Stanley, Bill i Georgie obierali arbuzy w kuchni. Było to nie lada wyzwanie szczególnie dla sześciolatka jakim był mały Denbrough. Do takich owoców potrzeba siły więc blond włosy chłopak pomagał mu idealnie je przecinać. Jego zachwycony brat z czułością patrzył na tę dwójkę.Wracając do drugiej pary, mianowicie Richiego i Eddiego, sprawa miała się nieco inaczej.
- Jestem pewny, że to nie przypadek. Po co oni nas tu ściągnęli? Zaraz się dowiem.
Po krótkim spędzeniu czasu z okularnikiem Eddie miał już ewidentnie dość tego towarzystwa. Kto normalny wytrzymuje z kimś takim jak Tozier? No właśnie. Mało kto.
- Eds, spokojnie. - Richie położył dłoń na udzie chłopaka chcąc go zatrzymać.
Popatrzył chwilę to na swoją rękę, to na twarz kolegi i momentalnie się czerwieniąc zabrał z powrotem. Patrzyli jeszcze chwile na siebie a potem Eddie podniósł się chcąc znaleźć przyjaciół wraz z Georgiem.
- To dla ciebie Eddie. - Georgie z uśmiechem wybiegł na powitanie brunetowi i podał mu talerz. Były na nim idealnie pokrojone arbuzy.
- Dziękuję mały, ale tym mnie nie przekupicie - spojrzał na Stana i Billa którzy bacznie obserwowali scenkę.
- Przekupimy? O czym ty mówisz? - odezwał się blondyn.
- Może o tym czemu jesteśmy tutaj z Edsem i to jeszcze od tak po prostu? - Dołączył do nich Richie.
- M-mieliście zająć s-się sobą. - Wzruszył ramionami Bill.
Dwójka chłopców popatrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami. Coś tu nie grało. Za chwilę mieli się dowiedzieć co.
- Przyszedłem tu pobawić się z Georgem, Eddie tak samo. Co wy znów kombinujecie?
- P-po-możecie jedząc a-arbuziki. - Uśmiech, który pojawił się na twarzy Billa był niezręczny.
- Powiedz im albo to się źle skończy Billy. Mówię serio. - Zdenerwowany Stanley trzepnął swojego chłopaka w ramię.
- Powiedzieć co? - Dwójka wstrzymała oddech.
- C-chcieliśmy żebyście s-spędzili z-ze sobą trochę czasu d-do końca następnego m-miesiąca. Wiecie, t-trochę się poznali...
- Mamy początek kwietnia Bill, poza tym znamy się, więc w czym problem?
- Jest problem. Musicie o czymś wiedzieć. - Stan po chwili trzymał w dłoni dwa złote bileciki.
- Okej mam rozumieć, że to wasze bilety wstępu na konkurs? Gratuluję. - Prychnął Eddie.
- My akurat mamy swoje tu. - Bill wyciągnął kolejne kawałki papieru ze spodni.
- Co masz na myśli mówiąc „swoje"? - Zapytał spokojnie Richie.
- Pozwoliliśmy sobie wypełnić pewnien formularz, zamiast pewnych dwóch chłopaków i oddać pewnemu nauczycielowi, który z chęcią przyjął kolejną parę. - Stanley powoli tłumaczył i czekał na reakcję dwójki chłopców.
Nastąpiła chwila ciszy. Ani do Eddiego ani do Richiego nie dotarło co właśnie usłyszeli. Kasprak wreszcie postanowił się upewnić...
- ŻE CO ZROBIŁEŚ?! - Krzyknął.
- E-eddie, Eddie s-spokojnie. Wyświadczyliśmy w-wam tylko przysługę... - Odparł Bill z ciągłym uśmiechem.
- Georgie dawaj arbuza, muszę ochłonąć.
Chłopiec, który do tej pory stał z boku, podszedł i wręczył brunetowi talerz. Po chwili zaczął połykać owoce. Do wspólnego jedzenia dołączył chłopak, który miał być jego partnerem w konkursie.
- No to teraz jaśniej. W co dokładnie nas wpakowaliście? - Richie rozsiadł się na kanapie i zaczął słuchać.
—————————————————————
To ma około 420 słów
Zajęło mi ponad tydzień
I JEST ZNÓW O ARBUZACHJuż chciałam pisać że może będzie na 24 grudnia ALE ZNAJĄC MNIE to może nie być także
Dobranoc/Miłego dnia❤️
CZYTASZ
Prettiest 「reddie & stenbrough」
FanfictionW liceum w Derry odbywa się pewien konkurs, do którego musi się zgłosić chociaż jedna para z każdej klasy. Jaki Stanley wraz z Billem zrealizuje plan i jak potoczy się szkolne show?