- Stan! - Georgie rzucił się na loczka.- Haha, cześć.
- Nie było cię tydzień ale Billy mówił, że w końcu przyjdziesz!
- A jakbym nie przyszedł? - uśmiechnął się Stan.
- Sam bym do ciebie poszedł. - Dumnie odparł George.
- Napewno nie. Chyba, że ze mną. - wtrącił się Bill, który wszedł do kuchni.
Stanley podszedł do niego a ten zaczął szeptać mu na ucho. Mały chłopiec obok nasłuchiwał podczas gdy ktoś właśnie tupał na korytarzu.
- Georgie, jeden z „przyjaciół" dotarł na miejsce. Wdrażamy plan pierwszy. - Brat również szepnął do malucha.
- Dobrze.
Po udanej szarpaninie z tenisówkami do pomieszczenia powoli wszedł niski brunet. Rozglądał się jak zawsze z politowaniem - w domu Billa panował duży bałagan, widać że mieszka tu ktoś młodszy niż chłopcy.
- To co? Jak tam spacer i co robimy? - zagadnął Eddie po krótkiej ciszy.
- Byliśmy w parku karmić żyrafy! Dałem im arbuzy, zostało mi kilka. Pójdę i ci pokażę.
Zanim Kaspbrak zdążył zaprotestować małego Denbrougha już nie było. Cóż, teraz będzie musiał skosztować przysmaku żyraf.
- Skąd wzięliście żyrafy w parku? W dodatku karmione arbuzami?
- Zadajesz za dużo pytań, o tym kiedy indziej. - Szybko odparł Bill. Eddie dziwnie spojrzał się na przyjaciela po czym wzruszył ramionami.
Trzeba było jakoś wymknąć z tej sytuacji. George niezbyt przyswajał szybkie informacje, a jako że to małe dziecko wszystko mu się pomieszało. Mieli być w zoo i karmić żyrafy kostkami cukru. Po drodze wstąpiliby do warzywniaka po arbuzy dla Stana i wrócili do domu przez park. Wyszło jak wyszło ale na szczęście był ktoś tak mądry jak Bill.
W tym czasie bez ostrzeżenia do domu wparował jeszcze jeden gość, na którego widok podskoczyła cała trójka. Najbardziej Eddie, ponieważ w ogóle nie spodziewał się dziś tego chłopaka. A już napewno nie tu.
Richard Tozier ceremonialnie ukłonił się przed chłopcami. Okulary ześlizgnęły mu się z nosa, ale jako że miał dobry refleks szybko wylądowały w jego dłoni.
- Witam Drogie panienki.
- Hej Richie. - odpowiedzieli w tym samym momencie Stanley i Bill. Nie słysząc odpowiedzi od Edsa chłopiec spojrzał na niego, podczas gdy ten już wyciągał inhalator.
- Siemasz ślicznotko. Nie wiedziałem, że masz siostrzyczkę Billy. - Wyszczerzył się Tozier.
- Nie jestem dziewczyną. - Mruknął pod nosem brunet.
- Masz rację założę okulary.
- I co? - Spytał Kaspbrak po chwili. Richard wlepiał w niego swoje wielkie ślepia dodatkowo powiększone przez szkła.
- Nie widzę różnicy.
Właśnie w tej chwili dotarł do nich Georgie niosąc cztery wielkie arbuzy. Na widok kolejnej osoby, ze stresu upuścił je na ziemię. Popatrzył na nie chwilę po czym jak gdyby nigdy nic wziął z powrotem i podszedł do każdego wręczając po jednym. Zatrzymując się na końcu przy Stanie stwierdził na głos:
- Staaaan zrobisz tak jak ostatnio jak do nas przyszedłeś? Wtedy w nocy jak miałeś arbuzy o tu. - Włożył dwa owoce pod koszulkę.
W tym momencie oczy Stana były większe nawet od tych Richiego. Ostatniej nocy kiedy tu był...Cóż, działo się dużo dziwnych rzeczy.
- Chyba ci się przyśniło... - Bill wyjął arbuzy i odłożył na blat.
Tymczasem Richie siedząc w kącie umierał ze śmiechu. Podszedł do niego Eddie i oparł się o ścianę obok. Po kilku spojrzeniach w stronę chłopca, okularnik pociągnął go za rękę. Ten upadł z głośnym hukiem na podłogę.
- Pojebało cię? Chcesz żebym złamał sobie kręgosłup? Wiesz jakie to niebezpieczne?
- Niebezpieczne jest siedzenie koło mnie, więc nie wiem po co tu podszedłeś kochanie.
—————————————————————
Taki sobie rozdział ale trudno
Obiecuje coś się zacznie dziać i wrócimy do zamysłu z pierwszego rozdziału
TRZA TROCHE PODBUDOWAĆ HISTORYJEKiedyś poprawię tą książkę ale narazie chcę ją chociaż skończyć
I któryś raz przepraszam za powtórzenia w imionach ale nie panuję nad tym Staram się
CZYTASZ
Prettiest 「reddie & stenbrough」
Fiksi PenggemarW liceum w Derry odbywa się pewien konkurs, do którego musi się zgłosić chociaż jedna para z każdej klasy. Jaki Stanley wraz z Billem zrealizuje plan i jak potoczy się szkolne show?