4.5

444 44 24
                                    

💌

San odłożył telefon, przygryzając lekko wargę. To prawda, że nie był jeszcze do końca ogarnięty. Znając swoje możliwości wiedział, że to było oczywiste, że się spóźni. Poza tym chciał dobrze wyglądać na spotkaniu. Szczególnie na spotkaniu z Wooyoungiem.

Nie chciał sobie robić na nic nadziei, jednak chciał, żeby jego relacja z Jungiem wróciła na tory sprzed całej kłótni. Co prawda i tak za tydzień miał wrócić do Japonii, ale chciał pozamykać i powyjaśniać niektóre sprawy.

Gdy ubrał się, wysłał jeszcze swoje zdjęcie do Yeosanga, aby zasięgnąć po jego opinię. Chciał się po prostu upewnić, że wygląda odpowiednio dla mężczyzny, z którym układał sobie w głowie to, jak będzie wyglądał ich ślub. Ogólnie odkąd tylko go poznał, wyobrażał sobie ich randki, pocałunki, czułe gesty. Zachowywał się jak głupi szczeniak. Typowy chłopiec, który pierwszy raz się zauroczył i oczekiwał wszystkiego, gdy druga strona tego nie odwzajemnała. Cały czas wiedział, że może sobie wmówić jedynie miłość Wooyounga i gdy ten pierwszy raz go odrzucił, to zwyczajnie się załamał.

Teraz sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. W końcu San miał zapewnienie, że Wooyoung go kocha, a jego wcześniejsze zachowanie to zwyczajna pomyłka. Był szczęśliwy, jednak ostatnia sytuacja z Yunho nie dawała mu zwyczajnie spokoju. W końcu znał go ponad rok. Nie spodziewał się, że ich przyjaciel mógł okazać się tak okropny. Chociaż on sam wiedział, jak człowiek pod wpływem różnych wydarzeń się zmienia. Doświadczył tego. Jung go upokorzył, więc szukał zemsty w każdym, wyładowywał złość, uprawiając seks z facetem, którego nie kochał, a teraz wręcz go nienawidził. W końcu zgwałcił go, a potem zaplanował z ich przyjacielem zabójstwo Kanga.

Chociaż tak naprawdę była tylko jedna osoba, której nienawidził bardziej od swojego byłego. I był nią sam Choi San.

Dlaczego aż tak bardzo się nienawidził? Banalna odpowiedź. San myślał bardziej niż się ludziom wydawało. Mimo lekkomyślnego i dziecinnego zachowania, widział swoje wszystkie wady. Zauważał, jak toksyczny czasami potrafił być. Miał wrażenie, że miał same wady. I za to się nienawidził. Że czasem po prostu nie umiał być sobą. Chronił się dziwnymi maskami dzieciaka czy toksycznego dupka. Po prostu nienawidził swoich błędów i wad.

Gdyby ktoś go spytał, jaka jest jego prawdziwa twarz, prawdopodobnie nie znałby odpowiedzi. Zastanawiałby się chwilę, a przez jego głowę, przechodziłoby miliony pomysłów na odpowiedź, jednak wiedział, że żadna nie byłaby prawdziwa, bo jeszcze nie odkrył kim jest i czego chce. Chociaż na razie zdawał sobie sprawę, że chce mieć Wooyounga dla siebie, jako swojego męża w przyszłości, ojca kota i dziecka.

Wyszedł z domu spokojnym krokiem. Słuchał muzyki na słuchawkach tak głośno, że każdy przechodzący metr obok mógł usłyszeć, czego akurat blondynek słuchał. Poprawił swoją kurtkę i podrapał się po swojej szyi, na której było kilka, a może nawet kilkanaście piegów. Po tym naciągnął na swoją szyję szalik i schował w nim nos. Robiło się zimno i wszyscy czuli, że nadchodzi zima, a wraz z nią święta, których wszyscy oczekiwali. W końcu prezenty związane z nimi były najlepszą częscią roku.

Czekał niecierpliwie na okres świąteczny, bo chciał zaprosić Wooyounga do siebie, spędzić z nim Boże Narodzenie i nowy rok, a najlepiej to pocałować go o północy na dobry początek. Miał wiele marzeń i całą listę pomysłów, związanych z całowaniem Junga.

Gdy znalazł się na miejscu, z radością stwierdził, że spóźnił się jedynie minutę. Zasmucił go jedynie fakt, że nigdzie nie widział mężczyzny, z którym poprzedniego dnia umówił się na spotkanie. Wyłączył muzykę i nerwowo sprawdził wiadomości.

❝you noticed me❞ ✓ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz