7|Rozkaz

120 11 2
                                    

— Mogę chodzić! Myślisz, że jak tu doszłam, co? — krzyknęłam podczas kłótni.

— Ale masz odpoczywać, niedawno miałaś wypadek — odparł ze spokojem Góral.

— Wielkie niedawno! Ponad miesiąc temu, to było dawno! Mamy połowę lutego! —podeszłam bliżej mężczyzny. — Jutro tu przyjdę. Nie poddam się bez walki. Mam solidne argumenty, dlaczego powinnam walczyć.

— Nie przychodź, wyraziłem się jasno. To rozkaz.

— Jeszcze nie skończyłam — rzuciłam wychodząc zdenerwowanym krokiem.

O dziwo, jest dziś spokojnie. Kilkoro Szkopów na ulicy, ale za to dużo zakochanych par ogrzewających siebie nawzajem. Jest dużo warszawiaków, którzy z desek zrobili płomień, zwany miłością. Ognisko, które z dnia na dzień rozpalają coraz bardziej.

Dziś jestem umówiona z Jasiem, w końcu uda nam się odrobić moje urodziny, które były dwa miesiące temu. A to leżałam w szpitalu, a to była u mnie rodzina lub on był na wsi. Mam na sobie jasną sukienkę kontrastującą z moim beżowym, krótkim płaszczem i białym berecikiem na głowie. Mimo, że rodzina Jasia jest na wsi, on specjalnie został dla mnie.

- Jestem, ale zaraz wychodzę! - oznajmiłam rodzicom. - Dziś, jestem umówiona z Jasiem.

- Może to już czas? - spytała mama.

- Czas na co? - spytałam się.

- Na wyjawienie uczuć. - westchnęła.

-Mamusiu.-przybliżyłam się do niej.-Kiedy będzie czas, zrobimy to oboje. Poczekam za nim tyle, ile będzie trzeba.

-No dobrze.-przytuliła mnie.-Ojciec z Maćkiem od rana chodzą po domu niecierpliwie za Tobą czekając.-śmiała się, gdy do domu weszli nasi mężczyźni.

-Jesteś!-krzyknął Maciej.-Postarał się chłop, nie zmarnuj tego. Na pewno ci się spodoba.

-To akurat prawda.-poparł go tata.

-Jesteście dziwni.-odparłam ze śmiechem.-Idę się przebrać.-weszłam do pokoju.

Założyłam na siebie długą, pudrowo różową sukienkę. Włosy związałam w luźny warkocz, na końcu zawiązując na nim białą kokardkę. Usta standardowo podkreśliłam czerwoną pomadką.

- Wyglądasz przepięknie - powiedział Maciej, gdy wyszłam z pokoju. - Jutro sobie z nim porozmawiam.

- Weź przestań - założyłam na siebie ciemny płaszcz. 

- Baw się dobrze - uśmiechnęła się mama stojąc w progu drzwi ze ścierką. - Dojdź bezpiecznie. 

- Moja mała Ola - przytulił mnie tata, a potem wyszłam z mieszkania.

U Janka

Pukam do drzwi. Słyszę ciche pomruki chłopaka. Gdy usłyszałam jego kroki, wzięłam duży wdech. 

- No nie poprawiaj się tak! - śmiałam się przez drzwi. - Moje niedoczekanie -śmieję się.

- Ola -pocałował wierzch mojej dłoni chłopak. - Wyglądasz lepiej niż Pola Negri - uśmiechnęłam się szczerze na te słowa, przekraczając próg drzwi.

- Dziękuję. Co tak przepięknie pachnie? - chłopak zdjął mój płaszcz.

- Twoje ulubione ciasto i zupa. - uśmiechnął się podając mi rękę. W tle słyszalne było 'Tango Notturno', czerwone świeczki dodawały uroku. Okna były zasłonięte, lampa stojąca w rogu jadalni dodawała lekkie oświetlenie.

- Pięknie tutaj jest - szepnęłam.

-T y też jesteś piękna. - zarumieniłam się. - Do tego tak pięknie ci w czerwieni. Smacznego. -zabraliśmy się za spożywanie zupy. Gdy skończyliśmy zjeść, Janek podał mi kawałek ciasta.

W imię miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz