Rozdział 2

13 0 0
                                    


***

Musicie wyobrazić sobie jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy idąc w środku nocy do kuchni po szklankę wody, zastałam Lokiego siedzącego na starym fotelu i przeglądającego coś w telewizji.

- A wiec postanowiłeś zostać - oznajmiłam spokojnie, ale w sumie robiąc z siebie idiotkę. Gdyby postanowił inaczej, nie siedział by tu teraz ze mną.

- Coś w tym stylu.. - obrzucił mnie tylko przelotnym spojrzeniem i wrócił do swojego wcześniejszego zajęcia.

Wreszcie miałam okazję przyjrzeć mu się trochę lepiej. W momencie ataku wszyscy gdzieś uciekali i było to zwyczajnie średnio możliwe do zrealizowania. Tymczasem teraz Bóg kłamstw, we własnej osobie siedział sobie u mnie w domu.
Czarne włosy klasycznie zaczesane do tyłu, opadały symetrycznie na plecy chłopaka. Twarz nie wyrażała w zasadzie żadnych emocji. Był obojętny. Cała sylwetka przykryta była tym jego dziwnym strojem w którym mój towarzysz nieustannie pozostawał, a który widocznie opinał jego mięśnie. Jakby nie patrzeć był całkiem przystojny. Przystojny, ale niestabilny i nie godny najmniejszego zaufania.

- Długo będziesz tu tak stała? - kłamca nawet nie próbował brzmieć przyjemnie - Czuje się nie swojo kiedy ktoś taki jak ty - zmierzył mnie wzrokiem zupełnie nie dyskretnie - zawiesza na mnie wzrok. Zajmij się czymś..ziemskim - ostatnie słowa wręcz wypluł, ale takiego zachowania najbardziej się po nim spodziewałam.

- W zasadzie to nie bo wybieram się jutro do pracy, chcesz jakieś nie wiem.. wygodniejsze ubrania? - bardzo chciał zachować dumę i się nie zgodzić , ale widać było równie jak bardzo już mu nie wygodnie w tej dziwnej zbroi.

- Przydały by się.. - chciał coś powiedzieć, ale odpowiednio wcześnie zdążyłam mu przerwać

- Uważaj bo są no wiesz, ziemskie - szepnęłam głośno przez ramię udając, że ktoś kto nie powinien może nas usłyszeć. Rzuciłam chłopakowi białą koszulkę i czarne dresy po czym skierowałam się z powrotem do swojej sypialni - Szanuj, to od przyjaciela.

Miałam okropny sen i obudziłam się drugi raz w ciągu tej nocy. Tym razem kiedy spojrzałam na wyświetlacz swojego telefonu widniała na nim czwarta trzydzieści. Nie wiedziałam co zbytnio mogę zrobić wiec zabrałam się za dokańczanie szkicu fontanny co wcześniej uniemożliwił mi pojawiający się znikąd Loki. Swoją drogą uznałam, że warto dodać jego postać do tego rysunku. Przynajmniej będzie ciekawszy i owiany lekką tajemnicą, ponieważ na razie chyba tylko ja byłam świadoma faktu, że Asgardzki bóg powrócił na ziemię.

Kiedy już wszystko było w zasadzie skończone ubrałam się w szerokie szare jeansy i bordową bluzę. Moja stylówka wyglądała codziennie w bardzo podobny sposób. Starałam ubierać się ładnie i dziewczęco, ale zachowując trochę komfortu oraz wygody, a w takich ubraniach czułam się najlepiej. Na koniec pomalowałam rzęsy i podkładem przykryłam wory pod oczami, które powstały w wyniku dzisiejszej małej dawki snu jaką sobie zaserwowałam.
Wyszłam szybko z pokoju i wstawiłam wodę na kawę. Bez tego ciężko ruszyć się z domu, a jako ze nie miałam w zwyczaju jadąc śniadań w domu był to idealny czas na doładowanie energii.
Z mojego porannego tranu wyrwał mnie nadzwyczaj spokojny głos czarnowłosego.

- Ouch wyglądasz okropnie - jak zawsze tak i dziś do bólu bezpośredni. Wszystko to było efektem nie wyspania i szczerze mówiąc spodziewałam się, że takie będą tego skutki.

- Dzięki już się przyzwyczaiłam - to była akurat prawda. Taki tryb życia mocno wszedł mi w nawyk wiec wiele nocy spędzałam albo w pracy, albo na tworzeniu swojej amatorszczyzny co skutkowało często spuchniętym oczami i ogólnym przemęczeniem.

- Często zarywasz noce?- uśmiechnęłam się lekko gdy o to zapytał, dziwna myśl powstała w mojej głowie. Może lekko go zainteresowałam i chciał się dowiedzieć czegoś więcej na mój temat.

- W sumie tak - poprawiłam opadający na twarz kosmyk włosów - jestem barmanką, wiec w weekendy będziesz do jakiejś drugiej, trzeciej sam - chłopak był lekko zaskoczony - Impreza sama się nie obsłuży - wzruszyłam ramionami i dopijając ostatni łyk kawy skierowałam się do wyjścia.

- Ale teraz jest dziesiąta, wiec chyba żadna impreza - w powietrzu zrobił coś na wzór cudzysłowiu - nie musi być obsługiwana.

- A co chciałbyś spędzić ze mną trochę czasu? - na prawdę bardzo lubiłam go denerwować mimo tego, że tak krótko się znaliśmy.

- Zbyt wysoko się cenisz. - już więcej tego poranka na mnie nie spojrzał

- Razem z Sebastianem muszę przygotować lokal, zobaczymy się potem. - Teraz już wreszcie opuściłam swoje mieszkanie. Nie wiem czy powinnam, aczkolwiek czułam się dość dziwnie. Z jednej strony Loki był całkiem okej, a z drugiej zupełnie nie nadawał się do wspólnego spędzania czasu. Choć przez to, że spadł tu z w sumie nie wiem czego mogło być przyczyną tego wszystkiego. Kłamca po prostu zapewne musiał ułożyć sobie pare spraw w tej szalonej głowie i stwierdziłam, że wypadałoby dać mu odrobinę przestrzeni.

Będąc już w klubie odłożyłam swoje rzeczy na zapleczu i udałam się na poszukiwania Seba. Zastałam go przy barze przecierającego szklanki potrzebne na dzisiejszy wieczór. Warto zauważyć, że żadne z nas nie grzeszyło talentem do sprzątania czy innych aktywności z tego rodzaju wiec wszelkie przygotowania szły nam dość powolnie.

- Cześć Harper - ramiona chłopaka mocno oplotły moje ciało.

- Cześć Sebastian - zaśmiałam się kiedy ten znowu mnie ścisnął - serio aż tak dużo się spóźniłam? - w istocie wcale tak nie było, ale ja i mój towarzysz lubiliśmy zachowywać się w ten sposób. Obydwoje byliśmy zadowoleni układem przyjaciele czasem z korzyściami i czasem czerpaliśmy z niego trochę frajdy. Jednak z życia należy korzystać, a to że pracując jako barmani mieliśmy do tego zwyczajnie więcej okazji stało się małym, nie istotnym szczegółem.
Poza tym całkiem niezłe się uzupełnialiśmy , a przez co z każdym problem mogłam się zwrócić właśnie do kolegi zza lady.

Z czyszczeniem kieliszków poradziliśmy sobie w lekko ponad dwie godziny. Zastawa była spora, a my tak jak mówiłam staraliśmy się robić wszystko co nie było wycieraniem szkła. Teraz zostało nam uzupełnienie alkoholi i całość powinno być już gotowa. Seb przyniósł skrzynki i po rozstawieniu towaru na półkach byliśmy wolni. Przynajmniej do wieczora. Usiedliśmy razem na kanapie. W zasadzie Sebastian siedział, a ja leżałam z zamkniętymi oczami opierając głowę o jego nogi. Często tak robiliśmy i bardzo to lubiłam. Brunet był wspaniałym człowiekiem i grzechem było by tego nie doceniać.

- Wiesz, że mam od wczoraj współlokatora? - zapytałam uchylając powoli powieki. Solter nie ukrywał swojego zdziwienia. Było to uzasadnione bo nigdy nie zależało mi na bliskości kogoś w moim własnym domu. Loki znalazł się tam kompletnym przypadkiem, ale nie zmieniało to faktu, że zwyczajnie był. No i wypadało się tym podzielić z w sumie najbliższą mi na ten moment osobą. - Ale to tylko przejściowe.

- Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek usłyszę to od ciebie. Chociaż jestem ciekaw ile wytrzyma - teraz jawnie się ze mnie śmiał.

- Ty wytrzymałeś zadziwiająco długo - to była akurat prawda. Ja i Seb byliśmy ze sobą blisko od samego początku liceum wiec nie miałam skrupułów żeby mu to wytknąć.

- Wiem i raczej nikt mnie nie pobije, jesteś okropnie nie znośna Harper Grey

***

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 14, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Your confusion has done damageOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz