Nicole Juliette Riddle była osobą z wieloma wadami, ale nie można było o niej powiedzieć że jest niesłowna. Kiedy coś obiecywała, albo przyrzekała zawsze to robiła. Nieraz oczywiście było to trochę później niż ktoś się spodziewał, ale najważniejsze było że dotrzymywała danego słowa. Dlatego teraz, trzydziestego pierwszego sierpnia stała na progu Stormy Bay z walizką w dłoni chcąc spędzić ostatni wieczór w towarzystwie Sheppardów. Całe wakacje błąkała się po Londynie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Czasami zjawiała w Malfoy Manor by sprawdzić czy aby kochany ojczulek czegoś od niej nie chciał. Ale nie, nie chciał. Zajmował się tylko sobą i swoimi reformami co do szkolnictwa czy Ministerstwa Magii. Nicole nie była zadowolona z tego, że szkołą zarządzać będą śmierciożercy ani zt ego że nauka w Hogwarcie jest obowiązkowa. Nie chciała jednak sprzeciwiać się woli wielkiego Lorda Voldemorta. Za krótko cieszyła się wolnością i życiem jako ona by znowu mieć nad sobą ostrze gilotyny. Zdecydowała więc, że będzie uczęszczała normalnie na zajęcia. Xavier jako nauczyciel ją do tego zachęcał i już nie mogła się doczekać aż go zobaczy nazajutrz. Nie widziała go prawie całe wakacje i tęskniła.
Zagryzła wargę. Przez całe swoje życie nie sądziła że się zakocha tak bardzo że każda sekunda rozłąki będzie istną torturą. Ale tak było. Kochała Xaviera na tyle ile pozwalało jej Riddlowskie serduszko. Chciała być jego na zawsze. Czuła się przy nim tak dobrze, tak bezpiecznie. Był jak książę z bajki, który zawsze zjawia się w odpowiednim momencie ratując królewnę przed niebezpieczeństwami. Saint taki był. I pomyśleć że był okres w którym życzyła mu śmierci…
Uśmiechnęła się. Krótko zapukała do dworu Sheppardów. Teraz musiała podręczyć Patricka swoim widokiem. Pisał ostatnio do niej, że powinni być przyjaciółmi. W sumie się z nim zgadzała. Jeśli nie brać pod uwagę tego że jako przyjaciele kłocili się co chwila, to byli dobrymi przyjaciółmi. Wytrzymali ze sobą tyle lat i się nie pozabijali. To chyba coś oznaczało. Lubiła go nawet. Był uroczym dzieciakiem z umysłem seksoholika. To było jednak rodzinne.
- Riddle – niemal podskoczyła kiedy zobaczyła przed sobą zgrabną sylwetkę Nathaniela. Starszy brat Patricka uśmiechał się kpiąco opierając się bokiem o framugę drzwi. Miał na sobie jedynie białą, rozpiętą koszulę i jeansy. Czyli standardowe ubranie. Jego miodowe włosy były zwichrzone. Na dodatek jeszcze je przeczesał palcami. Zielonozłote oczy zmrużyły się kiedy zmierzył ją dlugim spojrzeniem. – Miałaś tu być cale dwa miesiące temu. Zgubiłaś się? – wpuścił ją do środka.
W ogromnym holu było przyjemnie chłodno w porównaniu do upalnego, sierpniowego powietrza na zewnatrz. Położyła walizeczkę na marmurowej posadzce.
- Szukałam sensu życia.
- Chyba problemów – zaśmiał się kpiąco. – Co tam słychać w Anglii? Ogarnięta smutkiem, rozpaczą, żalobą po tym jak twój ojciec przejął władzę?
- Coś w tym stylu – odpowiedziała trochę zaskoczona ich normalną rozmową. Zachowywali się naprawde dziwnie. – Zostaje tu do jutra.
- Nie zdąże cię zabić także rozkoszuj się magiczną atmosferą Stormy Bay – rzekl uroczyście. Uniosła brew. – Patrick jest przy basenie. Drinka? Whisky? Piwo Kremowe? Krew?
- Nathanielu, jesteś pewien że czujesz się dobrze? – założyła ręce na piersiach przyglądając mu się uważniej. – Nikt cię nie zaraził jakimś wampirzym wirusem dobroci? Piłeś jakies eliksiry rozweselające?
- Żywiłem się na jakiejś seksownej blondynce, to chyba wiele mowi co? – roześmiał się. Nadla nie mogła uwierzyć w jego dobroć i słodkość. Właściwie gdyby Nate był zawsze taki miły mogłaby się i z nim zaprzyjaźnić. Na razie pamiętała jak ją torturował i jedyne co do niego czuła to nienawiść i obrzydzenie. Kontynuowała jednak maskaradę miłości. – Idź się rozpakuj, wskakuj w strój kąpielowy… ogród czeka.
- Przyjechałam by odpocząć a nie pływać w basenie gdzie możesz mnie utopić, pić drinki z trucizną i tak dalej…
- Nie chce cię zabić – powiedział szczerze chociaż błysk w oku i półuśmiech świadczył że coś ukrywa. – Riddle no. Jesteś u nas, rób to co my. Baw się. – zamrugała oczami kiedy nagle zniknął. Najwyraźneij się teleportował na ten cały basen za posiadłością. Chcąc nie chcąc powlokła się na górę do sypialni którą zawsze zajmowała kiedy była w tym dworku. Był to niewielki pokoik na poddaszu z widokiem na ocean. Miał jasnoróżową tapetę i białe meble. Najlepsze jednak było dwuosobowe łoże z baldachimem. Dawniej czuła się w nim jak krolewna, a teraz chciałaby je wypróbować z Xavierem.
Westchnęła. Nie, nie mogła zagłębiac się w tęskne myśli. Musiała zebrac się w sobie i spędzić przyjemny dzień, dlatego pół godziny później wyszła do ogrodu jedynie w skapym kostiumie kąpielowym. Jakby nigdy nic położyła się na leżaku obok Patricka. Chłopak spojrzał na nią nieco zaskoczony ale wymusił uśmiech.
- Też miło cię widzieć – powiedziała od razu uprzedzając jego pretensje. Na pewno je miał, inaczej nie nazywałby się Patrick. Chłopak usiadł prosto patrząc na nią surowo. No, mówiła że będzie kazanie. Mogłaby zostać nową Trelawney z takim przeczuciem. Uśmiechnęła się niewinnie. By zająć czymś ręce zawiązała włosy w koński ogon. – Ładnie wyglądasz, wyrobiłeś sobie mięśnie?
- Nell – warknął.
- Patrick – przedrzeźniła go.
- Nate – dodał ze śmiechem Nathaniel. Zmaterializował się na trzecim leżaku. – No to skoro się wszyscy znamy to możemy coś porobić ciekawego.
- Idź sprawdzić czy cię nie ma w domu – powiedział Patrick. –albo idź sobie poszukaj laski do jedzenia.
- Już jestem po śniadaniu, braciszku. Nie mogę dać wam się pokłócić i wyżalić, zepsujecie ten wspaniały dzień pokoju. – napił się z wysokiej szklanki. – Założmy tak: Ona udała śmierć bo była tchórzem i bałą się stawić mi i Lisie czoła. Ja chciałem ją zabić. Nie chciała cię skrzywdzić, to był tylko nieprzemyślany skutek jej decyzji.
- Związała się z Saintem! – oburzył się Patrick.
- Wybacz, sądziłam że zerwaliśmy. – powiedziała cicho. – To nie było oczywiste. Hej, mogłam ci powiedzieć że nie żyje… tfu.. że żyje… ale on by to z ciebie wyrwał a tego chciałam uniknąć. Egoistycznie ratowałam swój tyłek, byłam nie fair ale hello, to ja. Riddle. Znasz mnie. Mogłeś się tego spodziewać. – spojrzała na niego wyzywająco. I znowu kłótnia, jak ona t kochała.
- Skończyliście? Podajcie sobie łapki, czeka nas nowy rok szkolny pełen niespodzianek. Tak między nami… będzie to naprawdę popieprzony rok – Nate skrzywił się nieznacznie i oparł się wygodniej o leżak.
- Co masz na myśli, Sheppard? – spytała nieco zaniepokojona.
- Jeszcze nie wiem, ale czuje to w kościach. – wytłumaczył. Patrick wymienił spojrzenie z Nicole. Poczuła niemiły dreszcz. – Nie czujecie tego?
- Masz na myśli mojego ojca? – zapytała w końcu.
- Nie mam pojęcia, Riddle. Mam tylko przeczucie że coś sięstanie. Przy okazji, słyszeliście że Lisa odeszła z Salem?
Nicole w szoku aż spadła z leżaka. Jak to Lisa odeszła? Nagle? Po prostu? To nie trzymało się kupy. Lia Block nigdy nie odpuściłaby sobie trzymania w garści Szyderców. Była zła, bezwzględna i psychopatyczna, apodyktyczna. Najwyraźniej jednak był ktoś kogo się bała i kto ją do tego zmusił.
- Chcesz mi powiedzieć że po prostu powiedziała ,rezygnuje?’
- Tak, jest casting na nową liderkę. – przyznał Nate. – Nie wiem kogo nominowali.. ale się dowiemy wkrótce.
- Skąd o tym wiesz?
- Bywam w kampusie Salem. Słyszę pogłoski. I uwierzcie mi, ale odejście Lisy nie świadczy o dobrym obrocie sprawy.
- Może Szydercy się wykruszają. – zauważył Patrick.- W sumie nigdy nie rozumiałem ich idei. Przez ostatnie lata zajmowali się tylko dokuczaniem Elicie.
- Głownie istnieją po to by nie dopuścić do szlam w Salem. To taka mała mafia a la śmierciożercy. Smutne jednak to, że nie było szlam przez ostatnie lata w Akademii więc z nudów zaczęli zabijać tych co nie lubili. Prywatne zatargi. Elita się oddzieliła.. i powstała wojna. – odpowiedział Nate. –Popieprzone.
- I zabijali tych którzy wiedzieli o ich zbrodniach. Jak dla mnie po prostu się wyżywali na niewinnych. – rzekła Nicole. – Będąc liderką w Hogwarcie bardziej zajmowałam się ratowaniem ich tyłków przed Natem.
- Wybacz, nie chciałem ich zabijać.
- Chciałeś.
- Nie, chciałem cię wkurzyć, a to różnica. Wybacz no – dodał zirytowany.- Nie byłaś warta ich śmierci. Wiem, moja wielka wina.
- Moja tez, mogłam nie być zimną suką i cię nie zwodzić. – przyznała.
- Boże, zostańcie przyjaciółmi a świat się skończy – Patrick wywrócił oczyma.
Nate tylko się uśmiechnął niewinnie.
- Zobaczymy jak to wszystko się potoczy – powiedział poważnym tonem. – Prawda, Nellie?
Kiwnęła głową. Nie wierzyła tak jak Patrick w ich przyjaźń ale spróbować nie zaszkodziło. Teraz mogła spokojne przeżyć dzień, bo tak jak i Nate odczuła niepokój dotyczący odejścia Lisy Block. Dlaczego odeszła? Co się za tym kryło? Kto będzie nowym liderem? Pytań było bez liku.
CZYTASZ
Save me from the dark (FF Harry Potter)
FanfictionNicole jest córką Voldemorta.Przez wiele lat uczyła się w Akademii Salem, niestety po pewnych wydarzeniach została wyrzucona. Zaczyna nowe życie w rezydencji Ojca - Dark Hill. Pewnego dnia decyduje się ponownie uczestniczyć w życiu szkolnym, więc zo...