— Zgłosiłem się do wymiany między szkolnej — powiedział Remus mamie, która odziwo wróciła wcześniej i nie była pijana.
— Super — mruknęła, przeglądając coś w telefonie.
— Za dwa tygodnie jadę na tydzień. Zgadzasz się mamo?
— Tak, myślę, że John się zgodzi.
— John... Aha....
Remus pogrzebał w brokułach. Nie miał ochoty na jedzenie.
— Nie jestem głodny.
— Co ostatnio jadłeś? — zapytała Hope.
— Niedawno wafle.
— Nie kłam. Schudłeś ostatnio. Bluzka, którą masz na sobie wisi poprostu.
— Zdaje ci się Mamo.
— Nie zdaje mi się. Podwiń koszulkę.
Remus spanikował. Patrzył się przerażony na matkę,a ta czekała aż zrobi to co kazała.
— Podwiń bluzkę.
Remus delikatnie podwinął koszulkę ukazując zbyt bardzo widoczne żebra. Chwilę potem opuścił ją i odwrócił się mając zamiar pójść do pokoju.
— Remusie co się dzieje? Proszę usiądź.
Szatyn odwrócił się w stronę mamy. Łzy nalewaly się do oczu.
— Co się dzieje? — zapytała mama kładąc dłoń na ramię syna.
— Mam dosyć tego, że wracasz późno do domu. Pijana. Zaczęłaś dużo palić. Widziałem siniaki na ramionach, albo nogach. On cię bije.
Hope popatrzyła się zdziwiona na syna.
— Remus, skąd taki pomysł? Przewrócialm się kiedyś w pracy, a jeszcze kiedyś uderzyłam w klamkę. Naprawdę nie martw się o mnie. Skup się na sobie bo marnie wyglądasz. Naprawdę, Remus jeśli nie zmienisz tego, będę zmuszona zapisać cię gdzieś żeby Ci pomogli, a wiem, że tego nie lubisz.
Remus nic nie odpowiedział. Odwrócił się i poszedł na dwór. Powoli się ściemniało. Usiadł na schodkach przed drzwiami. Przyglądał się Charliemu, który biegał wesoło przy drodze bawiąc się swoją kostką. Gdzieś daleko rozległ się głos gwałtownego chamowania. Remus zignorował to. Wyciągnął z kieszonki notesik z długopisem, który zawsze miał przy sobie. Otworzył na pustej stronie. Sięgnął po ołówek, który także miał zawsze w kieszonce i zaczął szkicować Charliego, który wesoło w dalszym ciągu się bawił. Po naszkicowaniu zwierzaka, zaczął poprawiać go czarnym długopisem. Charlie wbiegł lekko na drogę, a chwilę potem stanął na chodniku, gryząc kostkę. Gdzieś niedaleko jechał samochód. Remus spojrzał na psa i widział jak siedzi sobie teraz na trawniku. Popatrzył się na rysunek. Zaczął go dokanczac. W ułamku sekundy samochód wjechał na trawnik, rozległ się pisk psa, a kierowca minął dom. Na szczęście nie wjechał w niego. Szatyn popatrzył się w stronę psa. Zrobiło mu się słabo i miał zamiar zwymiotować. Wokół psa było pełno krwi. Został przejechany. Lupin spojrzał w stronę samochodu, który uderzył w drzewo. Jakiś mężczyzna uwolnił się. Szatyn poczol gniew. Chciał krzyczeć. Wstał. Podszedł do mężczyzny. Nie znał go. Zamachnął się i uderzył go w twarz pięcią.
— Remus! John! — Hope pobiegła do Remusa i nieznajomego.
— Ten... Ten dupek— wyspał zielonooki. — przejechał Charliego!
— John? —mama zapytała.
— Hope, witaj. Ten gówniarz podnosi na mnie głos. Nie wychowany!
CZYTASZ
𝐅𝐫𝐨𝐦 𝐭𝐡𝐞 𝐟𝐢𝐫𝐬𝐭 𝐜𝐫𝐲 𝐮𝐧𝐭𝐢𝐥 𝐝𝐞𝐚𝐭𝐡 | 𝐰𝐨𝐥𝐟𝐬𝐭𝐚𝐫
Fanfiction7 dni 168 godzin 10 080 minut 604 800 sekund Tydzień na poznanie się