VI. Kiedy trafisz do Skrzydła Szpitalnego

556 27 7
                                    

                     Harry

Otworzyłam delikatnie oczy, a gdy poczułam silny ból w nadgarstku wszystkie wspomnienia z wczorajszego wieczoru wróciły. Wszystkie słowa Liama dźwięczały mi w głowie, a do oczu znowu zbierały się łzy. Jak on mógł mnie tak potraktować. Nic mu przecież nie zrobiłam. Ocenia Harrego z góry nie znając go i jeszcze mnie obraża. Co mu się stało?

Leżałam na plecach i nawet nie byłam w stanie się ruszyć. Chciałam zawołać panią Pomfrey, ale z moich ust wydobył się tylko dziwny skrzeczący dźwięk. Poczułam suchość w gardle. Zebrałam w sobie siły i delikatnie uniosłam głowę, a wtedy zaskoczenie wymalowało się na mojej twarzy. Harry siedział oparty głową o materac mojego łóżka, trzymając dłoń na kołdrze w miejscu, gdzie leżała moja. Opadłam spowrotem ciężko na łóżko, co najwidoczniej wystarczyło, by go zbudzić. Gdy zobaczył, że nie śpię, natychmiast podniósł się i zasypał mnie pytaniami.

- Jak się czujesz? Wszystko w porządku? Zawołać panią Pomfrey?

- W...wody - wydusiłam z trudem i powoli zdrową ręką wskazałam na szklankę stojącą na stoliku obok łóżka.

- Już, już - chwycił ją i na chwilę się zawahał. - Pomóc ci, czy dasz radę?

Wyciągnęłam rękę, by odebrać od niego ciecz. Zaczęłam łapczywie pić. Gdy skończyłam oddałam mu szklankę.

- Od razu lepiej, dziękuję - uśmiechnęłam delikatnie.

- Już wszystko w porządku? Bardzo boli cię ręka? - zapytał, a w jego oczach dostrzegłam troskę.

- Do wytrzymania. Jestem trochę osłabiona. - wyjaśniłam.

- Rozumiem. Zaraz zaczynają się lekcje, ale wpadnę do ciebie później...znaczy jeśli chcesz. Bo wiesz...słyszałem wszystko.

- Harry wiem o czym myślisz i przestań. To nie twoja wina. On cię nawet nie zna, a od sytuacji w pociągu twoje imię działa na niego jak płachta na byka - mruknęłam. - Niczym się nie przejmuj, jego wybór.

- Nie chodzi mi o to. Znaczy...

- Zmykaj na lekcję chłopcze, a skoro panna T.N się obudziła to muszę ją obejrzeć - znikąd pojawiła się Madam Pomfrey, przerywając nam rozmowę.

- Dokończymy rozmowę później. Narazie Harry.

Okazało się, że już pod wieczór mogłam wrócić do siebie. Oczywiście musiałam uważać na rękę i oszczędzać siły, ponieważ podobno mam przeciążony organizm. W pokoju wspólnym zauważyłam Pottera siedzącego przy kominku razem z Hermioną i Ronem.

- Hej wszystkim. - powiedziałam uśmiechając się.

- T.I.

- Dobrze, że już jesteś. Proszę wybij mu z głowy jego durne pomysły - odezwała się Hermiona.

- Jakie durne pomysły? - zmarszczyłam brwi.

- Chciał się się odegrać na tym przyjemniaczku, który cię obrażał - wyjaśnił Ron.

- Harry... Dziękuję za wsparcie, ale naprawdę nie trzeba. To nic nie da. W ogóle bardzo jestem ci wdzięczna, że zaniosłeś mnie do skrzydła szpitalnego - położyłam mu rękę na ramieniu  - To nie lada wyczyn, jestem dość ciężka.

- Nie jesteś i nie mogłem cię zostawić, jesteś dla mnie ważna - spojrzał mi w oczy ale zaraz sie zmieszał. - To znaczy, wiesz, bo przyjaciółki są ważne. Hermiona też jest ważna.

Parsknęłam śmiechem razem z Hermioną, a chłopcy popatrzyli na nas pytająco.

- Uroczy jesteś.

                        Ron

Harry Potter || Boyfriend Scenarios [Wolno Pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz