W Londynie panowała grobowa cisza - jak to w typową, angielską noc. Powietrze było gęste i ciężkie, a biała mgła, jak jedna wieka chmura, niezmiernie ograniczała widoczność. Było późno w nocy, wszyscy mieszkańcy już spali, więc nic dziwnego, że naokoło było głucho.Wszystko było względnie normalne, jednak gdyby ktoś się bardziej skupił i wczuł, napewno odczuł by niepokojącą, tajemniczą atmosferę, która otaczała miasto tej nocy. Czuło się wtedy nad wyraz niebezpiecznie, miało się wrażenie, że w każdej chwili ktoś może wyłonić się z mlecznej mgły i zaatakować. Powietrze było przepełnione uczuciem lęku i grozy.
Wprawny słuchacz mógł zauważyć poza atmosferą i mglistym widokiem coś jeszcze. Z okolicy Whitechapel rozlegały się niepokojące dźwięki. Można było usłyszeć stukot, huk i krzyki, jednak tym, co przerażało jeszcze bardziej, był donośny śmiech, który tak bardzo kontrastował z innymi hałasami. Miał w sobie coś psychicznego, chorego... To nie był śmiech normalnej osoby... Był złowrogi i pełen niezdrowej radości. Wiadomo było jedno - tam, skąd dochodzi, nie dzieją się normalne rzeczy...
Jednak nikt tego nie słyszał. Nikogo nie było w pobliżu. Wszyscy siedzieli bezpiecznie w swoich domach. Dlatego nikt nie mógł tego powstrzymać. Brutalny morderca zaatakował ponownie... A teraz się śmiał, choć nie było w tym nic śmiesznego.
-ˋˏ✄┈┈┈┈┈┈┈┈┈┈┈┈┈
Zabiła tą brudną kurtyzanę. I dobrze, zasługiwała na to! Głupia, nie umiała docenić daru, jaki otrzymała od losu! Teraz niech gnije pod ziemią!
Tak właśnie myślała. Nie widziała nic złego w mordowaniu ich. Wręcz przeciwnie, uważała, że daje światu sprawiedliwość. A co ważniejsze, miała z tego ogromną satysfakcję! Widok zmasakrowanych zwłok ofiary napawał ją ogromną radością.
Śmiała się głośno i kręciła w dziwnym tańcu na tyłach domu ofiary, nie zważając na porozrzucane części ciała i krew, której kałuże pokrywały grunt. Sama była cała brudna w szkarłatnym płynie, a jej długie, ciemnobrązowe włosy, wcześniej starannie związane czerwoną wstążką, teraz były w nieładzie, posklejane krwią i śliną, a wstążka, trzymająca je w kupie, gdzieś zniknęła. Lecz ona nie zwracała na to uwagi, zdawała się nawet tego nie zauważać. Trwała w jakiejś ekstazie, pełna emocji zapomniała o całym świecie i zatraciła się w tym makabrycznym tańcu.
W pewnym momencie jednak dostrzegła ludzką figurę, stojącą przed nią. Zatrzymała się, zaskoczona. Po krótkiej chwili jednak na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Niezmiernie uradowała się na widok znajomej kobiety.
-ˋˏ✄┈┈┈┈┈┈┈┈┈┈┈┈┈
- Co Ty robisz?! - spytała, oburzona. Miała śmiertelnie poważny wyraz twarzy. Była zniesmaczona i zirytowana zachowaniem wspólnika. To było takie lekkomyślne! Jeszcze ktoś by usłyszał... A poza tym, tańczenie naokoło zakrwawionych zwłok nie było czymś normalnym. Jeszcze bardziej obrzydliwe niż samo morderstwo...
- Madame! - usłyszała w odpowiedzi zaskoczony, lecz radosny okrzyk - Co Ty tu robisz? Miałaś być na przyjęciu! Sama mówiłaś, że musisz mieć alibi!
- Wyszłam na chwilę. I widzę, że dobrze zrobiłam... - odrzekła poważnym, gburowatym tonem.
Jej towarzysz zdawał się nie zauważać pretensji. Jedynie się szeroko uśmiechnął. Szczerze mówiąc, przeraził ją ten widok. Nienaturalnie było widzieć taki uśmiech u osoby, która przed chwilą kogoś zamordowała, i której twarz była pełna plam krwi. Chociaż, znając swojego wspólnika, nie powinna się dziwić... Był nieco... specyficzny, jeśli można by to tak ująć.
CZYTASZ
(Opis!) ❝𝐓𝐲𝐦 𝐫𝐚𝐳𝐞𝐦 𝐧𝐢𝐞 𝐩𝐫𝐳𝐞𝐠𝐫𝐚𝐦!❞ || Kuroshitsuji one-shot
FanfictionCzęść 2. specjalu na 100 obserwujących _______________________________ ❝𝐂𝐥𝐢𝐦𝐛𝐢𝐧𝐠 𝐨𝐮𝐭 𝐭𝐡𝐞 𝐛𝐚𝐜𝐤 𝐝𝐨𝐨𝐫, 𝐝𝐢𝐝𝐧'𝐭 𝐥𝐞𝐚𝐯𝐞 𝐚 𝐦𝐚𝐫𝐤 𝐍𝐨 𝐨𝐧𝐞 𝐤𝐧𝐨𝐰𝐬 𝐢𝐭'𝐬 𝐲𝐨𝐮, 𝐌𝐢𝐬𝐬 𝐉𝐚𝐜𝐤𝐬𝐨𝐧 𝐅𝐨𝐮𝐧𝐝 𝐚𝐧𝐨𝐭𝐡𝐞𝐫...