„Czyli jednak..."

174 12 2
                                    

„Okej, dasz sobie radę, wszystko będzie w porządku, nie zbłaźnisz się"- właśnie to powtarzałam sobie całą noc. Nie mogąc spać w nocy, zaczęłam prasować wszystkie swoje ubrania. Co było wyczynem z mojej strony. Niczego nienawidziłam bardziej w domowych obowiązkach, niż właśnie tej czynności.
Mimo, że byłam podekscytowana na sama myśl o tym, że poznam nowych ludzi, to z tylu głowy wciąż zamartwiałam się, że zrobię coś co przekreśli moje marzenia o zostaniu słynna charakteryzatorka.

Po wyprasowaniu całej swojej garderoby, postanowiłam spróbować zasnąć. Uwielbiam swoje wielgaśne, pudrowe łoże. Jest naprawdę ogromne, mogłoby pomieścić spokojnie z pięć osób i zdecydowanie każdy z osobna miałby kawałek przestrzeni dla siebie.

Nastawiłam budzik odkładając delikatnie na mebel stojący obok posłania. Odkryłam kawałek kołdry, aby chwile później wślizgnąć się w ciepłą pościel. Nie minęła chwila, a
pochłonął mnie sen.

****

Wstałam. Wzięłam gorąca kąpiel, ubrałam się wygodnie i byłam gotowa na podbój Brooklynu.
Zważając na to, że wstałam dość wcześnie, postanowiłam przejść się do pobliskiej kawiarni po najlepsze bajgle w okolicy.

Budynek znajdował się kilkadziesiąt metrów od naszej kamienicy więc, nie zastanawiając się ani chwili dłużej, chwyciłam kurtkę, zamknęłam za sobą drzwi i zeszłam powoli na parter.
Okolica naszego zamieszkania jest przepiękna. Poszczęściło się nam niesamowicie, że zdołałyśmy wynająć mieszkanie w tak pięknym miejscu. Mimo, że nasza kamienica nie była zbyt nowoczesna, miała swój urok. Idealny widok z balkonu na Brooklyn, czy też przyjazna okolica to nie jedyne zalety tego miejsca.
Od małego marzyło nam się wraz z Jane, mieszkanie w starej kamienicy.
Stare skrzypiące drewniane deski, wysoki sufit, duże okiennice. Po prostu, mieszkanie które ma dusze. Dlatego jak tylko, zobaczyłyśmy wnętrze tego budynku nie miałyśmy innej opcji, jak tu zamieszkać.

****
Bajgle.
Myśle o nich, śnie i zajadam się nimi codziennie.
Tym razem kupiłam jednego również dla Jane.
Mimo, że specjalnie za nimi nie przepadała to lubiła dostawać jedzenie za darmo. Twierdzi, że o wiele bardziej smakuje coś co się dostało niż samodzielnie kupione, nie wiem ile w tym prawdy.

Zapukałam delikatnie, po chwili nie słysząc odzewu, zdecydowałam się wejść do pomieszczenia w którym znajdowała się moja najdroższa przyjaciółka.
- Jane!- zero reakcji z jej strony.
-Halo, słyszysz mnie?!- podeszłam do jej ogromnego welurowego loża i jednym sprawnym ruchem zdjęłam z niej pościel. Ku mojemu zdziwieniu nic to nie dało, brunetka w dalszym ciągu słodko spała mimo, że za niepełna czterdzieści minut powinna siedzieć w pracy przy biurku.
-Czy ty zamierzasz iść dzisiaj do pracy?- po chwili usłyszałam ciche mruknięcie i doszłam do tego, że to chyba byłoby na tyle z dzisiejszej porannej pogawędki.
-Mogłabyś tu posprzątać raz na jakiś czas bo masz taki bajzel, że to głowa mała. Gdyby twoja mama zobaczyła w jakich ty warunkach żyjesz to by się przeżegnała. Kończąc, nie wiem czy coś zapamiętasz z mojej wypowiedzi, ale zostawiłam ci bajgla na stole, ja będę późno więc jak tylko wrócisz do domu to włóż pranie do suszarki.
Lecę! Trzymaj za mnie kciuki! -wstałam zrezygnowana i zaczęłam się kierować do wyjścia, na odchodne słysząc tylko ciche mamrotanie pod nosem swojej współlokatorki.
Pewnie śnił jej się Ryan Gosling latający przed nią bez koszulki, dlatego tak trudno było mi ja obudzić. Trudno.
Gdyby to nie był mój pierwszy dzień w nowej pracy prawdopodobnie budziłabym ja przez następne kilkanaście minut. Cóż nie tym razem.

****
Dotarłam.

Przede mna znajdowała się brama wjazdowa, natomiast obok niej postawiona była budka ochroniarska w której aktualnie siedział starszy mężczyzna z niezbyt zadowoloną miną. Wcale mu się nie dziwie, ze nie pała radością z samego rana. Zważając na to, iż dzisiejszy poranek należy do tych cieplejszych, a w środku tak zwanego „blaszaka" nie widać było aby posiadał klimatyzacje to sama miałabym ochotę wyzionąć ducha.
-„Dzień dobry, czy mógłby mi Pan otworzyć bramę?"
-„Ma Pani przepustkę?" -zapytał znudzony
-„To mój pierwszy dzień i aktualnie takowej nie posiadam, ale mogę Panu podać moje imię i nazwisko może to Panu coś pomoże" - świetnie, z samego rana same problemy. Głupia ja, mogłam się dopytać wczoraj o szczegóły w biurze. To logiczne, ze byle kogo nie wpuszczają na plan zdjęciowy. Oh, Zoe w ogóle nie myślisz...
-„Poproszę...- mężczyzna chwycił za telefon i spojrzał na mnie wyczekująco.
-„Zo...- już miałam kończyć wymawiać moje imię jak ktoś nie zważając na moja obecność zagadał do ochroniarza.
-Cześć Harry, wpuścisz mnie?- odwróciłam się chcąc sprawdzić kto przerwał mi w próbie przekazania informacji jak właśnie się dowiedziałam -Harry'emu.

Oh.
Czekoladowe loki.
Czyli jednak nie naczytałam się za dużo romansideł.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 10, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

rainy day // timothée chalamet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz