1.2: Druga szansa

991 36 20
                                    

15. stycznia 2011 - sobota

Następnego ranka Charlie budziła się powoli, nie chciała wychodzić z tego stanu błogiej nieświadomości, kiedy nic na świecie nie ma znaczenia. Niestety, chłodny podmuch wiatru, wpadający przez uchylone okno uniemożliwił jej to, jednocześnie dając świadomość, że jest w łóżku sama. Odetchnęła z ulgą. Nieczęsto miała okazję budzić się po tego typu przygodzie, zwłaszcza z zupełnie obcym mężczyzną. Gdyby odwróciła się teraz i okazało się, że on wciąż tam jest, w łóżku z nią, najpewniej umarłaby ze wstydu. Kilka razy zdarzyło się już, że Zew przejął nad nią kontrolę, ale nigdy w takich okolicznościach. Podejrzewała, że mogło to mieć jakiś związek z tym, że wcześniej raczej unikała kontaktu z drapieżnikami tego pokroju. Zwłaszcza od prawie dziesięciu lat, kiedy to jej dawny przyjaciel, Deuc, zaprosił ją na wiec, w postaci swojego Emisariusza. Przygoda skończyła się krwawą jatką, przez co wolała unikać kontaktu z wilkołakami.

Weekend spędziła na zastanawianiu jak właściwie powinna się zachować przy ewentualnym, ponownym spotkaniu Dereka, a jeśli faktycznie był tym, za kogo się podawał, nie miała wielkich szans na uniknięcie tego zdarzenia. Z rozmyślań wyrwało ją dopiero spotkanie z Sharon, gdy obydwie robiły zakupy w markecie niedaleko szkoły.

- Charlotte - ciemnoskóra kobieta przywitała nową koleżankę, mierząc ją uważnie spojrzeniem. - Czyżbyś miała wczoraj udaną randkę?

- Ja... - zająknęła się młodsza kobieta, zastanawiając się czy nauczycielka angielskiego nie jest jasnowidzem. - Tak, coś w tym stylu...

- Dziewczyno, czemuś go wypuściła z łóżka? Wciąż masz miękkie kolana... Ach, młodość... - trajkotała jak katarynka Sharon, wyraźnie widząc zażenowanie rudowłosej i nic sobie z tego nie robiąc. Polubiła ją niemal od pierwszego wejrzenia i bardzo jej zależało, żeby dziewczyna trochę się rozluźniła, bo zdawało się, że jest wiecznie spięta. - Przystojny? Inteligentny? O inne przymioty nie muszę pytać, bo to akurat widzę po tobie doskonale... - uśmiechnęła się przekornie.

- Przystojny... i chyba niegłupi... Ale to raczej jednorazowa sprawa... - Charlie starała się zachować zimną krew, ale rozmowy tego typu były dla niej zupełnie obce, wychowano ją w inny sposób i choć zdawała sobie sprawę, że niektórzy mogą postrzegać ją jako sztywną czy pruderyjną, zasady były jej wpojone zbyt głęboko i zdecydowanie zbyt mocno by mogła je pokonać w najbliższej przyszłości.

- Jeśli do ciebie nie zadzwoni, to oznacza, że jednak głupi - skomentowała czarnoskóra. - Ale gdyby następnym razem przyniósł ci śniadanie do łóżka, to lepiej przykuj go do kaloryfera i nie wypuszczaj - mrugnęła do niej i odeszła w stronę kas.

Czarownica stała chwilę przy lodówkach z nabiałem, patrząc za oddalającą się kobietą, zszokowana. Bezpretensjonalność zawsze była cechą, którą Charlie podziwiała, właśnie taka była Luise, ale poziom nauczycielki angielskiego zdecydowanie ją przerastał, choć wiedziała, że Sharon chce się z nią zaprzyjaźnić. Rudowłosa miała wrażenie, że w najbliższych dniach stanie się prywatnym projektem nauczycielki angielskiego, nie miała tylko pewności jaki będzie jego cel.

***
17. stycznia 2011 - poniedziałek

Scott wszedł do szatni, poruszając się niczym zombie. Wzrok miał martwy, nieruchomy, cała energia z niego wyparowała. Nie mógł uwierzyć, że wszystko dookoła, wszystko, co zdążył już naprawić, rozpadło się w jednej sekundzie, w momencie, gdy rozpoznał twarz ojca Allison. Twarz Łowcy, który zaledwie piątkowej nocy, strzelał do niego z kuszy. Chwilę wcześniej, chłopiec był przekonany, że wszystko zaczyna się układać. Dziewczyna wybaczyła mu jego dziwaczne zachowanie podczas imprezy i zgodziła się dać mu drugą szansę. Teraz zaś nie miało to już najmniejszego znaczenia, bo jej ojciec był człowiekiem, który chciał go zabić.

Wilkołaki - cykl CZAROWNICA: TOM1 -TeenWolf fanfic - Derek Hale x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz