Podał mu leki przeciwzapalne i rozkurczowe, napoił ciepłą herbatą, przykrył kocykiem i czekał aż ten zaśnie.
Yut Lung przy tym wszystkim chyba próbował zabić go wzrokiem. Nienawidził Blancii całym sercem.
Przynajmniej mógł próbować się tak oszukiwać.
Gdyż każde zbliżenie, każdy dotyk miłe słowo, sprawiało że serce biło mu dziwnie szybko, ręce drżały a na twarzy czuł palący rumieniec.
Za to każde oddalenie, niedelikatność czy raniące słowa, sprawiały że czuł jakby ktoś dawał mu mocnego policzka. (A potem kopał po całym ciele i wyrzucał przez okno do kontenera na śmieci a potem ten kontener ktoś zalałby benzyną i podpalił a potem...)
Policzka mocnego, jak tylko Sing umie. Policzka sprawiającego, że Lung mógł się otrząsnąć.Blanca nie jest z nim, bo go lubi. Najwyraźniej ma jakiś w tym interes. Prędzej czy później znów go zostawi. I na pewno, ale to na pewno nie są sobie pisani w jakikolwiek sposób.
Gdy udawał, że zasnął i spod opadniętych powiek, obserwował jak Blanca wychodzi na dwór aby tam poczytać, przypominał sobie jego odejście.
Sergei go zostawił i nigdy nie miał wrócić. Nie można rozdrapywać straych ran, musi jak najszybciej się go pozbyć.
Wszystko byłoby prostsze, gdyby nie ostatnie ataki na niego.
Mógłby postarać się zapomnieć i znów ukryć swój ból głęboko.
Może pewnego dnia byłby w stanie nawet zabić Blancę.- Odpocznij. - powiedział starszy, przykrywając go jeszcze kocem.
"Odpocznij. Uspokój się. Zrozum. Wybacz."
Wszystko to zawsze mówił takim spokojnym tonem, jakby to było łatwe. Niestety nie było wcale.
A potem wyszedł i zamknął za sobą drzwi, licząc pewnie że chłopak zaśnie.
Yut jednak po chwili wstał i zaplótł włosy w warkocza, gdyż rozwaliła mu się fryzura.Czuł się rozgoryczony...
Zaczął z nudów przeglądać listy z groźbami do niego. Powinien je pokazać Sergejowi, ale jakoś nie chciał z nim o tym rozmawiać.
Za to była cała masa pytań, które chciałby mu zadać.
Lubisz mnie?
Czemu mnie wtedy zostawiłeś?
Czemu wróciłeś?
Teraz mnie już nie zostawisz?
Miałeś kogoś przez ten czas?
Dlaczego nie odbierałeś?
Tęskniłeś choć trochę?O tym chciałby rozmawiać. Czasem żałował, że żyje w tym kryminalnym światku i choć wiedział, że osiągnął tak wiele, rzuciłby to.
Dla spokojnego życia, najlepiej z Blancą.
I może Singiem.Myśląc o tym, nie mógł nazwać uczucia które od tak długiego czasu w nim siedziało.
Chęć przyjaźni? Tęsknota?
Dziwne mrowienie w brzuchu na dotyk Blanci? Nie miał pojęcia co czuje i dlaczego to czuje.Przez co był rozgoryczony jeszcze bardziej.
A na wszelki smutek przecież pomagał mu alkohol.
Co prawda chwilowo po prostu wprowadzał go w stan spokoju, ale zawsze warto.
Wyciągnął z szafeczki czerwone wino i wypił dwa kieliszki.No dobra, trzy i pół. Lepiej. Cieplej.
Dopiero teraz ułożył się na łóżku, korzystając z tego że na kilka dni Sing przejął jego obowiązki.
Chłopiec zmartwił się, gdy usłyszał o tym co się stało Lungowi a nawet był na niego zły.
Za to jak się ubrał, bo to sprowadziło na niego nieszczęście.Yut miał jednak wrażenie, że nawet gdyby był nago to nikt nie powinien go zgwałcić. Wiedział też, że mimo to w rzeczywistości nawet gdy ma skromną szatę, zasłaniającą wszystko i tak znajdzie się ktoś dotykający go bez jego zgody...
Swoją drogą Sing strasznie wyrósł przez ten czas. Wzwyż i wszerz. Lee nie rozumiał na co mu tyle mięśni, niczym u...
Sergeia.
Dlaczego wszystko mu go przypomina?Ciekawe czy Sing już rozmawiał z Blancą.
Albo co gorsza, smsowali przez ten cały czas.
Yut nie wiedział czy by to zniósł.
To niemożliwe, aby Blanca lubił bardziej Singa niż jego, prawda?I znów zakiełkowała w nim zazdrość. Zazdrość, która towarzyszyła mu całe życie, już od najwcześniejszego dzieciństwa.
Normalnej rodziny, luzu w szkole, fajnych zabawek, wielu przyjaciół, wyglądu, normalnego życia.
Matki.
Zazdrościł ludziom wszystkiego.A najbardziej miłości.
Usłyszał pukanie. Pani Ming weszła z tacą z herbatą jaśminową - pan Blanca kazał mi zaparzyć panu herbatę, paniczu. - podała mu tackę.
Przy herbacie była też czekoladka.
To miłe.Yut naprawdę ją doceniał i lubił.
Zawsze się w jakiś sposób przywiązywał do swojej najbliższej służby, do tych którzy byli z nim codziennie.
Z nią wiązało go jednak jakieś mocniejsze uczucie.
Może podświadomie szukał w niej matki?
Nigdy się nad tym nie zastanawiał.- dziękuję. - szepnął, choć rzadko używał tego słowa.
Zapanowało milczenie.
Służka widziała kieliszek i butelkę.
Widziała ona dużo rzeczy. To jak bracia się z nim obchodzili, to jak on wyżywał się na sobie i innych.
I nigdy nie mogła z tym nic zrobić. To dopiero ból.- słyszałam co się stało - zaczęła, siadając na łóżku przy nim - przykro mi.
- nie potrzebuję współczucia - odparł ostro.
Zbyt ostro.Nie rozumiał dlaczego taki jest. Przecież nie pragnął niczego bardziej od przytulenia teraz. Tak. Chciałby się przytulić i wypłakać w jej ramię. Zawsze pachniała herbatą i ciastkami.
Patrzyła teraz na niego tymi swoimi zmarszczonymi oczami, pełnymi jakiegoś smutku lub strachu. - wybacz. Pani Ming, po prostu jestem... zmęczony. I taki...- smutny? - zgadła.
- tak. - przyznał cicho.
Złapała go za rękę i została z nim aż nie zasnął. Potem zeszła na dół.- śpi? - zapytał Blanca, stojący pod drzwiami.
- tak. Boję się, że dodałam za dużo środka nasennego, przecież to taka chudzinka...- załamana Chinka usiadła na kanapie
- Na pewno wszystko będzie dobrze. Zaraz wracam. - szepnął mężczyzna i poszedł do pokoju Yuta.
Mógł teraz wykorzystać to, że chłopak śpi i zrobić to na co czekał...Hejka, naklejka!
*rzyg*No siema mordunie tutaj dla was kolejny rozdział jest, wiadomo. Macie się po prostu cieszyć, tak?
No...a tak serio to dziękuję za każdą gwiazdkę, każdą uwagę i miłe słowa.
Cieszę się, że mogę pisać o tym niedocenianym shipie.
Też czujecie, że został totalnie zepchnięty na drugi plan? Ale ja wierzę, że to canon.Podoba się?
Do następnego!
CZYTASZ
KONTRAKT. BANANA FISH FF.
FanficW całej tej historii pełnej dramatycznej miłości, stał on. Stał z boku. Nigdy nie poznawszy szczęścia bycia kochanym. Może to dlatego tak nienawidził Asha i Eijiego. Bo mieli coś czego nie miał on. Byli kochani. Jednak Blanca pomylił się odchodząc...