Wiatr wzbierał na sile, szum fal przechodził przez cienkie deski chaty, którą zbudował zaraz po przyjeździe. Czuł, że nadchodzi sztorm, mocniejszy niż każdy, którego był świadkiem od siedmiu miesięcy. Mimo tego był przekonany, że chata pozostanie niezwruszona, zadbał o to. W końcu znajdował się w niej jego skarb. Spojrzał jeszcze raz na fotografie, zdmuchując świecę zapaloną chwilę wcześniej.
- Dziś nie dam rady. Wyszeptał po czym wyszedł i zamknął drzwi ryglem. Niebo było granatowo ciemne ozdobione przebijającymi się przez gęste chmury gwiazdami, patrząc w dół widział pozorną pustkę oceanu. Wiatr mocno smagał jego ciało, na które miał zarzucony lniany strój, kupiony u Azjatki na targu w pobliskiej wiosce. Ogarniał go szum rozbijających się fal. Szedł boso idąc pustą plażą, od czasu do czasu zimna woda docierała do jego stóp. Lubił te uczucie jak i całe to miejsce, jednocześnie nienawidząc. Nie tak miało się to skończyć. Został sam, z koszmarami, które nie odpuszczą dopóki będzie żył albo sam ich nie zabije.
Otwierając drzwi, poszedł prosto do łazienki po drodze ściągając z siebie wszystko. Drewniana podłoga delikatnie skrzypiała pod jego ciężarem, w tle słyszał przebijające się przez ściany odgłosy oceanu. Wszedł pod prysznic, letnia woda oblewała jego ciało, było to bardzo przyjemne. Zamknął oczy.
Mimo to widział ją. Żółtą sukienkę, układającą się na jej pięknym opalonym ciele. Jej długie ciemne blond włosy przykrywał biały kapelusz. Uśmiechała się radośnie. Słońce paliło nieubłaganie, czekała w przystani obok jego łodzi, machając do niego z daleka.
On jednak stał, nie mogąc się ruszyć. Popatrzył pod nogi, które coraz bardziej zatapiały się w piasku. Aż w końcu przykrył go cały.
Otworzył oczy, stracił poczucie czasu. W tym samym momencie usłyszał huk uderzającego w oddali gromu. To nie będzie spokojna noc. Pomyślał po czym podszedł do lustra. Nie wyglądał za dobrze, ciemny zarost gęsto pokrywał jego twarz. Miał podkrążone oczy a jego włosy potrzebowały podcięcia. Pod prawym barkiem widniały dwie okrągłe blizny, niżej natomiast na jego mięśniach brzucha przechodziła pozioma linia o długości kliku centymetrów. Zapatrzył się w nie chwile. - Lekarz zrobił dobrą robotę. Powiedział do siebie. Gdyby ten mały garbaty azjata usłyszał takie określenie, pewnie ucieszył by się równie bardzo jak na pieniądze, których sobie zażyczył splamione jego krwią. Chciał dużo nawet za dużo ale wtedy pieniądze nie miały dla niego znaczenia. Wykrwawiał się na śmierć, z tamtej nocy pamiętał tylko swoje podziurawione ciało i małą dziewczynkę, która robiła za asystentkę "chirurga". Kiedy on ciął skórę przy jego brzuchu ona tamowała natychmiast czerwieniącymi się szmatami wyloty po kulach. Potem przyszła ciemność. Lecz nie to było najgorsze. Tej nocy zmarł dawny on a urodził się ktoś kto obserwował siebie w lustrze, domku na plaży wyspy zachodniego Pacyfiku.
Stracił wszystko prócz wspomnień i swojego skarbu. Przeszedł przez przedpokój prosto w stronę sypialni. Łóżko było masywne i szerokie, pościel na nim była równo ułożona. Położył się na prawej stronie. W sypialni znajdowało się duże okno zwrócone w stronę oceanu. Sztorm przebierał na sile jednak bardziej go to uspokajało niż martwiło.
Zamknął oczy, wsłuchując się w fale, rozbijające się o plażę i wiatr, który targał drewnianym domem. Niekontrolowana siła mogącą zmyć go razem ze wszystkim co go otacza. Nie miał sąsiadów, tubylcy mówili, że ta ziemia jest przeklęta. Kto wie może jest, ale nie dbał o to. Nie wiedząc kiedy, usnął. Szybciej niż zwykle. Nie śniło mu się zupełnie nic.
Obudził go alarm. Czerwone liczby na zegarze pokazywały 23:15. Spał niecałą godzinę. Planowo alarm miał obudzić go o 6:00. Pewnie była to zwykła usterka. Starał się ponownie zasnąć, jednak nie potrafił. Ubrał się pośpiesznie we wcześniejsze ubrania narzucając na siebie cienką skórzaną kurtkę. Nie zamykał drzwi. Pogoda na zewnątrz była jeszcze gorsza. Sztorm rozszalał się na dobre. Przeszedł kilkanaście metrów w stronę zaparkowanego pickupa przy zaczynającej się dżungli. Gdy usiadł za kierownicą, wiedział już gdzie pojedzie.
Wioska Wan Sin posiadała jak na swoją wielkość, sporej wielkości port, w którym znajdowała się jego łódź i źródło utrzymania kiedy wypływał na połów lub okazjonalnie transport ładunku. Jak się domyślił było kompletnie pusto, gdy podjechał nad molo widział kołysające się gwałtownie statki. Tylko jedno miejsce było wciąż otwarte. Biały Tygrys, jedyny bar w wiosce, stał dumnie na przeciw mola, jak twierdził właściciel stoi tu od końca drugiej wojny światowej.
Była północ, mimo tego już z daleka słyszał pijanych mężczyzn. Kiedy pchnął bambusowe drzwi, poczuł dobrze znany mu zapach taniego piwa, potu i ryb. Nie mógł wybrzydzać, jeśli chciał się napić. Kilka stolików faktycznie było zajętych przez rybaków, którzy wrócili z połowów. Reszta była wolna. Podszedł do barmana, który od razu go rozpoznał. Bardziej z jego wyglądu niż częstego odwiedzenia tego miejsca. - Co podać?
- Coś co kopie ale nie jakieś szczyny.
- Jasne, już się robi. Barman zaczął sprawnie przeszukiwać górne półki, na których najlepszym alkoholem był tani burbon i ruska wódka. Azjata pytająco wskazał na dwie butelki.
- Whiskey może być, nalej podwójną z lodem i dla własnej wygody nie odstawiaj na półkę.
- Dla mnie to samo, ja stawiam. Był to kobiecy głos, gdy się obrócił zobaczył przysiadającą się azjatkę średniego wzrostu, na oko japonkę w żółtej wydekoltowanej sukience podkreślającą jej sylwetkę. Miała długie czarne włosy opadające do pasa, twarz zdobił lekki makijaż a ciemne oczy wpatrywał się w niego z zaciekawieniem. Skazą na tym pięknie była lekka blizna idąca od połowy szyi kończąc się na szczęce.
- Dzięki ale nie mam ochoty na rozmowę. Rzucił na blat dwa banknoty i zabrał ze sobą szklankę siadając przy sofie w samym rogu. W ślad za nim dosiadła się i ona, bezpośrednio obok niego.
- Zazwyczaj tego nie robię, ale masz jeszcze szanse. Po czym upiła swojego drinka.
Patrzyli na siebie dłuższą chwile, on bez wyrazu, natomiast ona z lekkim wyzywając uśmiechem. Niechciał tego, czuł że źle się to skończy. Jej celem nie był on. Dobrze o tym wiedział.
- Czego chcesz?
- Odpowiem pytaniem na pytanie. A czego chce kobieta od takiego mężczyzny jak Ty?
- Powiem tylko, że nie dam Ci czego chcesz. Upił większy łyk. Wciąż ją obserwując.
- Nie bądź taki nieprzystępny. Po czym chwyciła go drobnymi dłońmi za ramię.
- Dopijmy drinki i chodźmy na łódź. Mrugneła do niego, wypijając resztę swojej szklanki. Następnie ruszyła w stronę wyjścia.
Zastanawiał się co o tym myśleć, miał złe przeczucia, instynkt podpowiadał mu ucieczkę. Jednak ta sukienka, sprawiła żeby został. Nawet jeśli miałby przypłacić to życiem.
Wypił swoją część i ruszył za nieznajomą. Na zewnątrz lało, jednak ona szła pewnym krokiem w szpilkach nie oglądając się za siebie. Czuł się jak ćma lecąca w stronę światła. Pokonywał krok za krokiem czując co raz większy niepokój. Jednocześnie nie mogąc nic z tym zrobić. Po chwili weszła na pokład znikając w jego kajucie. Wchodząc do środka zobaczył ją przy stole z mapami pobliskich akwenów, które służyły mu do nawigacji. W żółtym świetle małej żarówki widział jak przemoczona sukienka gładko przylega do ciała kobiety, uwydatniając jej sylwetkę. Piękna i zwodnicza jak nimfy uwodzące nieuważnych rybaków, których topią w ciemnych wodach mórz. Pomyślał, nie mogąc oderwać oczu.
- Widzę, że proste życie odludka Ci odpowiada. Ton jej głosu był lekko kpiący.
- Jest jakie jest, nie narzekam.
- Słyszałam o Tobie wiele, ale patrząc na Ciebie powoli wątpię czy dalej mam przed sobą osobę, która dokonała tego wszystkiego.
- Ostatni raz pytam czego chcesz? Podeszli do siebie jednocześnie mierząc się wzorkiem. Byli na tyle blisko, że mógł poczuć woń delikatnych kwiatowych perfum.
- Wiele osób chce tego co zabrałeś z tamtego miejsca i tak samo wiele chce twoje śmierci. Za to ja reprezentuje pracodawcę, któremu zależy tylko na przedmiocie, w którego wszedłeś posiadanie.
- Nie wiem o czym mówisz.
- Nie rozśmieszaj mnie, dobrze wiem, że go masz. Uwierz mi, że jestem twoją jedyną opcją na przeżycie. Masz czas do końca dnia, potem oferta przepada. Chwyciła go za podbródek i pocałowała w usta. Na co on natychmiast zareagował chwytając ją za gardło i odpychający od siebie. Nie puszczał, a ona nie próbowała się wyrywać. Jego twarz wyrażała wściekłość za to ona patrzyła się jedynie na niego badawczym spojrzeniem. Dopiero po kilku sekundach rozluźnił chwyt. - Możesz udawać, że jesteś kimś innym ale swojej natury nie oszukasz. Przeszła do wyjścia po czym się zatrzymała. - Czas ucieka, nie karz mi długo czekać. Następnie wyszła, szybko schodząc z pokładu. Dalsze kroki zagłuszył deszcz.
- Kurwa. Szybko podszedł do stołu z wąską szufladą. Gdy ją otworzył, sięgnął po coś czego przyrzekł nigdy więcej nie użyć. Rzecz była owinięta w szmatkę, jednak kiedy podniósł to, czuł jak wszystko wraca. Wspomnienia, które tak usilnie próbował zakopać w swojej podświadomości wróciły. Wiedział, że by tego nie chciała, jednak świat upomina się o to co odkryli. W głębi duszy czuł, że prędzej czy później, ktoś go odnajdzie. Choć musiał przyznać, że spodziewał się śmierci, która zapowie się w brzydszej postaci. Kiedy zaczął odwijać szmaty, zatrzymał się na moment. Usłyszał jej głos, mocno stłumiony, jednak zrozumiał co mówi. Pamiętał te słowa zbyt dobrze. Upadł na kolana, ze łzami w oczach. Jego dłonie trzęsły się odsłaniając powoli przedmiot. W końcu zobaczył go. Czarna metaliczna stal, odbijała się w słabym świetle połyskując. Przysięgał, że z tym skończy. Czuł się jak marionetka odgrywająca rolę w spektaklu, który już dawno powinien się skończyć.
- Przepraszam, nie mam wyjścia, zakończę to raz na zawsze. Słowa te wypowiedział ledwie słyszalny głosem. Zamknął oczy robiąc mocny wdech. Podniósł się ciężko, przycelował po czym sprawdził magazynek, w którym znajdowało się siedem dziewięciomilimetrowych naboi. Colt M1911, pistolet, który nigdy go nie zawiódł, znów leżał w jego dłoni. Podszedł szybko do szafy z mapami, następnie wyciągnął jedną z nich rozkładając na małym stoliku. Prześledził ją wzrokiem po chwili znajdując właściwe miejsce zaznaczone czerwonym krzyżykiem. Pokiwał głową. Miał już plan, który był jedyną opcją wyjścia z tej sytuacji. Czy się uda? To się jeszcze okaże.
CZYTASZ
Spirala zła
Misterio / SuspensoKażdy przed czymś ucieka, lecz nie każdemu to się udaje. Anonimowa wyspa na Pacyfiku, niebezpieczna przeszłość, która domaga się rozliczenia oraz mężczyzna szukający odkupienia. Tajemnice proszące o wyjście na światło dzienne i organizacja chcąca i...