Day 1

63 5 1
                                    

Szłem przez korytarz jak zwykle, gdy nagle ktoś mnie przygwoździł do sciany... znowu.
-Co sie stało mieszańcu? bojisz sie? -zawołał Zółtowłosy -strach cie przeleciał?
Nie byłem w stanie odpowiedzieć nic, jego morderczy wzrok przeszywał mnie na wylot.
-Zostaw mnie-wydusiłem z trudem
Jeszcze mocniej przycisnął mnie do ściany. Za co?
Nie umiałem pochamiwać złości , probowałem go walnąć w ryjec , ale on był szybszy i wykręcił mi rękę.
-Chcesz sie bawić? -uśmiechnął się, kotek chce sie bawić... doprawdy... urocze.
I przycisnął swoje wargi do moich.
odepchnołem go najszybciej jak sie dało.
-powiem o wszystkim...
-nikt ci nie uwierzy gnojku- uśmiechnął się mocniej . -nie masz co na to liczyć. -zatrzasnął drzwi za sobą
Po chwili zemdlał.
-C...co ci sie stało? -zawołałem , Denki co ci jest? -zawołałem nieporuszony.
Kopnęłem go tylko i wyszedłem z schowka na miotły.
-Co on sobie myślał? -przemyślenia nie dawały mi spokoju.-co sie tam stało...
Wszedłem do małej kawiarenki dwie ulice od szkoły, lekcje juz dawno sie skończyły. Zamówiłem kawe i usiadłem w mojim ulubionym stoliku przy rogu.
-Kolejny trudny dzień? -zapytał kelner którego widziałem juz miliard razy
-yhym.. przytaknąłem bez entuzjazmu. -życie mnie zajebie -dodałem.
-yhym to co zwykle?-zapytał
-to co zwykle -odparłem i sobie poszedł.
Nareszcie miałem chwilę spokoju... a jednak nie.. Znowu zaczęły nachodzic mnie zwidy jakbym miał schizofrenie . Znowu widze duchy... nie dobrze ... nie dobrze... Tym razem to była mała dziewczynka , krzycząca , że jej rodzice nie zyją , błagająca o pomoc.
-kochanie? -zapytałem
-moja mama , ona tam leży -zaszlochała, nigdy z nimi nie ma normalnego kontaktu. Muszę znieść jej wycie. Przytargałem tutaj kolejną księgę o duchach i zjawach , ale oczywiscie nic nie znalazłem o duchach zmarłych tylko jakies japonskie legendy, jak w kazdej książce.  Yh... musze znowu wziąść te leki na migrene bo nie wytrzymam z kolejnym. Wyjołem woreczek z lekami, jednak zanim zdążyłem coś zorbić , duch zaczął miałczeć jak kot.
-co to ma znaczyć?!-krzyknąłem na całą kawiarnię. Wszyscy sie na mnie spojrzeli, super znowu wyszedłem na psychopatę , idealnie. jak zawsze.
Wyszłem w pośpiechu , by nie wzbudzać wiekszych podejrzeń, skierowałem się do parku. Nie mogę teraz wrócić do domu. Tym razem pojawiła się zjawa.. ale nie postać.. tylko kot , który nie miałczał, nie piszczał , tylko łasił się do mnie.. a może juz nie umiem odróżnić rzeczywistosci od normalnego życia? Pogłaskałem go , tak to ewidentnie zjawa , ma szorstkie futro , czuc złą energię.
Zjawa znikła , tak szybko jak się pojawiła, postanowiłem żę wrócę już do domu, bo sie ściemniło, mając nadzieje że , żadnej zjawie nie zachce się nawiedzać mnie w koszmarach.. jednak się myliłem...
Gdy tak wracałem zobaczyłem postać , blisko torów.. Nie mogłem zidentyfikować kto to jest,widac bylo tylko czarną postac stojacął tyłem w blasku lampy. Jednak zanim zdążyłem podbiec by zobaczyć co ta osoba ma zamiar zrobić, skoczyła...., prosto na tory... chwilę później przejechał pociąg... to by było na tyle , mysli o mocy bez koszmarów.

Duchy ze słuchawki /Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz