yugbam (got7)
top! kim yugyeom
bottom! kunpimook bhuwakul
2000 słów- Kurwa - fuknął czarnowłosy, wchodząc do środka dość niewielkiego domu, położonego na skraju miasta i praktycznie zabijając się o leżącego na wycieraczce kota, który zupełnie niczego nie zrobił sobie z praktycznie leżącego na podłodze Yuga.
Ten jedynie mruknął coś pod nosem i odłożył torbę na stojącą w korytarzu szafkę na buty, odwieszając jednocześnie swoją kurtkę na wieszak. Przywitał się szybko z psem, kierując się w głąb, rozglądając się za swoim narzeczonym, który nawet nie raczył się z nim przywitać.
- Jak zwykle jesteś chujem i nawet nie raczysz mi kwiatków kupić - prychnął, wychylając się zza rogu kuchni i opierając się o futrynę drzwi. Przeskanował wzrokiem wyższego, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Też tęskniłem, Bamie - zaśmiał się dźwięcznie. Podszedł do niego szybko i cmoknął go w usta na przywitanie, układając odrazu ręce na talii starszego, przyciągając go bliżej siebie.
- Szkoda, że nie wpadłeś pod jakiś samolot po drodze - mruknął, mimo wszystko chwytając go delikatnie na kark, łącząc jednocześnie ich wargi po raz kolejny. - Może jakieś dobre odszkodowanie byłoby z ciebie, sprzedanie tego twojego złomu...
- Od mojego złomu to spierdalaj - parsknął, gładząc ręką bok chłopaka. - Jak ci się spędzało te kilka godzin beze mnie, skarbie?
- Na pewno lepiej niż z tobą - posłał mu uśmiech, wplatając palce w jego włosy. - Nikt mi nie marudził, że go plecki bolą... Nikt nie darł ryja, że Wang znowu mu zajebał diamenty... Nikt nie próbował mnie zgwałcić...
- Ja ciebie też kocham - przewrócił oczami.
- A czy ja ci kiedyś mówiłem, że cię kocham?
- Tak, jakoś tak chociażby wczoraj.
- Pijany byłem, niczego takiego sobie nie przypominam.
- Jak ci się oświadczałem.
- Bredziłem, to po tym winie od ciebie, pewni mi coś dosypałeś, zboczeńcu.
- Jak cię ruchałem w aucie, też na końcu słyszałem takie ładne Kocham cię.
BamBam pisnął i uderzył go przez głowę, rumieniąc się praktycznie niezauważalnie. Odepchnął od siebie starszego, będąc zażenowanym jego komentarzem. Spodziewał się takiej odpowiedzi, znał go już dziewięć lat z czego pięć byli już w związku.
Zdążyli obaj poznać się już wystarczająco dobrze, na tyle by nie mieć problemu z rozpoznaniem humoru tego drugiego po jednym geście. Mimo to wcale nie byli jakoś bardzo ułożoną parą. Kłócili się dość często, najczęściej o zupełnie nieistotne rzeczy w stylu: Wszędzie walają się twoje buty! i chociaż można by stwierdzić, że wina jest dość oczywista, to nie w tym domu. Tutaj Kim obrywał najczęściej.
W ciągu kilku lat bycia ze sobą zdąrzyli zerwać trzy raz, pojawiło się także kilka epizodów związanych z porażającą zazdrością obydwóch, ale jak jednak widać, wyszli z tego cało.
Ewentualnie Yugyeom chodzi czasem z śladem po jakiejś podeszwie na brzuchu.
- Zaraz pomogę zrobić ci No Nut November w lipcu, jak się nie utkasz, chuju - prychnął, odwracając się na pięcie i wymijając go. Ciemnowłosy ruszył natychmiast za nim, jednak nie starając się zrównać z nim kroku.
- Sam byś nie wytrzymał - odparł pewnie, uśmiechając się pod nosem. Wyłączył światło w korytarzu, wspinając się po schodach, schował dłoń do kieszeni.
CZYTASZ
kpop smut
Fanfictionkpop smuts @/jul1axn (minsung, yugbam, verkwan, minsung) II część usuniętego przez wattpad "kpop °smut°"