Ehh..trochę problemów sobie narobiłam niedość, że muszę oddać Maddie pieniądze za zeszły czynsz to jeszcze nadchodzi czynsz z tego miesiąca. Muszę zgłosić się do Yabamiego, ale najpierw zakupy..

Weszłam do niewielkiego sklepiku na rogu naszej kamienicy, był to jedyny dobrze wyposażony sklep w okolicy. Przywitałam się z panią Yumeko i pośpiesznie weszłam do alejki ze słodyczami. Tak..żelki to to czego obecnie potrzebuje. Wzięłam paczkę, No dobra może dwie, a następnie udałam się do mniej ciekawych działów jak warzywa czy przyprawy. Stojąc i szukając tuńczyka w konserwie dla Maddie zauważyłam, że jakiś dzieciak w pośpiechu ładuje artykuły spożywcze.

Oczywiście jak to ja podeszłam, lekko podniosłam go za kaptur i grzecznie milutko zapytałam

-Zamierzasz zapłacić?-

Chłopak odłożył mleko które przed chwilą próbował również „schować".
-Nie twój zasrany interes, nie każdy ma pieniądze..!- dzieciak oburzył się ale
widać było smutek w jego spojrzeniu.Lekko westchnęłam i puściłam go mówiąc przy tym najłagodniej jak się da
-Choć zapłacę za to..-będę tego żałować, sama nie wiem czy mam wystarczającą ilość środków ale trudno poprostu  nie będę jeść obiadu.Chłopak przytulił mnie ale nic nie powiedział, najwyraźniej było mu głupio.

Stanęliśmy przy kasie najpierw chłopiec dał na ladę swoje rzeczy i bez większych problemów zapłaciłam. Kuro, ponieważ zdecydował się wyjawić mi swoje imię podziękował i z uśmiechem wyszedł ze sklepu. Teraz chwila prawdy. Położyłam na ladzie moje produkty, pani Yumeko skasowała je a potem czytnik dał mi znak, że mogę przykładać kartę...odrzucona..
Lekko westchnęłam.

-Pójdę to odłożyć przepraszam za zmarnowanie czasu..-

Już miałam odejść, ale usłyszałam jakiś głos z tylu głowy.-Zapłacę-oznajmiła nieznajoma osoba, gdy się odwróciłam zobaczyłam blondyna z śmiesznymi goglami na twarzy oraz potężną parą skrzydeł. Dziwne. Wygląda jak bohater, ale co bohater robił w tych stronach miasta?

-Nie trzeba-
Odpowiedziałam szybko i ponownie zabrałam się za pakowanie produktów do koszyka.

-Nalegam-chłopak wyciągnął sporą ilość gotówki i położył na blat.-Reszta będzie za te przyprawy do kurczaka-uśmiechnął się pogodnie i wskazał na swoją siatkę następnie poprostu wyszedł, nawet nie zdążyłam podziękować.

***

Z siatką jedzenia i innych dóbr wracając do domu przypomniałam sobie o tym, ze muszę zajrzeć do Yabamiego. Skierowałam się więc w przeciwną uliczkę.Droga zajęła mi jakieś 17 minut. Stanęłam przed starym barem i westchnęłam ciężko. Złapałam za klamkę i weszłam. Ujrzałam mały pub i brązowo-włosego faceta popijającego drinka, odrazu się uśmiechnął. Yabami to mój stary znajomy aka pracodawca. Gdy potrzebuje kasy idę do niego, wykonuje drobne kradzieże itp.

-Czyż mnie oczy nie mylą..? Pracownica miesiąca wróciła..!

-Darujmy sobie tę gadkę, dawaj co masz tylko to mnie interesuje..-

-Jasne jasne bez nerwów młoda damo..hmm...pomyślmy-zawiesił się na chwilę-już mam..! Musisz odebrać towar i dostarczyć go do Kirigiego..-uśmiechnął się.

-Mam coś dostarczać temu grubemu prosiakowi..? Nie da rady wstać przez wagę?-nie żebym miała coś do osób otyłych było to raczej uszczypliwie i żartobliwie powiedziane, ten mężczyzna jest okropny i nie na widzę go. Jego seksistowskie żarty jakoś toleruje ale obmacywanie mnie już nie.

-przykro mi taka praca, nie zawsze się współpracuje się z osobami które dążymy sympatią..-

Yabami dał mi adres spotkania i wyruszyłam.

***

-Wreszcie- już wychodziłam. Na szczęście gdzieś się temu idiocie spieszyło dlatego poszło szybko i gładko jak po masełku.
Wracałam słabo oświetlonymi drużkami koło dużej ale brzydkiej kamienicy..nagle zauważyłam policję, dużo ludzi i płonący budynek. Nogi same mi powędrowały w tamtą stronę.

-Błagam panie władzo..! Tam został mój syn kuro..!-jakaś zdenerwowana i zapłakana kobieta trzymała policjanta za mundur błagając go o ratunek syna. Zaraz..czy ona powiedziała KURO? Rozejrzałam się na miejscu nie było żadnego bohatera. Nie zastanawiając się pobiegłam do środka, ledwo dysząc szukałam po pokojach chłopaka ale nigdzie go nie było. Już myślałam że się uduszę gdy zobaczyłam go pod łóżkiem schowanego i zapłakanego wolał mamę. Podbiegłam i wyciągnęłam go spod łóżka.

Choć musimy ucie-nie dokończyłam ponieważ spadła na nas mieszanina cegieł, belek i mebli z powyższego piętra..

Zaraz czy ja żyje..?Otworzyłam oczy, zobaczyłam tylko że kucam na stosie gruzu z dzieckiem na rękach, ale zaraz czemu otacza nas jakaś niebieska kulka?Po próbie połączenia faktów wywnioskowałam że to jakiś mój nie odkryty dar.Zobaczyłam również matkę dziecka biegnącą do mnie. Zaczęła mnie potężnie boleć głowa..dalej nic nie pamiętam.

Nie dam rady..(bez ciebie) Hawks x ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz