Poznanie 1

590 39 17
                                    

Pov. Rais

Przechadzałem się po północnych targach, zwykle omijam te tereny, ale ze względu na stan mojej córki która ma chorobę morską (co za ironia wielki wódz wyspy słynącej ze swych okrętów ma córkę z chorobą morską) jestem zmuszony się zatrzymać na tych niezbyt przyjaznych terenach. Właśnie patrzyłem topory gdy usłyszałem całkiem donośny głos.
- chodzicie, chodzicie. Ostatni niewolnik jakiego mamy, jest młody i niezwykły.
Te jedno słowo, niewolnik, wystarczyło abym poszedł w tamtym kierunku, zawsze nienawidziłem handlu niewolnikami, moja matka zmarła na takim statku z niewolnikami, z powodu zbyt głębokich ran, mające na celu ,,poskromienie jej charakteru", mój brat natomiast skończył jako zabawka dla pewnego starego, zapyziałego, dziada. Zwykle te zabiegi prowadzą do poddania się i sprawienia że umysł jest podatny na każdy rozkaz osoby trzeciej.

Po pewny czasie stanąłem na samym przedzie tłumu zaciekawionego, kupnem tego niewolnika.

- Ten chłopak jest niezwykły, nie ze względu na swoją budowę ale dlatego że poskromił Nocną Furię. - po tych słowach wybuchła ogromną wrzawa.
- Ta jasne! Nie gadaj tylko dawaj go!- kszykną ktoś z tłumu.
- Nie wierzycie? Wprowadzić tę klatkę!- Po tych słowach żołnierze wprowadzili klatkę przykrytą jakąś czarną płachtą
- A oto dowód, moi państwo

Po tych słowach chwycił płachtę i pociągną ją w dół. Widok który zobaczyłem był okropny chłopak rozebrany do NAGA, z okropnymi bliznami na brzuchu, na plecach na pewno ma jeszcze gorsze, na moje oko ma z 13 lat, jego czarne włosy były posklejane. On sam był owinięty ogonem smoka, Nocnej Furi która pysk miała położony na jego kolanach, w oczy rzucił mi się brak prawej lotki, no, prawie, lotką była postrzępiona, tak jakby ktoś ciął ją nożem, obydwoje chyba spali.
- WSTAWAĆ PANIENKI!!- krzyknął prowadzący. Krzyk od razu obudził furie, w oczy rzuciły mi się te piękne zielone oczy gada. Chłopak natomiast dalej spał, nie dziwię się takie rany na pewno nie są zbyt przyjemne.
- WSTAWAJ, DZIŚ TWÓJ DZIEŃ!- Pomimo tych słów chłopak dalej spał. Furia spojrzała na tego faceta z żądzą mordu w oczach, po chwili wzrok złagodniał i... polizała chłopaka po twarzy, jego usta wygięły się w uśmiech i otworzył oczy, były takie same jak u smoka, chłopak podniósł rękę i pogłaskał Furię pod brodą.
Po pewnym czasie chłopak spojrzał na swój brzuch a potem na cały tłum, w tym na mnie, jego wzrok wyrażał tylko trzy uczucia strach, nienawiść, i lekkie wspułczucie, tylko dla kogo? Tylko tyle wyczytałem z jego oczu, zastawia mnie czy on aby na pewno był gotowy do sprzedaży, skoro nie wyglądał na to aby się poddał, lecz pomimo tego, bał się.
- Panowie, razem z chłopakiem sprzedam Furię. ZACZYNAMY LICYTACJĘ!!
Od razu zaczęły wyłaniać się kolosalne sumy. Aż do czas jak ktoś ogłosił że kupi go za 23 mieszki złota, odwróciłem się i zobaczyłem twarz jakiej nigdy w życiu nie chciałbym zobaczyć. Za mną stał ten sam sukinsyn co kupił sobie mojego brata. Pryszczata morda, łysa głowa i grube cielsko, więcej chyba mówić nie muszę jaki jest obrzydliwy.
- Dam 23 mieszki złota, w zamian za tę dwójkę.- Kiedy tak popatrzył na tego młodzieńca zauważyłem, jak wpatruje się w jego krocze i się oblizuje. Nie mogłem znieść tego widoku więc odwróciłem wzrok. Kiedy to zrobiłem zauważyłem jak chłopak zaczyna się trząść a jego oczy zdradzały jedynie lęk i prośbę o pomoc, jak tylko smok (chyba) wyczuł spięcie chłopaka owinął się jeszcze bardziej wokół swojego właściciela, to niezwykłe, jak bardzo smok może się troszczyć o osobę którą obdarzył zaufaniem.

Spojrzałem jeszcze raz za siebie i zamarłem jak tylko zauważyłem ten wielki uśmiech na tej pierdolonej gębie, spojrzałem nieco niżej i w jego portkach było wybrzuszenie.

-KTOŚ DA WIĘCEJ?!- nikt się nie odezwał.- w takim razie chłopak wę...

- Dam 30 mieszków za obydwóch!!

Spojrzałem na chłopaka i widziałem jedynie zaciekawiony wzrok z jego strony.

Pov. Czkawka

Kiedy ten obrzydliwy facet się oblizał, zacząłem. Się na serio obawiać, ale nie o siebie tylko o Mordkę. Facet ewidętnie chciał mnie, nie Szczerbatka. Smok wyczuł moje obawy i owinął się mocniej wokół mnie, nie powiem podobało mi się bo było okropnie zimno (On był nagi).

-KTOŚ DA WIĘCEJ?!- nikt się nie odezwał. W moich oczach poczułem łzy.- w takim razie chłopak wę...

- Dam 30 mieszków za obydwóch!!- wykrzyknął ktoś z tłumu i od razu skierowałem wzrok w kierunku głosu. Od razu powiem że mnie zaskoczył wygląd tego wikinga, a raczej wodza, przynajmniej wnioskując po jego ubiorze, ale jego brązowe oczy nie patrzyły z pożądanie a raczej z troską. Z początku chciałem go uściskać i podziękować, ale od razu pomyślałem co on może chcieć w zamian, wszystko!!

- Nikt nie da więcej?- cisza.- W takim razie chłopak wędruje do...- zaciął się
- Rais. Jestem Rais Sprawiedliwy. Wódz wyspy Oris.
- W takim razie zapraszam do namiotu, podpisać dokumenty i chłopak należy do pana.

Obydwaj skierowali się w stronę wielkiego namiotu,  a mnie zaciągnięto do innego namiotu gdzie dano mi białe, prawie przezroczyste ubrania.

Po pewnym czasie mój ,,pan" wyszedł z namiotu a w dłoni trzymał papier świadczący o mojej przynależności do niego.
Szliśmy waśnie obok stoiska z różnego rodzaju bronią. Kiedy usłyszałem nawoływania handlarza.
- Zobacz panie jakie piękne sztylety, topory i inne bronie, idealne do zabicia takiej bestii jaka stoi obok tego chłopaka z licytacji.
- Zabijać jej nie mam zamiaru.- handlarz wydawał się zaskoczony tak samo jak ja.
- A czemuż to?
- Bo nie. Ale bronie wydają się całkiem dobrej roboty, a jako że nasz kowal zmarł ostatnio. To z przyjemnością popatrzę na nie.- zaskoczyło mnie, to oni nie mają kowala i do tego nie ma zamiaru nas zabijać?
Przez chwilę słuchaliśmy kłamstw na temat tej broni, widać a bynajmniej ja widziałem, osłabione trzony w toporach, wyszczerbione ostrza i inne wady, ale Rais wydawał się nie widzieć kłamstwa w jego słowach.
- Mówię panu, te topory przebiją się przez każdą skórę smoka.
- Ta jasne. Te topory są źle wyważone i do tego tępe podobnie miecze, tępe tak jak te sztylety.
- Ktoś ci pozwolił się odzywać?!- wykrzyknął handlarz.
- Udowodnij jeśli mówisz prawdę- powiedział mój ,,pan" zbywając ostatnie słowa handlarza.
- Ależ proszę bardzo.- powiedziałem i chwyciłem jeden ze sztyletów w dłoń, przejechałem nim po nadgarstku ii... nic. Zero, żadnej krwi nawet rany. Rais patrzył na mój nadgarstek wziął inny sztylet który wyglądał na ostry ale tylko z pozoru, przejechał nim po wierzchu dłoni, jedyne co zostawił po sobie, to czerwony ślad od wgniecenia.
- CZY TY PRÓBUJESZ MNIE OSZUKAĆ?!- wykszyknął, Sprawiedliwy
- N...n nie, to jest oszust, on na pewno coś zrobił z tymi ostrzami, sam ostrzyłem wszystkie bronie.

Jedyne co Rais zrobił to spojrzał na niego gniewnie i poszedł w kierunku portu, a ja zanim.

- Z kąd wiedziałeś że są tępe?
- Zanim trafiłem do handlarzy byłem czeladnikiem u kowala na mojej rodzi... starej wyspie.
- Porwali cię?- spytał
- Nie. Ja byłem kartą przetargową o pokój pomiędzy  moją wyspą a wyspą Wojny która oddała mnie w ręce handlarzy.- po tym co powiedziałem nastała cisza której nie chcę przerywać, to zbyt bolesne, spojrzałem na ogon mordki, wspomnienia wróciły.
Zacząłem się denerwować tą ciszą, mój ,,opiekun", bo mogę go tak nazywać, tak? Chyba to zauważył bo przerwał tę ciszę.
- A jak się nazywa twój ojciec.- spytał.

1163 słów (więcej niż planowałem), kolejny rozdział jeśli niezaponę będzie w w następnym tygodniu w niedziele, może być o dwa dni wcześniej lub dwa, trzy dni później. I wiem że głupi i bez sensu rozdział, ale wyszedł lepiej niż planowałem. Pierwsze rozdziały będą nudne. I uprzedzam, nie będzie tu dużo rozmów, Czkawka Szczerbatek.

Bayo 😊

Czy Warto Wybaczać? |Jak Wytresować Smoka| (JWS) ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz