Rozdział 32. Wiadomość.

183 10 7
                                    

/Wiktoria/

Gdy tylko karetki zaparkowały pod szpitalem spojrzałam na brata. Wyszłam z karetki gdzie za mną wyszedł Banach. Kuba i Basia wyjęli noszę z moim bratem. Wytarłam oczy pociągając nosem. Weszłam do szpitala. Za mną szedł Kuba razem z Basią którzy pchali noszę. Zauważałam, że w szpitalu stali wszyscy lekarze, cała nasza stacja ratowników medycznych oraz parę pielęgniarek. Widziałam nawet część pacjentów. Stanęłam przy noszach na których leżał mój brat. Załoga Banacha i Góry oraz Martyna dołączyli do reszty ratowników.

-Moi drodzy. Kilkanaście minut temu... Zmarł ratownik medyczny. Gabriel Mściwój Nowak.- Powiedziałam gdy po policzku spłynęła mi łza.- Gabryś on... Myślę, że dla każdego był kimś ważnym. Bratem, przyjacielem lub nawet częścią rodziny. Ale przede wszystkim. Był on bohaterem. Zawsze ryzykował własne życie by uratować ludzkie życie. To wielka tragedia gdy tak ważna osoba musi odejść. Więc należy mu się godne pożegnanie.- Powiedziałam mając oczy pełne łez. Ja razem z personelem szpitala jak i ratownikami ustawiliśmy się wokół noszy. Dołączyli do nas pacjenci szpitala. Czułam, że zaraz nie dam rady i rozpłaczę się. Musiałam jeszcze powiedzieć o tym mamie i Marynie.- Dziękuje z całego serca zespołowi doktora Wiktora Banacha którzy walczyli do końca by uratować  życie mojego brata. Dziękuję jeszcze raz.- Powiedziałam po czym wyszłam ze szpitala. Nie dałam rady. Rozpłakałam się. Poczułam jak ktoś mnie przytula. To była doktor Anna.

-Wika... Zdjąłem mu nieśmiertelnik. Wiem, że powinnaś go wziąć razem z jego łańcuszkiem.- Powiedział Kuba. Spojrzałam na niego zapłakana. Wzięłam nieśmiertelnik mojego brata. Założyłam go.

-K-Kuba ja nie dam r-rady p-powiedzieć mamie i Marynie o...- Nie dokończyłam bo czułam, że zaraz rozpłaczę się jeszcze bardziej. Poszłam się przejść do kostnicy. Akurat Consalida zszywała rany mojego brata. Podeszłam do niego.- W-Wygląda jakby spał.- Powiedziałam ledwo mocząc szmatkę i wycierając krew.

-Przykro mi, że... On nie żyje.- Powiedziała lekarka. Spojrzałam na nią.

-Wolałabym żebym to ja umarła, a on żył. On nawet nie usłyszy jak jego synek zaczyna mówić.- Powiedziałam gdy łzy spływały mi po policzkach.

/Maryna/

Usłyszałam jak dzwoni mój telefon. Był to Kuba. Od razu odebrałam.

-No i co?- Spytałam się karmiąc Wiktorka kaszką.

-Są w szpitalu.- Powiedział Kuba. Spojrzałam na mamę mojego męża.

-Co z nimi?-Spytałam wycierając buźkę synka.

-Dada.- Powiedział Wiktorek. Uśmiechnęłam się lekko.

-Przyjedźcie do szpitala. To nie jest rozmowa na telefon.- Powiedział Kuba. Kiedy się rozłączył wzięłam synka do nosidełka. Poszłyśmy do limuzyny. Mój kierowca wsiadł za kierownice.

/Wiktoria/

Siedziałam na ławce koło szpitala. Patrzyłam na nieśmiertelnik brata który trzymałam w rękach. Była na nim krew. Na moich ubraniach, dłoniach i twarzy też. Łzy nadal spływały mi po policzkach. W pewnej chwili zauważyłam jak parkuje pod szpitalem limuzyna. Wysiadły z niej moja mama i Maryna. Podeszła do nich Anna która wzięła od Maryny nosidełko z Wiktorkiem. Kiedy moja rodzicielka i Maryna podchodziły do mnie szybkim krokiem ja wstałam z ławki.

-Wiktoria dziecko ty moje. Nic ci nie jest?- Spytała się moja mama zmartwionym głosem. Pociągnęłam nosem.

-N-Nie.- Powiedziałam ze łzami.

-Czemu masz krew na ubraniach i co z Gabrysiem?- Spytała się Maryna gdy ponowna fala łez zaczęła spływać mi po policzkach.- Wika nie. Błagam nie mów, że Gabryś nie żyje.- Powiedziała zrozpaczona Maryna. Nie dałam rady i rozpłakałam się. Po około godzinie poszłam z mamą, Maryną do kostnicy gdzie leżało pozszywane ciało Gabrysia. Wyglądał jakby spał. Jednak gdy tylko spojrzałam na ciało brata. Od razu wyszłam z pomieszczenia.

/Olga/

Nie to nie może być prawda. Mój syn. On... On odszedł. Gabryś był za młody na śmierć. Widziałam jak teraz to przeżywa moja córka i Maryna. W dodatku pewnie paparazzi się o tym dowiedzą. Ale ja mam to gdzieś. Muszę teraz zająć się sprawami pogrzebu.

Niezawodny.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz