One shot

556 54 184
                                    

Trzasnąłem z całej siły drzwiami. Oparłem się o nie i powoli zsunąłem na podłogę. Moje gardło rwało się w cichym szlochu. Z moich oczu nie wypłynęła ani jedna łza, choć pragnąłem, aby wyciekły gęstym potokiem i mnie uspokoiły. Nie wiedziałem, w czym dać upust emocjom. Bo było ich już za dużo...

,,Zakała rodziny"... ,,Czemu jako jedyny musisz nas tak zawodzić?"... ,,Weź przykład ze swojego rodzeństwa! Nie możesz być jak oni?!"... ,,Czemu ty musisz być inny?"... ,,Nie pasujesz do nas! Wynoś się!"

To tylko część wiązanek, jakie posypywały się przy każdej mojej kłótni z rodzicami. A było ich sporo...

Powszechnie wiadomo, że byłem znany z mojego specyficznego humoru i buntownictwa. Odbiegało to od norm zachowania wśród mojej rodziny. Dlatego byłem typową czarną owcą. Co prawda z tego można było potem układać świetne żarty drażniące Mike'a, ale i tak nie było mi z tym przyjemnie.

Najgorzej zawsze było dla mnie w święta. Musiałem siedzieć wśród tych ludzi sztywnych jak kij w dupie i próbować się nie odzywać. Choć i tak nigdy mi się to nie udawało. I to właśnie ja byłem powodem wszystkich rodzinnych konfliktów. Dlatego w tym roku rodzice po raz pierwszy okazali się być miłosierni.

- Zostajesz w domu. Mamy cię serdecznie dość. Ostatnio przez ciebie babcia prawie dostała zawału. W święta przesiedzisz w domu i przemyślisz swoje zachowanie.

Opcja ta wydawała mi się z początku cudowna. Lecz wszystko zmieniło się, gdy usłyszałem dalsze warunki.

- Jedzenie będziesz miał w lodówce. Drzwi będą zamknięte aż do naszego powrotu. Okna też odpowiednio zabezpieczymy, abyś nie mógł nigdzie wychodzić. Masz przemyśleć własne zachowanie w samotności.

Dodatkowo konfiskata telefonu, komputera i wszelkich innych środków, którymi mógłbym się komunikować. Gdy patrzyłem jak odjeżdżają, czułem się jak zamknięty w klatce. Mimo że byłem już prawie dorosły, to teraz nie miałem najmniejszego prawa do decydowania o samym sobie.

Kopnąłem z frustracji krzesło, które przewróciło się z hukiem. Cisza panująca w domu mnie dobijała. A zwykle była ona moim największym marzeniem. Otarłem łzy wiedząc, że najbliższe kilka dni spędzę w całkowitym odosobnieniu.

Chodziłem po domu i szukałem jakiejkolwiek możliwości na wyjście na zewnątrz. Przewidzieli wszystko. Okna na parterze były zamknięte specjalnym zamkiem antywłamaniowym, do którego klucz mój ojciec miał przy sobie. Wszystkie drzwi były szczelnie zaryglowane. Nawet te od garażu. Uderzyłem w nie z całej siły. Pozostawiłem po sobie charakterystyczne wygięcie blachy.

Wyjrzałem przez okno. Zaczęło się ściemniać. Westchnąłem. Krótkie dni i długie noce wyraźnie mi nie sprzyjały. Nawet jeśli próbowałem choć przez chwilę być wesoły, tak mrok panujący wokoło szybko to wypierał pozostawiając przygnębienie. Tym razem nie mogło być wyjątku...

Włączyłem telewizor. Było to jedyne urządzenie do celów rozrywkowych, z którego mogłem teraz korzystać. Na co dzień go unikałem, ale teraz musiałem zrobić wyjątek. Bo ta cisza panująca wokół wyraźnie mnie wykańczała.

Przełączyłem na kanał z kreskówkami i poszedłem do lodówki. Skrzywiłem się lekko. Najlepsze smaczki zabrali na wigilię. Zostawili mi jakieś resztki, których nawet nie chciało mi się jeść. Chwyciłem mleko i znalazłem w szufladzie budyń czekoladowy. To nigdy nie mogło mi się znudzić.

Ugotowałem sobie tego cały garnek (omal nie spalając kuchni) i usiadłem z wielką łyżką przed telewizorem. Na zegarze wybiła godzina 19. Minęło tak niewiele czasu, a ja już nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Już wiedziałem, co musiał czuć Kevin...

Gwiazdkowy prezent //REDDIE - OneShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz