Stare pamiętniki...

5 0 0
                                    


     Miły wieczór. Zaczynam wspominać dziwne podstawówkowe czasy. W głowie zaświeciła jedna myśl. Stare pamiętniki. 

     Pierwszy. Czarny zeszyt z gumką. Żółtawe kartki z cienkimi czarnymi liniami. Pierwszy wpis. Trochę pierdół o mnie, o mojej przyjaciółce, o mamie, o crushu. Przerzucam kolejne kartki i na każdej jest coś o jakimś chłopaku. Najpierw jeden. Potem drugi. I potem znowu ten pierwszy. Pomiędzy miłościami jest coś o gitarze, harcerstwie i świętach. W sumie to nic ciekawego. 

     Drugi zeszyt. Pełno pseudo wierszy i wyżaleń. Kilka piosenek na ukulele. jakieś rysunki. Och... ile w tym dzienniku jest uczuć? Ile wylanych nad nim łez? Ile wyśpiewanych fałszów? Aż trudno sobie wyobrazić. Przypomniałam sobie bardzo smutne trzynaste urodziny.

     Bazgrolnik numer trzy. Rozpada się od ilości farb i kleju w środku. To taka bardziej artystyczna wersja wylania emocji na papier. W środku jest około 60 kartek a wygląda na co najmniej 200. Pamiętam jak testowałam w tym zeszycie nowe markery, którymi potem malowałam gips przyjaciółce. Mimo, że złamała w tedy rękę, a ja lekko spanikowałam, to w szpitalu poskładali jej kości i reszta wakacji była świetna.

     No i nadszedł czas na najgorszy zbiór opowieści. Mały różowy dziennik w obrazki z uśmiechającym się sushi. Jeden z gorszych miesięcy mojego życia. Listopad 2019. Mnóstwo łez. Mnóstwo niepewności. Mnóstwo zazdrości. Ten moment wspominam jako klatkę, w której zamknęła mnie moja najlepsza przyjaciółka. Obie popełniłyśmy wiele błędów i obie ich potem żałowałyśmy. Jednak z perspektywy czasu jaki minął od tamtego czasu pomyślałam, że to nawet dobrze. Czasem warto cierpieć dla lepszego jutra.

     Te wszystkie wpisy obudziły we mnie wile wspomnień, o których nie koniecznie chciałam pamiętać. Ale cóż, taka już rola pamiętników. Są po to aby pamiętać...

Wybiegając w przyszłość...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz