dla nas

219 52 6
                                    

 Wbiegłem do domu, wciąż z trudem kontrolując swoje zachowanie. Musiałem być głośno, bo kiedy tylko znalazłem się na górze i zacząłem pakować rzeczy, ciotka i wuj zjawili się, jawnie przerażeni tym, co widzą.

– Maksiu, co się dzieje? – pytała ciotka, pochylając się nade mną. Siedziałem na ziemi, w jednej ręce trzymając torbę, a w drugiej przypadkowe rzeczy wyjęte właśnie z szafki.

Próbowałem jej odpowiedzieć, ale gardło mi nie pozwalało. Oczy miałem pewnie czerwone od płaczu, i musiałem wyglądać naprawdę nędznie, jakby mnie właśnie niewiarygodnie skrzywdzono. A przecież to wszystko moja wina. Jak zwykle – tylko i wyłącznie cierpię przez siebie samego.

Chwilę później znalazłem się uścisku ciotki. Czułem, jak powoli głaszcze mnie po głowie.

– Zrób nam herbaty – poleciła cicho wujowi, jakby nie chciała zaburzać atmosfery spokoju, którą ledwie wprowadziła.

Nie wiem, ile zajęło mi zebranie się w sobie – może była to minuta, może kwadrans. Jednak ostatecznie z mojego gardła wydobył się niewyraźny szept:

– Muszę wracać. – Wtedy poczułem jak dotychczas głaszcząca mnie dłoń zatrzymuje się.

– Dlaczego? – zapytała ciotka.

Nie byłem w stanie jej odpowiedzieć.

– Musisz się uspokoić, skarbie – stwierdziła mimo mojego milczenia. – Dzisiaj w takim stanie na pewno cię z domu nie wypuszczę. Poza tym pewnie i tak byś nie zdążył na ostatni pociąg.

– Nie mogę tu dłużej być.

– Czemu? Ktoś cię skrzywdził?

Pokręciłem przecząco głową.

– Muszę być sam. Tak jest najlepiej dla wszystkich, ja...

– Bzdura! – Poczułem, jak ciało ciotki się wzdryga z poruszenia. – Maksiu, tu zawsze będzie twoje miejsce, oboje z wujkiem kochamy cię najmocniej na świecie... I cokolwiek by się nie działo, zawsze będziemy pierwsi, żeby ci pomóc. A teraz zostaw to wszystko i chodź na herbatę.

Było mi cholernie głupio przez to, że zmusiłem ciotkę do takich wyznań. Płacz i wszystkie ciężkie emocje wymęczyły mnie niemiłosiernie i byłem skory posłusznie zejść do kuchni.

Siedzieliśmy w trójkę przy stole i choć wszyscy milczeliśmy, cisza nie była niezręczna. Atmosfera zdawała się powoli uspokajać, mimo że ja sam nadal chciałem wyjechać. Jeśli nie dzisiaj, to jutro, najlepiej z samego rana.

Czemu musiałem uciec? Czemu nie mogłem zachować się jak każdy normalny człowiek w takiej sytuacji? Chcąc przerwać ten natłok myśli, oplotłem palcami kubek z herbatą. Ciepło, a następnie nieznośny gorąc powoli wypychały moje myśli.

– Sparzysz się – zwróciła mi uwagę ciotka, mimo że podejrzewała, po co to robię. – Powiesz nam, co się stało?

Zegar na ścianie tykał jakby nerwowo.

– Muszę zacząć od nowa – powiedziałem. – Bo inaczej nigdy nie będę szczęśliwy.

Patrzyli na mnie, niezbyt wiedząc jak zareagować. Po chwili wuj zapytał:

– Co masz na myśli?

– Chcę być normalny – zacząłem, wpatrując się w stół. –Jak wszyscy. Chcę nie musieć się martwić o to, że zaraz coś zacznie się ze mną dziać, że dopadną mnie jakieś dziwne emocje i będę mieć ochotę tylko na schowanie się pod łóżkiem. Wiem, dlaczego tak jest, ale i tak tkwię w jakimś dziwnym przekonaniu, że nie może być inaczej. Dlatego muszę wyjechać, porzucić wszystkich, których zraniłem, bo nie zniosę dłużej ich strachu, złości i smutku.

Jak można palić Lucky StrikeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz