Koniec, a może początek?

8 1 2
                                    

Szczoteczka Merida siedziała w swoim stojakowym królestwie i intensywnie rozmyślała nad nadchodzącym dniem. Miała zamiar dostać się autobusem  do fabryki muszli klozetowych w pobliskiej miejscowości. Cały czas wahała się, ponieważ mimo tych wszystkich wydarzeń była związana emocjonalnie ze swoim właścicielem i nie chciała go opuszczać. Jednak jej próby użalania się nad panem Tomaszem w sekundzie się ulotniły, kiedy usłyszała dźwięk zamykających się drzwi. Poczuła to. Poczuła ten znany jej od zawsze zapach. Woń odwiecznej rywalki i przeciwniczki. W pierwszym momencie szczotka Merida zapadła w osłupienie i nie wierzyła własnym nieistniejącym nozdrzom, że jej pan, którego uważała, za przyjaciela dopuścił się takiego czynu, wprowadził na teraz domu te zakazaną. Te zatrutą współczesną technologią machinę destrukcji i nieszczęść. Wiedziała, że to koniec. Wiedziała to wtedy, gdy pan Tomasz wszedł do łazienki i otworzył opakowanie. Wiedziała to, gdy ją wyjął i postawił na najważniejszym miejscu na umywalce oraz podłączył do prądu. Tak, to była ona, szczotka elektryczna. Ona miała zastąpić miejsce bezużytecznej już szczotki Meridy i czyścić zęby dokładniej, co było totalną bzdurą i propagandą telewizyjną. W jednej chwili Merida poczuła ucisk w plastikowym brzuchu i soczyste zamachnięcie w powietrzu. Wylądowała na bliżej niezidentyfikowanej niewygodnej powierzchni. Jej plany i chęć zostania przy właścicielu do końca użytkowania właśnie zostały przekreślone. Ale szczoteczka Merida nie czuła już nic. Nigdy nie miała w sobie takiej pustki i zarazem melancholii we wnętrzu. Czuła się odrzucona i niepotrzebna, wyrzucono ją, jak jakiegoś śmiecia na bruk chodnika i w jednej sekundzie zapomniano. Jej pan nawet się nie pożegnał... Szczoteczka Merida nie umiała w tamtym momencie myśleć racjonalnie i starała się w głowie wytłumaczyć jego zachowanie. Lecz wytłumaczenia na tak haniebny czyn nie było. Jej wzrok padl na przeciwległy kosz na śmieci, z którego nieraz śmiała się, jaki to on jest bezużyteczny i bez dachu nad klapą. Teraz wiedziała co czuł. Teraz i ona została rzucona na pastwę losu, najprawdopodobniej, gdyby została tu cała noc, pogryzłyby ją sąsiedzkie psy i taki byłby koniec. Ale czy jest jeszcze szansa? Czy jest jakaś deska ratunku i nadziei dla młodej szczoteczki bez życiowego bagażu?

Niezwykle Perypetie Szczoteczki Do ZębówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz