-Kuba -szepnęłam i szturchnęłam śpiącego obok chłopaka.
Ten obrócił się tyłem do mnie. Fuknęłam na niego.
-Nigdzie nie idę, jest dziewiąta -mruknął zaspany.
-Za godzinę mamy pociąg, jak się nie pospieszysz jadę sama -powiedziałam obojętnie i wyszłam z sypialni. W kuchni, robiąc nam obojgu tosty, mój wzrok padł na kalendarz i uśmiechnęłam się. Do kuchni przylazł zaspany Kuba.
-Wiesz, że dzisiaj mijają równo dwa lata, jak jesteśmy razem? -spytałam, kładąc przed moim chłopakiem talerz. Kuba podniósł tosta do ust i spojrzał na mnie podejrzanie.
-A wiem -mruknął.
Zmierzyłam go wzrokiem. Brunet nie należał do osób pamiętających o takich rzeczach.
*
Wysiedliśmy na toruńskim dworcu i poczułam, jak chłopak złapał mnie za rękę. Byliśmy tu nie pierwszy raz, ale zawsze wywoływał w nas to samo uczucie. Uczucie towarzyszące naszemu prawdziwemu pierwszemu spotkaniu. Przeszliśmy przez kilka ulic, przejechaliśmy kilkadziesiąt przystanków autobusem i wysiedliśmy w tym samym miejscu, co dwa lata i tydzień temu. Poczułam krople spadające z nieba. Jednak tym razem, zamiast uciekać, zaczęłam się śmiać. Kuba spojrzał na mnie jak na wariatkę, ale szybko zrozumiał, co sobie przypomniałam.
Szliśmy razem w kierunku domu naszych przyjaciół, ale tym razem nie sami.
Tym razem nie uciekałam od niebezpiecznych spojrzeń ludzi, ukrywając twarz w kapturze bluzy. Tym razem szłam tą samą drogą, trzymając za rękę mojego cudownego chłopa, który właśnie zaczął swój wywód o nienawiści do deszczu.
Dotarliśmy do brązowych drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzyła nam blondynka w czarnym swetrze.
-No witam witam -powiedziała, i odganiając kota od drzwi wpuściła nas do środka. Zza ściany wysunął się wysoki chłopak z podkrążonymi oczami. Bartek.
-Cześć -powiedział i z trudem powstrzymał śmiech. Julka zgromiła go wzrokiem, więc się uspokoił.
Weszliśmy do salonu i zajęliśmy się swobodną rozmową. Potem Kuba z Bartkiem wyszli do pokoju dopracować jakieś filmy, więc zostałam w końcu sama z Julką. Blondynka postawiła przede mną ciastka. Wzięłam jedno, ale szybko odstawiłam resztę - oczywiście były sojowo-migdałowe, na bezglutenowych składnikach. Uśmiechnęłam się najszczerzej jak potrafiłam.
-Pyszne.
Z pokoju obok dobiegł mnie śmiech Bartka.
-To zabrzmiało prawie całkiem szczerze -krzyknął. Julka przewróciła oczami.
-Więcej nic nie dostanie do jedzenia -mruknęła pod nosem. Zaśmiałam się. Moja przyjaciółka spojrzała na mnie, po czym zapowiedziała:
-Idziemy dzisiaj wieczorem do restauracji.
*
Nie powiem, że było mi wygodnie, bo nie było. O 21 weszliśmy do pizzerii "Pizza Pasta". Julka ubrała w cokolwiek innego niż dresy Bartka i mnie, ale Kuba odszedł od niej jak od ognia, kiedy próbowała choć trochę zaczesać jego włosy.
Dlatego usiadł do stolika Bartek w koszuli (nie wiem jak oni się jeszcze nie rozstali), Kuba w czarnej bluzie, ale wystawał mu spod niej biały kołnierzyk, Julka w czarnym golfie i ja w czarnej sukience do kolan z długim rękawem. Jakkolwiek Julce udało się mnie w to wcisnąć. Najbardziej zadowolona z nas wszystkich była zdecydowanie blondynka.
Zamówiliśmy sobie coś do jedzenia. Przy tym Julka weszła w dyskusję z młodym kelnerem na temat koperkowego sosu do wege makaronu. Bartek prawie udusił się ze śmiechu. Tylko Kuba siedział cały czas dziwnie spięty, więc położyłam mu rękę na ramieniu.
-Zaraz wypiję rozpuszczalnik -mruknął. -Na raz.
Wiedziałam, że to nie jego typ imprez, o ile w ogóle można było to tak nazwać. Dostałam nagle wiadomość. Spojrzałam pod stół na telefon.
___
Kubek: Mogę cię na chwilę porwać?
Oliwa z oliwek: Zezwalam.
___
Kuba wstał i jak gdyby nigdy nic pociągnął mnie za rękę. Julka z Bartkiem spojrzeli w naszym kierunku. Kuba nic nawet nie powiedział, więc usprawiedliwiłam nas szybko:
-Sekundkę, zaraz wracamy.
Myślałam że przyjaciółka będzie dopytywać gdzie idziemy, ale ta tylko się dziwnie uśmiechnęła i skinęła głową.
Szłam za brunetem chwilę po ciemnej starówce, potem przeszliśmy w jakiś zabudowany zakątek i chłopak pociągnął mnie po stromych schodkach, a kiedy miałam zapytać, gdzie idziemy, przede mną ukazało się ciemne niebo, oświetlone światłami lamp i aut. Staliśmy na dachu wysokiego budynku restauracji. Stanęłam obok chłopaka blisko krawędzi dachu i spojrzałam na oświetlony rynek.
-Jak tu ślicznie -zaczęłam.
-Potrzebuję rady -przerwał mi. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
-Tak?
-Jest taka jedna dziewczyna... -zaczął z cwanym uśmieszkiem, a ja przypomniałam sobie sytuację z przed dwóch lat i tygodnia. Zaśmiałam się.
-Co z nią? -spytałam z teatralną obojętnością, zupełnie jak wtedy.
-Muszę powiedzieć jej coś ważnego, ale trochę nie wiem jak się za to zabrać -spojrzał na mnie, ukazując czerwone policzki.
-Chyba najlepiej postawić na szczerość -stwierdziłam, wzruszając ramionami.
W tym momencie Kuba napisał coś w telefonie, na naszej konwersacji. Usłyszałam powiadomienie własnego telefonu. Sprawdziłam co napisał.
___
Kubek: Ja
___
Uśmiechnęłam się. Naprawdę robił wszystko na wzór tamtego wieczoru. Odpisałam.
___
Oliwa z oliwek: Ty
Kubek: chyyyyyba mam pytanie.
Oliwa z oliwek: Słucham zatem
Kubek:...
Kubek: Wyjdziesz za mnie?
___
Wywaliłam oczy. Co, co, co, co się właśnie stało?
Nie mogłam powstrzymać histerycznego śmiechu, ale przypomniałam sobie rzecz, jaką ja zrobiłam tamtego wieczora - rzuciłam telefonem. Sama nie wiem, czy to z tradycji, czy z emocji.
-NA BOGA KOBIETO JA CI KUPIŁEM TEN TELEFON! -ryknął Kuba jak opętany, a ja spojrzałam na niego. Potem w dół. Potem znów na niego, kiedy patrzył się w dół. Podniósł na mnie przerażone spojrzenie.
-Przepraszam, ja... -zaczęłam, kiedy dopiero do mnie dotarło że serio to zrobiłam. -Taka tradycja -wzruszyłam ramionami.
-Co proszę?!
-No, wtedy też rzuciłam telefonem. To z radości.
-ALE NIE Z DACHU!
Spuściłam wzrok.
Nagle poczułam otaczające mnie ramiona i wtuliłam się w nie.
-Jestem idiotką -mruknęłam.
-Ale moją.
-Nie przeszkadza ci to?
-Nie... jeśli tylko się zgodzisz za mnie wyjść.
-A właśnie -zreflektowałam się i uderzyłam w czoło. -Jasne, czemu nie.
Chłopak zaśmiał się i ścisnął mnie jeszcze bardziej.
-Kocham cię -mruknął. Pocałował mnie, po czym odsunął się kilka centymetrów. -Co nie zmienia faktu, że oddajesz mi za telefon.
CZYTASZ
TYDZIEŃ ♔︎
FanfictionOboje mają internetowego przyjaciela, do którego czują coś więcej, ale nie ma szans, by kiedykolwiek się spotkali, czy nawet poznali swoje imiona. Może się dowiedzą z kim mieszkają, może przegapią życiową szansę. A mają tylko ten tydzień.