01.09.2017, poniedziałek
Gon tydzień temu dostal zaproszenie na event gdzie mieli sie zebradz najlepsi łowcy.Bardzo sie ucieszyl z tego powodu i teraz kierowal sie w miejsce spotkania.Napotykal mnostwo ludzi wszedzie tłumy.Minelo juz pięć lat odkąd zostal łowca. Cztery odkąd widzial sie z Killuą.. #to bedzie wspanialy dzien! Poznam roznych łowców i moze sie od nich czegos dowiem.#* Pozornie ucieszony ,jednak coraz czesciej rozpraszala go mysl o zobaczeniu jego najleprezgo przyjaciela.
P.O.V Killua
Nerwowo zerknąłem na zegarek, który umieszczony był na moim prawym nadgarstku.
Wskazywał on za pięć dwunastą, przez co wystarczyłaby jeszcze chwila, a byłbym spóźniony na jakże ważne spotkanie łowców po latach. Cóż, podobno było to zwykłe przyjacielskie spotkanie, ale jakoś przeczuwałem, że poproszą nas o przysługę - jak nie misję, skoro zebrali nas aż tylu. Na zewnątrz wielkiego budynku do którego zaraz wszyscy mieliśmy wejść znajdowali się sami wspaniali łowcy z niemałym stażem. Westchnąłem, stojąc teraz obok Hisoki, który stwierdził, że razem tu przyjdziemy, skoro i tak wyruszaliśmy z tego samego budynku, a mianowicie z mojego domu. Wprost idealnie. Nie ukrywam, nigdy nie przepadałem za jego towarzystwem, ale skoro teraz tak często bywa u Illumi'ego - muszę się z tym pogodzić, że często będę widział go na oczy. Mruknąłem coś pod nosem, odwracając od mężczyzny wzrok.
Rozejrzałem się po wszystkich osobach, ale nigdzie nie dostrzegłem moich starych przyjaciół. Niemożliwe było to, że ich nie wezwali. Rzecz jasna mowa tu o Kurapice, Leorio oraz Gon'ie, z którym po naszej rozłące miałem utrzymywać kontakt. Jedna wielka bzdura. Od czterech lat nie wiem co się dzieje w jego życiu, a gdy wracam do naszych wspólnych wspomnień coś ściska mnie w sercu. Doskonale zdawałem, jak i zdaję sobie sprawę, co do niego czułem. Nadal jest mi żal, że nasz kontakt się urwał. Na początku tęskniłem, ale nie potrafiłem sam zadzwonić. W końcu po co potrzebny mu ktoś taki jak ja? Na tą myśl kpiąco prychnąłem, przez co zwróciłem na siebie uwagę różowowłosego bawiącego się kartami, a także stojącego obok mnie z dziwnym uśmiechem na twarzy.- Killua - zaczął - Nie widzę nigdzie twoich przyjaciół. Gdzie jest Gon? Wywróciłem oczami, unikając jego wzroku. - Zbytnio mnie to nie interesuje. - No proszę, proszę. - zacmokał, skupiając się na perfekcyjnym rzucie kartą, która poleciała w stronę drzew - Od kiedy nie interesują cię twoi przyjaciele? - Nazywasz ludzi, z którymi nie miałem żadnego kontaktu przez ponad cztery lata przyjaciółmi? Teraz są dla mnie jak obce osoby, kompletnie nic o nich nie wiem. Zapewne każdy z nich się zmienił, Hisoka. - odpowiedziałem bez emocji - W dodatku żaden z nich ani razu się do mnie nie odezwał, chociażby nie zadzwonił. Widocznie nie chcieli utrzymywać ze mną dalszego kontaktu. - dodałem, a mężczyzna jedynie wzruszył ramionami i powrócił do bawienia się swoimi kartami. Tak, rozmowa z nim była całkiem imponująca.Nim się obejrzałem, z budynku wyszedł pan Netero, który nas tu wszystkich ściągnął. Przegryzłem z nerwów wargę, po czym jeszcze raz rozejrzałem się dookoła. Z opóźnionym refleksem spojrzałem w lewo i myślałem, że się przewidziałem. Pomrugałem kilkakrotnie powiekami, a następnie je zmrużyłem. Nie było to żadne przewidzenie. Ja naprawdę ich zobaczyłem. Zobaczyłem po czterech latach nadal pełnych energii. Leorio, Kurapika, Gon. Oni naprawdę zmierzali w moją stronę. Najwidoczniej zauważyli mnie szybciej niż ja ich. Nadal nie dowierzałem, że to byli oni. Moi jedyni przyjaciele. Blondyn, który zmarszczył swoje brwi widząc obok mnie Hisokę. Brunet, który szedł z wyraźną powagą zapewne zastanawiając się, po co został tu ściągnięty. I w końcu on. Zielonowłosy, który szedł do mnie z wyraźnym uśmiechem. I to właśnie przez niego moje serce zaczęło szybciej bić.- Gon... - szepnąłem, lecz Hisoka zdołał to usłyszeć. Zaprzestał robieniu swojej poprzedniej czynności i przeniósł swój wzrok tam, gdzie ja miałem swój utkwiony. - Gon. Nadal przystojny jak kiedyś, a nawet bardziej. - oznajmił, na co ja skarciłem go wzrokiem, po czym swój wzrok przeniosłem na zbliżających się do mnie przyjaciół, wyraźnie się denerwując.
Idąc z leorio i kurapiką oraz przeczesujac wzrokiem dziedziniec, napotkalem majaczącą sylwetke Killui nedaleko.Moje serce szybciej zabilo.#czy to killua?# Leorio i Kurapika tez to chyba zauwazyli bo zaczeli zmierzac w jego strone a ja zaczalem sie denerwowac. Zdalem sobie sprawe ze przez cztery lata rozłąki ,kill chyba nie bedzie chcial mnie znac,i to mnie najbardziej martwilo. Aczkolwiek widzac go w pelnej krasie w duchu sie ucieszylem.Wygladal tak samo jak cztery lata temu ale ..bardziej ladnie?Nie wiem jak to ujac.. Staralem sie unikac wzrokowego kontaktu z killuą
Westchnąłem, drapiąc się po karku. Widziałem, jak nagle Gon zaczął unikać mojego wzroku, przez co przeniosłem go na blondyna, który stanął naprzeciwko mnie. - Killua. - mruknął, kiwając głową na powitanie - Och, Hisoka. Nie zauważyłem cię. - dodał niemiło, lecz różowowłosy to zignorował. - Killua, ale wyrosłeś! - krzyknął Leorio - Mimo to pamiętaj, dla mnie nadal będziesz dzieckiem. - zażartował. - Ale już nim nie jestem. - odpowiedziałem obojętnie. - Faktycznie nie skoro twój głos stał się już taki męski, jak i ochrypły. - zaśmiał się, jednak mi do śmiechu wcale nie było. Odwróciłem od nich wzrok. Szczerze, zbytnio nie chciałem z nimi rozmawiać. Wszystkie wspomnienia zaczęły wlatywać mi do głowy, a ja czułem się, jakbym miał się zaraz rozpłakać. Cóż, może wyglądam na zimnego, ale w głębi duszy jestem bardzo wrażliwym chłopakiem, którego łatwo zranić. Nie chciałem tych wspomnień, bo tęsknię za tymi wszystkimi czasami. Naprawdę; tym bardziej, że teraz Gon nie odezwał się do mnie ani słowa. Jedynie stał, patrząc w podłogę.
Czulem sie fatalnie. Balem sie na niego spojrzec ,powiedzieć coś.Stalem sztywno patrzac w beton.#wez sie w garsc gon# Po chwili unioslem wzrok i spojrzalem na killue po czym mruknalem niemrawe ,,czesc,, na co kurapika jak i leorio zaarwgowali zdziwiwniem
Widziałem, jak z wielkim trudem Gon uniósł na mnie swój wzrok, po czym rzekł ,,cześć". Otrzymałem od niego zwykłe powitanie po czterech latach. - Cześć. - mruknąłem ochryple, zawieszając na nim swój wzrok. - Gon. Kopę lat. - odchrząknął Hisoka, uśmiechając się zadziornie - W końcu jesteś legalny, także gdybyś chciał.. - Nawet tego nie kończ. - warknął Kurapika, zaciskając pięści, a ja prychnąłem.
Gon Widzialem bol w oczach Killui i powstrzymywalem sie od placzu. Nie mogac tego dluzej wytrzymac ,odwrocilem wzrok. Pożalowalem ze wogole tu przyszedlem, sprawianie ze killua cierpi to ostatnie co chcialem osiagnac.Ignorując Hisoke zaczalem niby to sie rozgladac
Zastanawiałem się, kiedy zacznie się to wielkie spotkanie, o ile to nie była podpucha i było to zorganizowane jedynie po to, aby każdy spotkał się ze sobą po latach. Chciałem już zacząć coś mówić w zamiarze odejścia stąd, lecz przerwał mi Leorio. - Ogólnie powinniśmy wszyscy spotkać się w jakiejś kawiarnii po tym spotkaniu i porozmawiać. Chciałbym dowiedzieć się co u was słychać. - uśmiechnął się promiennie - Rzecz jasna bez Hisoki. - Nie mogę.. - zacząłem, aczkolwiek tym razem głos zabrał blondyn, wyraźnie mi przerywając. - Nie, Killua. Nie przyjmujemy odmowy. - powiedział - Nie widzieliśmy się od kilku lat. Chcemy porozmawiać. Nie zajmie ci to dużo czasu. Mógłbyś poświęcić chociaż godzinę, aby spotkać się ze starymi przyjaciółmi. Westchnąłem, zastanawiając się. - W porządku. - oznajmiłem - Tylko godzina. - I to się rozumie! - krzyknął brunet - A co z tobą, Gon? Idziesz, nie?
Z zamyśleń wyrwal mnie lerorio -moge isc.. -powiedzialem usmiechajac sie, jednak szczerze chcialo mi sie plakac. Nie mialem pojęcia co teraz zrobic
Świetnie. Nie chciałem z nimi nigdzie iść. Już wolałem siedzieć w domu i słuchać kłótni mojego brata z Hisoką, po czym patrzeć jak się całują, co od zawsze było dla mnie obrzydliwe. - Hisoka. Po spotkaniu wracasz do domu. - rozkazałem. - Tak jest, szefie. - odpowiedział, śmiejąc się pod nosem - Akurat dobrze się składa. Ja i Illumi będziemy sami w domu. - mruknął tajemniczo, oblizując swe usta. - Zamknij się. - warknąłem lodowato, a Leorio wytrzeszczył oczy. Prawdopodobnie zdziwił go mój ton głosu i zachowanie. Cóż, zmieniłem się, i to o wiele - Bez szczegółów, Morow. - Tak jest, szefie.. - dodał pod nosem, po czym nagle rozległ się jeden wielki hałas. Dopiero teraz zauważyłem, że pan Netero stanął po środku wszystkich łowców chcąc zacząć w końcu rozmawiać o tym, w jakim celu nas tu ściągnął.
Pan Nethero zaczal od powitania wszystkich lowcow. Po chucznym przywutaniu od razu przeszedl do rzeczy , oznajmiajac ze wpadnieto na nowy trop trupy fandomu . Slychac bylo oburzenie łowców i syk Kurapiki. Moje mysli jednak krążyły wokol tylko jednego.Killui. Nie potrafilem sie skupic co dobijalo mnie jeszcze bardziej i stalem teraz zupelnie bezradnie prawie panikujac ,czego normalnie nikt nie zauważył.
Pająki. Jak zwykle. - Cóż. Zapewne gdyby wiedzieli, że należałem kiedyś do Trupy, to byłoby nieciekawie. - mruknął Hisoka patrząc na blondyna, którego oczy stały się czerwone - Kurapika. Wdech wydech. - dodał, ale jak zobaczył złowrogi wyraz twarzy chłopaka, odwrócił wzrok. - Ta. Jeśli ściągnęli wszystkich łowców tylko po to, żeby oznajmić o jakiś ścierwach, to świetnie. Mógłbym teraz siedzieć w domu i jeść czekoladę. - prychnąłem, po czym spojrzałem na resztę z pogardą - A szczerze, co najważniejsze nie musiałbym stać tu z wami. - rzekłem oschle, nie patrząc na to czy ich to zaboli - Dlatego streszczajcie się z tą waszą kawiarnią, bo chcę już wracać. Cóż. Zdawałem sobie sprawę, że moje słowa były lodowate jak lód, bądź ostre jak brzytwa. Widziałem, jak Leorio niespokojnie się poruszył. - Killua. Zmieniłeś się nie do poznania. - rzekł. - Kilka lat ze mną i z Illumi'm zrobiły świetną robotę. Nie miał z wami kontaktu, a bardzo tęsknił. Nawet do niego nie zadzwoniliście, co słychać. A czekał. Przez kilka miesięcy codziennie, aż w końcu stracił nadzieje. - zaczął Hisoka - Obstawiam, że przez to stał się tak zamknięty w sobie, zimny, obojętny na wszystko. Stracił swoich najlepszych przyjaciół. Stracił ciebie, Gon. - dodał, a mnie było wszystko obojętne. Nie interesowało mnie co im powiedział. I tak widzieliśmy się tylko dziś. Już jutro prawdopodobnie o sobie zapomnimy.
Udawalem ze nie doslyszalem Hisoki i Killui oraz odwrocilem sie by porozglądać sie jeszcze a na moich policzkach pojawily sie lzy. Jak moglem byc az tak samolubny? Egoistyczny? Chcialem teraz poprostu zniknac. To tylko i wylacznie moja wina.
- Więc? - podniosłem brew - Zamierzacie się w końcu ruszyć i prowadzić do tej waszej kawiarni? - prychnąłem, patrząc na swoich starych przyjaciół. Kątem oka zauważyłem, że Hisoka zaczął się od nas oddalać.
-tak .-powiedzialem zupelnie innym tonem , jakby pustym i poszedlem za nimi starajac sie zachowywac jakgdyby nigdy nic. Jednak nawet niepotrafilem wymyslec sposobu jak zagadac do killui. Okropny ze mne przyjaciel..
Zacząłem iść w ciszy za resztą. Wyciągnąłem swój telefon widząc powiadomienie, które niemal od razu sprawdziłem. Była to wiadomość od Alluki, która pytała się mnie za ile wracam. Wystukałem szybko odpowiedź, wysyłając ją, po czym schowałem telefon do kieszeni. Nim się zorientowałem, wchodziliśmy już do budynku, w którym pachniało tyloma napojami, jak i wypiekami.
Wszedlem do srodka za reszta. Nie chce tu byc. Nie . Niech to brdzie tylko sen. Starajac sie nie uwalniac emocji w miejscu publicznym poszedlem z reszta zajac jakis stolik z tylu po czym kurapika i leorio oznajmili ze misza isc do toalety. I tak zaczela sie krepujaca cisza ,a ja dalej unikalem wzroku killui.
Usiadłem naprzeciwko Gon'a, który teraz wyglądał na zestresowanego. Zostaliśmy sami, gdyż reszta udała się do łazienki. Wlepiałem intensywnie wzrok w zielonowłosego, badając wyraz jego twarzy. Patrzał na swoje dłonie, unikając mojego wzroku. Zlustrowałem go, prychając. Miałem się nic nie odzywać, ale ta cisza była zbyt irytująca, więc oschle rzekłem: - Spójrz na mnie. Zachowuj się normalnie, a nie jak jakiś dzieciak. Nie lubię, gdy się mnie unika i ignoruje.Gon Spojrzalem na niego. Nie chcialem nic mowic ,inaczej bym sie zaraz rozplakal ,bylem na skraju emocji. To prawda ,zachowywalem sie dziecinnie ale sam fakt ze przez ciebie twoj przyjaciel cierpial.. jest nie do przyjecia a ja nie potrafiłem tego naprawić.
Wywróciłem oczami widząc minę chłopaka. - Żeby było jasne. Nie lubię się nad sobą użalać, więc nie traktuj słów Hisoki na poważnie. Tak naprawdę zbytnio nie obchodziło mnie czy nadal będę miał z wami kontakt. - skłamałem, lecz Gon nie mógł tego wyczuć. Byłem idealnym kłamcą. Kiedyś rzadko to robiłem; jedynie kiedy było trzeba, a teraz w takich sytuacjach kłamałem jak z nut i przychodziło mi to gładko. Powiedziałem mu to, gdyż nie chciałem znów się do nich przywiązać. Chciałem sprawić im ból swoimi słowami. Chciałem, aby zaczęli mnie nienawidzić, a przede wszystkim zapomnieli o mnie mimo iż ja pamiętać będę o nich zawsze. Niech zapomną, bo to tylko ja mam cierpieć - Nie żeby coś, ale nigdy szczególnie mi na was nie zależało. Po jakimś czasie mi się znudziliście. - zawahałem się w powiedzeniu tego, i tu zielonowłosy mógł już to dostrzec, przez co zacisnąłem usta w wąską linię, jak i swoje pięści. Nadal starałem się kłamać jak z nut - Nie rozumiem tylko po co ta cała szopka z wyjściem do kawiarni.
Opuscilem wzrok.-Rozumiem. W kazdym razie ci sie udalo.Ale to tylko i wylacznie moja wina .Przepraszma cie ,killua. Tylko to chcialem ci powiedziec -powiedzialem na niego jakbym sie nie przejal. Przynajmniej udalo mi sie opanowac jakos emocje ,ale w srodku czulem jakby moje serce wlasnie peklo na drobne kawalki.
Zmarszczyłem brwi, nie ukrywając nieco zdziwienia. - Za co mnie przepraszasz?
-Za to ,ze prze ze mnie byles sam,i za to ze nie potrafie byc dorym przyjacielem. To wszystko -mruknalem wzruszajac ramionami dalej grajac .Nie bylo sposobu by kill faktycznie sie dowiedzial co czuję.
Analizowałem wszystko w głowie obserwując twarz Gona. - Mhm. Bywa. - mruknąłem obojętnie, nie chcąc kontynuować tego tematu - Ci jak gdzieś pójdą, to kurwa zaginą. - warknąłem, dając wzmiankę o Kurapice i Leorio. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że pierwszy raz przeklnąłem przy zielonowłosym. Jestem ciekawy czy wie chociaż co te słowo oznacza, w końcu zawsze był tak wyjątkowo niewinny... -Zdarza sie .-odrzeklem od niechcenia jakby mnie to obchodzilo. Stracilem wlasnie wszelkie nadzieje. To wszystko.
CZYTASZ
Serce nie sługa-Killugon
FantasyDwóch przyjaciół spotyka się znowu po 4 latach rozłąki. Jak dalej sobie poradzą? Czy ich przyjażn dalej trwa czy to było ostatnie rozstanie? a więc! zaczynam z pisaniem jakby na nowo, postaram nie zawieść moich czytelników. Chcialabym poprostu sp...