*Seth...
Podniosłem się z dużego dwu osobowego łóżka i natychmiast poczułem mdłości i zawroty głowy, więc usiadłem na poduszce leżącej na podłodze. Miejsce obok ciągle było ciepłe więc łatwo było się domyślić, że ktoś tu niedawno był.
Nie wiem mogły minąć minuty, albo godziny zanim w końcu wstałem z podłogi. Poczułem się w tedy wyjątkowo wysoki, i jakiś taki inny. Karmelowe, gęste włosy z niebieskimi końcówkami wpadały mi do oczu, a jasna skóra była pocięta w ramionach. Wyglądałem dobrze chociaż dalej byłem chudy i drobny.
– Kto mi to zrobił? – szepnąłem i chodziło mi raczej o te rany, bo prawie nieświadomie zobaczyłem te zmiany w wyglądzie.
W tej chwili ktoś wszedł do pokoju i oczywiście musiał to być mój starszy brat.
– O Seth... WOW. – opadła mu szczęka.
Podszedł do mnie i zaczął się bawić moimi włosami. No nie! Zrobił mi warkocza!
– Co ci się stało w ramiona? – spytał i czule pocałował mnie w czoło.
– Nie wiem. – powiedziałem próbując odsunąć jego ręce od moich włosów. Gdy w końcu zrozumiał, że moje włosy chcą spokoju odsunął się, wyją z szafki bandaże, gazę i z nie zwykłą delikatnością zaczął mnie opatrywać. Poszło w miarę szybko, więc już po chwili z uśmiechem odsunął się ode mnie oceniając swoje dzieło.
– A teraz chodź na śniadanie. – Ronodin pociągnął mnie w stronę drzwi.---------------------------------
*Ronodin...
Pociągnąłem Setha w stronę drzwi po drodze wkładając mu w ręce błękitną bluzę z kapturem, czarne rurki i czerwone tenisówki. Wcisnąłem go do łazienki i poczekałem aż się przebieże. Ubrania idealnie do niego pasowały, ale były trochę za duże.
– To teraz na śniadanie! Musisz kogoś poznać.*Sfinks...
Moja wściekłość na Ronodina po tym jak zrobił z Setha swojego brata, powoli gasła, a coraz bardziej intrygował mnie pewien fakt. Ronodin szukał strzał z piórami fenixa. To jedyna rzecz która może zabić wiecznego, a skoro już chcę zdjąć wszystkie więzienia na świecie to czemu nie również Zzyx?! Coś mi mówiło, że muszę uciec, i zabrać ze sobą Setha, Knoxa i Paprota, za nim będzie za późno...
*Seth...
Czemu tu jest tyle korytarzy?! Czemu nie ma strzałek?! Skoro Ronodin uważa się za mojego brata to czemu nie przewidział, że będę zwiedzał?! To że na początku byłem w miarę grzeczny, nic nie znaczy!
No tak, można powiedzieć, że się zgubiłem. Stałem w pustym szarym korytarzu w którym jeszcze nigdy nie byłem. Bez drzwi schodów i innych takich, co chwilę słysząc zawodzenie więźniów. Ronodin sprawił sobię dziwnę lochy. Po prostu nie kończący się korytarz, zero kreatywności...
– Seth... – głos dochodził ze ściany obok. Podeszłam do niej i okazało się, że w ścianie jest mała klapa. Otworzyłem ją u wcisnąłem guzik. Ścianą odsunęła się ukazując sporą celę z jasno włosym chłopcem po środku.
– Co? – spytałem.
– Przepraszam. – powiedział więzień. – myślałem, że ty to ktoś inny.
Nagle mnie olśniło.
– To ty jesteś tym chłopcem, którego zabraliśmy z wyspy fantomów!
– Tak, to ja. – powiedział naburmószony, ale po chwili przyjżał mi się. – przypominasz mi kogoś, tylko ta osoba nie ma długich blond włosów pofarbowanych na niebiesko przy końcach.
– Kiedy ostatnio sprawdzałem miałem czarne. – mruknąłem.
Chłopak popatrzył na mnie z uniesionymi brwiami a następnie wskazał na coś wiszącego przy moim pasię.
– Jesteś jednorożcem.★------------★
Wracam😁 tylko na innym koncie! Mam nadzieję, że ten rozdział wam się podoba, chociaż sama uważam, że trochę mi nie wyszedł.
★SOS424★