Rozdział 7: Powrót

12 0 0
                                    

10:33

Był czwartek a lekcje były odwołane. Stwierdziłem, że skoro nie muszę wstawać wcześnie rano spałem dziś dłużej. Spałem tak dobrze, że chyba nic nie było w stanie mnie obudzić. Ciekawe czy bym zareagował gdyby tuż przy mnie nastąpił wybuch. No ale nie o tym. Obudziłem się dość późno. Zwłaszcza jak na siebie. Kiedy tylko się obudziłem czułem się okropnie. Eh...wiedziałem, że za długo było przyjemnie. Kilka dni byłem szczęśliwy i coś musiało się stał...-mruczałem pod nosem sam do siebie. Szczerze~nic mi się nie chciało i byłem zmęczony. Chociaż spałem dość długo i dopiero co się obudziłem. Ruszyłem się niechętnym krokiem w stronę telefonu, chodź nie wiem po co mi on był od rana. Wziąłem komórkę, włączyłem widząc tym samym kilka nieodebranych połączeń od Billie. Nie chciałem teraz do niej pisać. Tym bardziej dzwonić. Odłożyłem telefon i leniwym krokiem poszedłem do łazienki, postarać się chodź trochę ogarnąć. Przemyłem twarz, uczesałem swoje skołtunione czarne włosy i ubrałem chyba czystą czarną bluzę. Wszystkie moje bluzy wyglądają tak samo. Sam już nie wiem, która jest czysta, która brudna, która ma 3 letnią dziurę, której jeszcze nie zaszyłem a, która jest zupełnie nowa. Spojrzałem zaspanymi oczami w lustro. Myślałem, że jest już okey. Od kiedy poznałem Billie nie byłem już smutny, dysforia mi nie przeszkadzała, czasem nawet jej nie miałem. Było po prostu...przyjemnie. A teraz jest tak jak kilka dni temu. I kiedy spojrzałem w lustro znów chciało mi się płakać. Po co ja wogle otwierałem rano oczy. Mogłem zostać w łóżku. Wyszedłem z łazienki i wróciłem do łóżka. Założyłem kołdrę na głowę, włączyłem telefon i napisałem do Billie. Pisaliśmy jakiś czas dopóki do pokoju nie weszła matka. To była ostatnia osoba jaką chciałem oglądać.

-Ola! Rusz się!-powiedziała matka rozkazującym tonem. Chodź widziałem, że nie ma ochoty mnie nawet widzieć. Z wzajemnością.

-Po chuja?-odpowiedziałem wulgarnie nie mając siły nawet mówić

-Nie odzywaj się tak do mnie gówniaro!-krzyknęła-Jedziesz do psychiatry.-oznajmiła mi patrząc na mnie jak na jakieś dziecko specjalnej troski

-Co kurwa?! Do jakiego psychiatryka?-zdziwiony zapytałem kobiety

-Mówiłam Ci już gówniaro nie odzywaj się tak do mnie.-powiedziała agresywnym tonem-I nie jedziesz do PSYCHIATRYKA tylko do PSYCHIATRY. Twoja terapeutka zadzwoniła do mnie i kazała mi zabrać Cię do psychiatry bo podejrzewa u Ciebie depresje. Same problemy z tobą widzisz jakie ja mam kurwa przez Ciebie problemy?! I jaka depresja? Haha. Jeszcze Ci mało zmartwień? A może chcesz zwrócić na siebie uwagę?-matka zaczęła drążyć temat, krzyczeć i chyba zaczęła mnie obwiniać tylko nie wiem za co. Kiedy jej słuchałem ledwo powstrzymywałem łzy. Jaka depresja?-spytałem sam siebie. Nie mogłem w to uwierzyć. Chodź to tylko podejrzenie, może terapeutka się pomyliła. Mam taką nadzieję.

-To jak? Ruszysz się wreszcie?-kobieta powtórzyła agresywnie unikając kątaktu wzrokowego.

Wyszedłem z pod kołdry ukrywając to, że miałem teraz ochotę tylko lerzeć i płakać. Z niechęcią zszedłem na dół. Wziąłem kórtkę i założyłem buty na polecenie matki. Gdybym nie musiał jej słuchać zostałbym w pokoju i ryczał jak jakiś debil. Wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu gdzie czekała na mnie wkurzona na mnie jak nigdy matka. Przeteleportowała się czy jak?!-pytałem siebie w głowie. Jak znalazła się w aucie tak szybko. No ale mniejsza. Mama wyjechała z pod naszego domu. Droga miała trwać ok.pół godziny. Cały czas panowała niezręczna cisza. Nie zwracałem na o wtedy uwagi. Starałem się powstrzymywać łzy. Nie wiem co jest ze mną nie tak. Ciągle rycze jak jakieś dziecko, ciągle mam doła i ciągle nic mi nie pasuje. Kiedy jechałem chciałem napisać do Billie ale nie zauważyłem nawet, że nie zabrałem ze sobą telefonu. Zajebiście-dobijałem się w myślach.

13:05

Dojechaliśmy już z matką na miejsce spóźnieni pare minut. Nie mogłem się zmusić żeby wysiąść z samochodu. Wolałem tam zostać, nie musieć pokazywać się nikomu. Siedziałbym tak skulony na tylnym siedzeniu gdyby nie groźby mamy. Musiałem wysiąść i podnieść głowę bo według niej wyglądałem jak dziecko z jakiejś patologicznej rodziny. Nie żeby coś ale to powoli chyba podchodzi pod patologie-rozmyślałem. W końcu leniwym krokiem poszedłem w stronę budynku w, którym miałem mieć terapie czy inną sesje nie wiem. Matka szła za mną pilnować mnie żebym przypadkiem nie uciekł. Szczerze gdybym tylko mógł zrobiłbym to. Cały się trząsłem i bałem się otworzyć główne drzwi. Kiedy wszedłem do środka zobaczyłem niewielki biały korytarz, który prowadził do kilku pokoików, prawdopodobnie terapeutyczych, widziałem też duże schody na piętro. Pewnie tam siedzą wariaci. A nie~to nie psychiatryk, tylko poradnia. Jak dla mnie jedno i to samo. I czemu wszystkie kliniki są śnieżno białe? Nie można czasem ich pomalować na jakiś ciekawszy kolor?-zadawałem sobie pytania w głowie żeby trochę się uspokoić i zwrócić swoją uwagę na coś innego. W zasadzie fajnie prowadzi się taki wewnętrzny monolog ze sobą. Czy tylko ja tak robię jak się stresuję. Nie wiedziałem do, którego pokoju mam wejść. Chodź po pierwsze i tak nie chciałem tam być a po drugie nie było żadnej recepcji i nawet nie mogłem się spytać. 

-Pokój nr 3. Wchodź i tak się spóźniłaś!-oznajmiła gwałtownie matka. Nie pozwoliła mi nic powiedzieć, po prostu wepchnęła mnie do gabinetu. 

-Spóźniłaś się.-powiedziała chłodno psychiatryczka. Tak chyba się nazywa kobieta psychiatra. Nigdy nie byłem orłem z polskiego i nie wiem. 

-Ta. Wiem wiem.-odpowiedziałem gardząco, zawsze tak mówię kiedy ktoś się zwraca do mnie żeńskimi zaimkami. Po co ja tu wogle jestem?-zacząłem mówić udając smutek, który nadal odczuwałem i próbując udawać pewność siebie.

-Nie odzywaj się tak. Jesteś tu po to żebym mogła tobie pomóc. Chcę ci zadać kilka pytań-zaczęła mówić nieco przyjaźniejszym głosem terapeutka.

Kobieta zaczęła zadawać mi pytania. Wiele było zupełnie bez sensu i nie rozumiałem po co jej wiedzieć takie rzeczy. Im dłużej tam siedziałem tym gorzej się czułem, jeszcze gorzej niż wtedy kiedy tu przyjechałem ale starałem się to ukryć. Sesje trwała dość długo. Dla mnie ciągnęła się całymi wiekami. Im dłużej tam siedziałem tym bardziej miałem wrażenie jakbym był wariatem i powinienem siedzieć w  wariatkowie. 

14:40

Spotkanie już dawno się skończyło. Jechałem z mamą z powrotem do domu po cichu płacząc w samochodzie. Psychiatryczka powiedziała, że muszę się z nią spotkać jeszcze pare razy żeby mnie zdiagnozować. Zajebiście kurwa. Jakby psycholog i chór nie wystarczył. Muszę jeszcze jeździć do poradni dla wariatów bo kurwa jakaś baba nie umie powiedzieć, że nie mam depresji. Alek kurwo uspokój się.-znowu mówiłem sam do siebie. Prędzej zrozumiem jakbym miał schizofrenie a nie jakąś depresje.

15:13

Siedziałem w pokoju, przykryty kołdrą tak jak rano. Wycierałem czerwone oczy i pisałem z Billie. Bardziej przejęła się moim "stanem" niż ja sam. Ale kiedy z nią pisałem czułem się od razu lepiej. Ona jest dla mnie jak narkotyk, nie ważne jak źle by było kiedy jest przy mnie wszystko staje się...lepsze. Chociaż było cudownie kiedy mogłem z nią pisać nadal czułem się chujowo. Jak nic nie znaczący śmieć w społeczeństwie, jeszcze do tego dysforia. Znam Billie krótko ale zdążyłem się przyzwyczaić do tego, że nie czuję już dysforii i zapominam o sobie. Czemu to gówno wróciło. Czemu znów zachowuję się jak małe dziecko ugh...-myślałem w trakcie pisania z przyjaciółką. Kiedy tak pisaliśmy Billie zaproponowała mi coś. Nie wiedziałem o co jej chodzi. Napisała tylko, że ma pomysł jak zmienić coś w moim życiu i, że mam się z nią spotkać na placu przed moim starym gimnazjum kiedy tylko bym chciał, muszę tylko napisać. Nie chciało mi się ruszyć nawet z pokoju, byłem zbyt bezsilny na cokolwiek a co dopiero toczyć się pod stare gimnazjum. Odpuściłem sobie na dziś. Na inne dni chyba też nie planowałem wypadu a plac zabaw. A resztę dzisiejszego dnia przeleżałem pod kołdrą, nie jedząc nic, nie pijąc. Płakałem tylko od czasu do czasu słuchając chyba najgorszej możliwej piosenki na dysforie Daughter-Ryan Cassata. Po chuja tego słuchałem, chce się wpędzić w jeszcze gorszego doła niż jestem? Czy szukam większej motywacji żeby się wykończyć?-prowadziłem swój monolog.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 29, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

The transformationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz