie zorientowali się co ona robi, jednak kiedy podeszli bliżej zobaczyli, że leczyła ranę na szyi, którą zadała mu Nagini. Uratowała go.

Będąc na rękach Hagrida, udając, że nie żyje, słyszał, że dzieje się coś bardzo dziwnego. Co takiego? W chwilowej ciszy rozległo się wołanie Malfoy'ów by ich syn do nich przyszedł. Zdążył wyłapać lekki szept Anastazji.

— Nie.

Dosłyszał jeszcze kolejne wołania Lucjusza, a później jego szepty oburzenia. Został po ich stronie.

Harry James Potter po paru latach po wojnie czytając swój dziennik zrozumiał, że był w nim zakochany. Podczas roku szkolnego i wojny nie mógł się zastanowić nad swoją orientacją. Nie wiedział dlaczego na lekcji eliksirów, ważąc amortencję, czuł jego perfumy. Teraz wie.

— Harry, kochanie zejdź na dół obiad gotowy!

— Już idę Ginny!

Jednak nie mógł z nim być. Parę miesięcy po ostatecznej bitwie Dracon Lucjusz Malfoy poślubił Anastazję Blackwood – Swan. Wiedział, że razem są szczęśliwi, a on chciał jego szczęścia.

Ale tą tajemnicę zabierze ze sobą do grobu.

****

Na początek powiem, że nie planowałam zrobić z tego Drarry. Po prostu tak wyszło. Mam nadzieję, że się wam spodoba.

Wieczna Tajemnica Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz