50.

560 23 18
                                    

Harry tej nocy nie mógł spać. Cały czas kręcił się z boku na bok i myślał o ostatniej wiadomości, którą otrzymał od Louisa.

Czytał wszystkie wiadomości, które dostał od chłopaka w ostatnim czasie. Czasem miał ochotę odpisać lub spotkać się z Louisem, jednak jego duma na to nie pozwalała.

Chciał zemścić się na szatynie za to, że doprowadził ich związek do końca, że to on zrujnował ich jedyną szansę od Simona na ujawnienie ich związku przed światem. Nie musieliby już spotykać się w tajemnicy przed wszystkimi i ukrywać tego, jak bardzo się kochają.

Przecież to była wina tylko Louisa prawda?

Tak przynajmniej wydawało się brunetowi do tej pory. Teraz jednak zrozumiał, że gdyby nie był taki zawzięty i posłuchał swoich przyjaciół naprawdę mogliby nadal być razem i żyć szczęśliwie.
Zamiast tego on chcąc zrobić wszystkim na złość związał się z Kendall, która przecież nawet go nie interesowała.

Kiedy w końcu udało mu się zasnąć koło 8 rano obudził go telefon od Nialla.

-Niall jest do cholery 8 rano.-powiedział zaspanym głosem - Ja serio pamiętam, że obiecałem Ci, że postawię Ci dzisiaj obiad ale dopiero po południu więc proszę Cię...

-Louis nie żyje - wychrypiał do słuchawki Niall

Cisza.

-Coś ty powiedział? Jeśli to żart to bardzo...

-Kurwa Harry on się zabił! - teraz już chłopak zaczął szlochać - w-w nocy skoczył z tego waszego m-mostu. Znaleźli go dwie godziny temu. Harry to nasza wina!

-Nie Niall. To moja wina. - powiedział łamiącym się głosem i szybko się rozłączył.

Z oczu chłopaka zaczęły wylewać się łzy i po chwili wybuchnął głośnym płaczem.
Właśnie zrozumiał, że stracił już na zawsze miłość swojego życia i jedyną osobą, na którą mógł zwalić za to winę był on sam.

Przez resztę dnia leżał w swoim łóżku. Wyłączył telefon bo miał już dość ciągłego wydzwaniania swoich przyjaciół i rozmyślał o tym, jak bardzo był głupi przez ten czas.

***

Pogoda była piękna. Idealna na wyjście z przyjaciółmi, ale zdecydowanie nie na pogrzeb jednego z nich.

Harry stał na uboczu wpatrując się w ludzi zgromadzonych na cmentarzu. Nie zamierzał podchodzić bliżej dopóki wszyscy ludzie się nie rozejdą i nie zostanie tam sam.

Przyglądając się zebranym na miejscu z przodu dostrzegł załamanego Nialla stojącego pomiędzy Zaynem i Liamem, którzy przytulali go i próbowali pocieszyć ale widać było, że sami się rozpadają. Kawałek dalej stali rodzice Louisa razem z jego siostrami. Żadne z nich nie potrafiło się uspokoić.

Harry nie płakał. Nie potrafił już po tym jak w dzień, w którym dowiedział się o śmierci chłopaka wylał z siebie chyba wszystkie łzy jakie posiadał.

Po godzinnej ceremonii wszyscy się rozeszli a Harry wolnym krokiem podszedł do grobu swojego (byłego) chłopaka. Zdjął z głowy czarny kapelusz, ciemne okulary, usiadł po turecku na ziemi i zaczął mówić.

-Cześć kochanie. Chyba nie mam prawa tak do ciebie mówić co? To przeze mnie tu leżysz i przeze mnie nie możemy teraz siedzieć przytuleni do siebie i cieszyć się swoją obecnością. Byłem strasznym tchórzem, że nie odpowiadałem na twoje wiadomości, ale czytałem je wszystkie po kilka razy. Nawet nie wiesz jak bardzo płakałem, kiedy oglądałem zdjęcia, które mi wysyłałeś. Przypominały mi się wtedy nasze najlepsze chwile. W sumie każda chwila spędzona z tobą była najlepsza w moim życiu, nie ważne czy się całowaliśmy, kochaliśmy czy kłóciliśmy. Z tobą to wszystko było cudowne i piękne.
Dziś w nocy podjąłem bardzo ważną decyzję. Decyzję, dzięki której niedługo się spotkamy i będziemy razem już na zawsze, o ile wybaczysz mi moje zachowanie.
Do zobaczenia niedługo Aniołku.

Po tych słowach Harry pocałował krzyż na grobie Louisa i odszedł w tylko sobie znanym kierunku.

Don't Leave Me ||Larry Stylinson InstagramOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz