☽︎Epilog☾︎

340 16 6
                                    

-Kuba -szepnęłam i szturchnęłam śpiącego obok chłopaka.

Ten obrócił się tyłem do mnie. Fuknęłam na niego.

-Nigdzie nie idę, jest dziewiąta -mruknął zaspany.

-Za godzinę mamy pociąg, jak się nie pospieszysz jadę sama -powiedziałam obojętnie i wyszłam z sypialni. W kuchni, robiąc nam obojgu tosty, mój wzrok padł na kalendarz i uśmiechnęłam się. Do kuchni przylazł zaspany Kuba.

-Wiesz, że dzisiaj mijają równo dwa lata, jak jesteśmy razem? -spytałam, kładąc przed moim chłopakiem talerz. Kuba podniósł tosta do ust i spojrzał na mnie podejrzanie.

-A wiem -mruknął.

Zmierzyłam go wzrokiem. Brunet nie należał do osób pamiętających o takich rzeczach.

*

Wysiedliśmy na toruńskim dworcu i poczułam, jak chłopak złapał mnie za rękę. Byliśmy tu nie pierwszy raz, ale zawsze wywoływał w nas to samo uczucie. Uczucie towarzyszące naszemu prawdziwemu pierwszemu spotkaniu. Przeszliśmy przez kilka ulic, przejechaliśmy kilkadziesiąt przystanków autobusem i wysiedliśmy w tym samym miejscu, co dwa lata i tydzień temu. Poczułam krople spadające z nieba. Jednak tym razem, zamiast uciekać, zaczęłam się śmiać. Kuba spojrzał na mnie jak na wariatkę, ale szybko zrozumiał, co sobie przypomniałam.

Szliśmy razem w kierunku domu naszych przyjaciół, ale tym razem nie sami.

Tym razem nie uciekałam od niebezpiecznych spojrzeń ludzi, ukrywając twarz w kapturze bluzy. Tym razem szłam tą samą drogą, trzymając za rękę mojego cudownego chłopa, który właśnie zaczął swój wywód o nienawiści do deszczu.

Dotarliśmy do brązowych drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzyła nam blondynka w czarnym swetrze.

-No witam witam -powiedziała, i odganiając kota od drzwi wpuściła nas do środka. Zza ściany wysunął się wysoki chłopak z podkrążonymi oczami. Bartek.

-Cześć -powiedział i z trudem powstrzymał śmiech. Julka zgromiła go wzrokiem, więc się uspokoił.

Weszliśmy do salonu i zajęliśmy się swobodną rozmową. Potem Kuba z Bartkiem wyszli do pokoju dopracować jakieś filmy, więc zostałam w końcu sama z Julką. Blondynka postawiła przede mną ciastka. Wzięłam jedno, ale szybko odstawiłam resztę - oczywiście były sojowo-migdałowe, na bezglutenowych składnikach. Uśmiechnęłam się najszczerzej jak potrafiłam.

-Pyszne.

Z pokoju obok dobiegł mnie śmiech Bartka.

-To zabrzmiało prawie całkiem szczerze -krzyknął. Julka przewróciła oczami.

-Więcej nic nie dostanie do jedzenia -mruknęła pod nosem. Zaśmiałam się. Moja przyjaciółka spojrzała na mnie, po czym zapowiedziała:

-Idziemy dzisiaj wieczorem do restauracji.

*

Nie powiem, że było mi wygodnie, bo nie było. O 21 weszliśmy do pizzerii "Pizza Pasta". Julka ubrała w cokolwiek innego niż dresy Bartka i mnie, ale Kuba odszedł od niej jak od ognia, kiedy próbowała choć trochę zaczesać jego włosy.

Dlatego usiadł do stolika Bartek w koszuli (nie wiem jak oni się jeszcze nie rozstali), Kuba w czarnej bluzie, ale wystawał mu spod niej biały kołnierzyk, Julka w czarnym golfie i ja w czarnej sukience do kolan z długim rękawem. Jakkolwiek Julce udało się mnie w to wcisnąć. Najbardziej zadowolona z nas wszystkich była zdecydowanie blondynka.

Zamówiliśmy sobie coś do jedzenia. Przy tym Julka weszła w dyskusję z młodym kelnerem na temat koperkowego sosu do wege makaronu. Bartek prawie udusił się ze śmiechu. Tylko Kuba siedział cały czas dziwnie spięty, więc położyłam mu rękę na ramieniu.

-Zaraz wypiję rozpuszczalnik -mruknął. -Na raz.

Wiedziałam, że to nie jego typ imprez, o ile w ogóle można było to tak nazwać. Dostałam nagle wiadomość. Spojrzałam pod stół na telefon.

___

Kubek: Mogę cię na chwilę porwać?

Oliwa z oliwek: Zezwalam.

___

Kuba wstał i jak gdyby nigdy nic pociągnął mnie za rękę. Julka z Bartkiem spojrzeli w naszym kierunku. Kuba nic nawet nie powiedział, więc usprawiedliwiłam nas szybko:

-Sekundkę, zaraz wracamy.

Myślałam że przyjaciółka będzie dopytywać gdzie idziemy, ale ta tylko się dziwnie uśmiechnęła i skinęła głową.

Szłam za brunetem chwilę po ciemnej starówce, potem przeszliśmy w jakiś zabudowany zakątek i chłopak pociągnął mnie po stromych schodkach, a kiedy miałam zapytać, gdzie idziemy, przede mną ukazało się ciemne niebo, oświetlone światłami lamp i aut. Staliśmy na dachu wysokiego budynku restauracji. Stanęłam obok chłopaka blisko krawędzi dachu i spojrzałam na oświetlony rynek.

-Jak tu ślicznie -zaczęłam.

-Potrzebuję rady -przerwał mi. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.

-Tak?

-Jest taka jedna dziewczyna... -zaczął z cwanym uśmieszkiem, a ja przypomniałam sobie sytuację z przed dwóch lat i tygodnia. Zaśmiałam się.

-Co z nią? -spytałam z teatralną obojętnością, zupełnie jak wtedy.

-Muszę powiedzieć jej coś ważnego, ale trochę nie wiem jak się za to zabrać -spojrzał na mnie, ukazując czerwone policzki.

-Chyba najlepiej postawić na szczerość -stwierdziłam, wzruszając ramionami.

W tym momencie Kuba napisał coś w telefonie, na naszej konwersacji. Usłyszałam powiadomienie własnego telefonu. Sprawdziłam co napisał.

___

Kubek: Ja

___

Uśmiechnęłam się. Naprawdę robił wszystko na wzór tamtego wieczoru. Odpisałam.

___

Oliwa z oliwek: Ty

Kubek: chyyyyyba mam pytanie.

Oliwa z oliwek: Słucham zatem

Kubek:...

Kubek: Wyjdziesz za mnie?

___

Wywaliłam oczy. Co, co, co, co się właśnie stało?

Nie mogłam powstrzymać histerycznego śmiechu, ale przypomniałam sobie rzecz, jaką ja zrobiłam tamtego wieczora - rzuciłam telefonem. Sama nie wiem, czy to z tradycji, czy z emocji.

-NA BOGA KOBIETO JA CI KUPIŁEM TEN TELEFON! -ryknął Kuba jak opętany, a ja spojrzałam na niego. Potem w dół. Potem znów na niego, kiedy patrzył się w dół. Podniósł na mnie przerażone spojrzenie.

-Przepraszam, ja... -zaczęłam, kiedy dopiero do mnie dotarło że serio to zrobiłam. -Taka tradycja -wzruszyłam ramionami.

-Co proszę?!

-No, wtedy też rzuciłam telefonem. To z radości.

-ALE NIE Z DACHU!

Spuściłam wzrok.

Nagle poczułam otaczające mnie ramiona i wtuliłam się w nie.

-Jestem idiotką -mruknęłam.

-Ale moją.

-Nie przeszkadza ci to?

-Nie... jeśli tylko się zgodzisz za mnie wyjść.

-A właśnie -zreflektowałam się i uderzyłam w czoło. -Jasne, czemu nie.

Chłopak zaśmiał się i ścisnął mnie jeszcze bardziej.

-Kocham cię -mruknął. Pocałował mnie, po czym odsunął się kilka centymetrów. -Co nie zmienia faktu, że oddajesz mi za telefon.

TYDZIEŃ            ♔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz