Rozdział 2

994 99 13
                                    

Z głębokiego snu wybudził mnie głośny szum zawieruchy na dworze. Z początku musiałam zastanowić się, gdzie w ogóle jestem. Przetarłam zaspane oczy i dopiero po tym, wysunęłam się spod ciepłej kołdry. Chwyciłam za puchaty szlafrok, który zarzuciłam na plecy i przewiązałam w pasie. Stopy wsunęłam w kapcie. Gotowa rozpocząć nowy dzień, zeszłam na dół. Spodziewałam się cioci lub wuja, a nie widoku, na który prawie klęknęłam. Nawet zapach świeżo zmielonej kawy nie pobudził mnie na tyle, żeby zignorować człowieka, który całe życie był moim przysłowiowym wrzodem na tyłku.

– Artur – jęknęłam z głębokim rozczarowaniem, pomieszanym w tym momencie z dziwnym rozemocjonowaniem. Mocno bijące serce wytłumaczyłam sobie naszą wzajemną niechęcią oraz niemiłym pożegnaniu.

– Spodziewałaś się Mikołaja albo jego pomocników? – zadrwił, przystawiając kubek do ust. Po upiciu gorącego napoju, odstawił go na bok, a mnie obdarzył przenikliwym spojrzeniem. – Na prezenty musisz sobie zasłużyć. – Moje milczenie przyjął bez skrępowania. Z cwanym uśmiechem na twarzy rozłożył szeroko ramiona, ale to jakie ramiona! Szerokie, męskie i w całości pokryte tatuażami! – Nie przywitasz się, Cukierasie?

Zatrzepotałam rzęsami. Zrobiło mi się głupio, że w sypialni nie zadbałam o normalne ubrania. Gdybym nie wyszła ubrana w pluszową piżamę i jeszcze cieplejszy szlafrok, może poczułabym się pewniej. Po chwili przyszedł czas na kubeł zimnej wody. Akurat Artur był ostatnią osobą z którą miałabym ochotę rozmawiać, a już w ogóle nie pozwoliłabym mu się przytulić! Nie interesowało mnie jego zdanie!

– Dzień dobry. – Mój głos zabrzmiał nawet chłodno. Prawie tak samo, jak krajobraz za oknem. – Nie spodziewałam się tu akurat ciebie.

Mężczyzna opuścił rękę, a drugą podrapał się po sześciopaku, na widok którego nie potrafiłam odwrócić wzroku. Zagryzłam wnętrze policzka i zbierając się na odwagę, podeszłam do szafki ze szklankami, aby nalać sobie wody. Musiałam wykonać jakąś czynność, żeby nie pokazać strachu czy niepewności. Nie mogłam się po prostu wycofać.

– Jak zwykle lodowa panienka. Przyznam się szczerze, że ja też nie wiedziałem o twoim przyjeździe. Aż do wczorajszego wieczora.

– Yhm... – Upiłam łyk, który z ledwością połknęłam. Dotychczas nie oglądałam mężczyzn w samych bokserkach, a widok przede mną bardzo mnie zawstydzał. Podeszłam do parapetu i udałam, że ciekawszy mam za szybą.

– Wyrosłaś – stwierdził, podchodząc bliżej. Napięłam całe ciało, jakby szykując się do odepchnięcia ataku. – Ale piegi ci nie znikły.

Gwałtownie odwróciłam się w jego stronę. Niestety nosem wpadłam wprost na męski, nagi tors. Ściskając szklankę, uniosłam hardo podbródek.

– Zauważyłeś to z daleka i dosłownie w kilka sekund? – warknęłam, sztyletując go na wskroś.

– Zauważyłem też wiele innych rzeczy – szepnął, a potem dmuchnął mi w twarz. Poczerwieniałam ze złości.

Jak on mnie zawsze denerwował! Cofnęłam się myślami do nastoletnich czasów, kiedy każda nasza wymiana zdań zapowiadała gorącą wojnę, a niejednokrotne skrzyżowanie wzroku, bitwę na siły. Jednego nigdy nie mogłam przemóc. Zażenowania, gdy Artur wytykał mi mankamenty urody. Nawiązanie do piegów, które od zawsze uparcie zasłaniałam fluidem, było jednym z nich.

– Niby jakich? – fuknęłam, ledwo panując nad drżącymi rękami.

– Wypiękniałaś. – Zgasił mnie. Uniosłam wysoko brwi, nie wierząc co słyszę. Do tej pory byłam „brzydulą", „paskudą" a nawet „strachem na wróble".

ŚWIĄTECZNY KLIMATOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz