Nim się obejrzałam, ściganci wsiedli do swoich aut, Megan wkroczyła na środek jezdni jak rasowa modelka i przyjmując odpowiednie pozy wykrzyknęła gorąco oczekiwane "Start!". Rozniósł się niesamowity warkot i kolorowe auta, jeden po drugim opuściły linię początku wyścigu. Gapie masowo pakowały się w auta, żeby dotrzeć na metę lub na określone odcinki wyścigu i próbować wstrzymać ruch uliczny.
- Zgaduję, że bezapelacyjnie chcesz poznać wygranego - odparł Tej w stronę Megan, która powoli do mnie podchodziła i nadal ciągnęła za sobą sznureczek męskich spojrzeń. Chociaż, nawiasem mówiąc, nie było to nazbyt trudne. W końcu to ściganci - ślinią się na widok byle kobiety.
- Nie podaruję sobie i nie omieszkam pomachać temu prostakowi prosto w twarz moją forsą.
- Zaraz, zaraz, bo nie bardzo rozumiem - wtrąciłam się niespodziewanie skupiając na sobie uwagę dwójki znajomych. - Czym ty chcesz pomachać tamtemu gościowi?
- Hm, forsą. Banknotami, gotówką, w a l u t ą?
Nadal wpatrywałam się w nią zdziwiona, a razem ze mną Tej, bo on też nie do końca wiedział o co chodzi Megan, za którą czasem trudno było nadążyć. Przerzucała spojrzenie raz na mnie, raz na czarnoskórego. Po chwili jej twarz zaczęła się zmieniać, jakby doznała olśnienia.
- No tak, zapomniałam, że nie poznaliście Raya. Spotykamy się od pewnego czasu. - rzuciła, jakby było to czymś nieistotnym.
- Właściwie to ja go znam. Nadal mi wisi forsę i myślę, że jeśli wygra ten wyścig, a powinien bo ja mu ostatnio robiłem przegląd, to zostanie ona u mnie, nie u ciebie, Meg. - odparł Tej machając plikiem banknotów, które zebrał. - A teraz, drogie panie, chodźmy, bo Suki już czeka.
Suki była dziewczyną Teja. Skoro Parker zaproponował nam podwózkę, obydwie zgodnie wsiadłyśmy do auta prowadzonego przez Azjatkę.
Na dobrą sprawę nie spodziewałam się innego werdyktu niż wygranej Raya. Skoro Tej twierdził, że to on mu przygotowywał auto, to wiadomo że były tam wpakowane najlepsze części z importu i najnowsze modyfikacje. Tej był technologicznym specem i dobrze znał się na wszelkich motoryzacyjnych nowinkach. Nie wiem o nim zbyt wiele, jednak kojarzę fakt, że prowadzi warsztat w okolicy przystani dla jachtów.
- Kochanie byłeś wspaniały! - zapiszczała Megan kiedy tylko Ray, wysoki szatyn w okularach przeciwsłonecznych wysiadł z auta. Oboje szczęśliwi z wygranej wpadli sobie w ramiona i wykonali obrót wokół własnej osi. Zebrane osoby wiwatowały, a ja stałam oparta o auto Teja i Suki.
- A ty, szmaciarzu, zobacz jak się zgarnia kwit na poziomie - rzuciła wyzywająco Megan, gdy napotkała wzrok faceta, który przed wyścigiem ją wyśmiał. Widać było, że pod nosem rzuca jeszcze jakieś teksty, jednak nikt już na niego nie zwracał uwagi. Był i tak skończony.
- Ray, to właśnie Christina. Mieszkamy razem - przedstawiła mnie, gdy niepewnie do nich podeszłam. Jej pozbawiony emocji ton nic mu nie podpowiedział.
- Miło cię poznać, Chris.
- Wzajemnie - uśmiechnęłam się delikatnie.
Zmusiłam się do spojrzenia naokoło siebie z racji, że towarzysząca mi para na nowo zaczęła okazywać sobie czułość. Właściwie zastanowiło mnie to nagłe oficjalizowanie związku Megan, ale nie zamierzałam nad tym zanadto rozmyślać. Może w końcu zmieniła strategię postępowania z facetami i skończy z przelotnymi relacjami. Chociaż na dobrą sprawę myślałam, że celuje nieco wyżej niż w ściganta z licznymi wykroczeniami, ewentualnymi wyrokami i chorobą weneryczną. Cytuję tylko to, co mi kiedyś powiedziała.
Usłyszałam jak Tej rozmawia z Suki, że planują tej nocy zrobić jeszcze przynajmniej jeden wyścig. Z trzecim może być ciężko, bo gliny mogą w końcu się zjawić. Niestety.
Krążyłam w grupce znajomych nie oddalając się zbytnio. Starałam się mieć Megan w zasięgu wzroku żeby nie zostać tutaj samą. Koniec końców, nie miałam zaufania do tych szemranych ludzi i wolałam pozostać przy zaufanej osobie. Oglądałam auta, które błyszczały jakby polerowanie ich zajęłyby właścicielom przynajmniej kilka godzin. Z głośników unosiła się przyjemna, energetyczna muzyka, która wręcz nakazywała, by zacząć tańczyć w jej rytm. Podrygiwałam w rytm muzyki, kiedy zawibrowała mi moja komórka.
- Przepraszam, że przeszkadzam - odezwał się w moim zasięgu męski głos, którego nie znałam. Uniosłam mimowolnie głowę i skierowałam swój wzrok w jego stronę będąc pewna, że te słowa były skierowane do mnie; reszta w najbliższym otoczeniu pochłonięta była własnymi rozmowami.
Spojrzałam zdezorientowana na swobodnie opartego o auto mężczyznę. Bez spojrzenia na jego wyprostowaną sylwetkę mogłam stwierdzić, że jest wysoki i szczupły. Uprzejmie się uśmiechnęłam w wyrazie zakłopotania.
- Jeśli trafiłaś tutaj przypadkowo albo się zgubiłaś mogę służyć swoją pomocą i zaprowadzić cię na najbliższy przystanek autobusowy - jego mowa była przesączona pewnością siebie, która mimo ironiczności nie sprawiała, że czułam się obrażona. Oczywiście, to był ten moment kiedy pomyślałam sobie "ale dupek! za kogo on się uważa?", chociaż jednocześnie chciałam z nim kontynuować tą rozmowę.
- Po pierwsze, dziękuję - zbliżyłam się do niego powoli, bym nie musiała przekrzykiwać muzyki. Uśmiechnęłam się tym bardziej uroczo, jak najbardziej uroczo tylko potrafiłam i spojrzałam mu prosto w oczy - Jeśli już jesteś tak uprzejmy, to zacznij od nie mówienia w momencie kiedy jesz.
Moje oczy zwęziły się jak u kotki i przymykając powieki odwróciłam wzrok, by skontrolować co u Megan kilkanaście metrów ode mnie. Mężczyzna w tym czasie zatrząsł paczką chrupek w swoich rękach i opuścił ją trochę niżej na znak tego, że ustosunkuje się do mojej zaczepki.
- Nie ścigasz się? - dodałam rzucając wzrokiem na amerykańskiej produkcji masywne auto. Nie znam się na tym zbyt dobrze, ale był to chyba samochód marki Plymouth. Podobny stał w szopie mojej ciotki i rdzewiał.
Pokręcił ustami rzucając wzrokiem na otaczające nas auta i ich kierowców.
- W Miami nie ma się z kim ścigać.
- Doprawdy?
- Może zasugerujesz mi kogoś? Siebie?
- Pudło - zrobiłam zawiedzioną minę - Nie mam czym się ścigać. Właściwie jak większość panienek tutaj, ale jeśli tego oczekiwałeś to muszę cię rozczarować i od razu zaznaczam, że nie ja do tej kategorii nie należę.
Po tym odwróciłam się na pięcie i dołączyłam do moich znajomych, którzy bawili się najlepsze.
CZYTASZ
F&F | Miami Cash
FanfictionREAKTYWACJA OPOWIADANIA Z KOREKTAMI. STARY OPIS: Po udanym skoku w Rio de Janeiro rodzina Dominica Toretto zaszywa się w różnych zakątkach świata. Mia i Brian spodziewają się dziecka, jednak ich szczęście nie trwa zbyt długo. O'Conner powraca do mi...