Jungkook, jak każda królicza hybryda, potrzebował się często „wybiegać".
Miał za dużo energii jak na swoje (względnie) pozbawione niebezpieczeństwa warunki, więc pokłady adrenaliny, którą normalnie wykorzystałby do ucieczki przed drapieżnikami, stale szukały drogi ujścia.
Reszta Wyrzutków starała się być wyrozumiała: pozwalali mu na wstawanie przed wschodem słońca, żeby mógł porobić swoje pompki oraz cardio, między lekcjami chodzili z nim na długie spacery, które króliczek spędzał biegając w tę i z powrotem, a po zajęciach nie mrugali nawet okiem, gdy maltretował worek treningowy.
Jednak czym innym była poranna sesja cardio, a czym innym nagły przypływ adrenaliny o drugiej w nocy.
Nastolatek, nie chcąc nikogo budzić, wymknął się więc na zewnątrz. Po drodze minął pryczę Hoseoka, która miała warstwę kurzu niemal tak grubą jak kołdrę, oraz stłoczonych razem Seokjina,Namjoona i Jimina (łabędź po środku, jako najmniejszy oraz najbardziej skory do przytulasów).
Taehyung został w hamaku Jeona, śpiąc twardym snem* – nawet ogon mu nie drgnął, gdy króliczek wyswobodził się spomiędzy dużych, pazurzastych dłoni, aby opuścić szopę i ruszyć na dziedziniec.
Nocny skoki adrenaliny nie były czymś częstym u gryzoni, ale też nie niespotykanym – większość hybryd zdążyła już pozbyć się natarczywości instynktów, ale Kookie był jednym z tych „szczęśliwców", którego własna natura nie chciała zostawić w spokoju. Właśnie dlatego wyrzucono go z akademika – miał za dużo energii jaką pożytkował w zbyt wiele zbyt mało „króliczych" sposobów.
Nocny maraton zaczął od kilku przebieżek wokoło fontanny, potem planował zamienić je na dziesięć lub piętnaście rundek wokół szkoły i wtedy, jeżeli szczęście dopisze, wrócić do łóżka. Jeżeli nie, chciał zrobić jeszcze kilkadziesiąt pompek. Przy odpowiednim pośpiechu, nadal miał szansę się wyspać.
Włożył do uszu słuchawki, puścił muzykę i zaczął od truchtu (który dla większości kopytnych byłby pełnym galopem), aby rozgrzać ospałe po kilku godzinach bezruchu mięśnie.
Przy każdym okrążeniu zwiększał tempo, czując jak jego ciało robi się cieplejsze, oddech szybszy, a krążąca pod skórą rozgrzewa policzki. Rozkojarzony ruchem oraz muzyką, pogrążony we własnym świecie, dopiero po dłuższej chwili zdał sobie sprawę, że ktoś siedzi pod drzewem i go obserwuje. Wciągnął powietrze, usiłując rozpoznać zapach.
Tae-hyung?, zdziwił się, zakręcając w stronę drewnianej ławki, na której siedział zaspany, owinięty kocem tygrys.
– Czemu nie śpisz? Obudziłem cię? – chciał wiedzieć króliczek. Jego nogi nadal kontynuowały bieg w miejscu, nie chcąc stracić wypracowanego rytmu.
Tygrys kiwał się na boki, jakby ten nie wyszedł jeszcze w pełni z sennego transu.
– Trochę – przyznał. – Nagle było mi zimno... Nie mogę spać bez mojego króliczego kaloryferka! – marudził, wyciągając w stronę przyjaciela rozczapierzone dłonie. Wyglądał jak kocię, które chce żeby wziąć je na ręce.
Zdaniem Jungkooka, wyglądało to dosyć komicznie w wykonaniu kogoś kto miał pazury dłuższe od sierści niektórych hybryd.
– Wychodzenie na zewnątrz raczej nie pomoże – zwrócił uwagę, nieco rozbawiony.
– Mam koc! – zaperzył się tygrysek. – Zresztą... Ktoś musi cię pilnować. W takim tempie darwinujesz** w goryla, a my, drapieżniki, tego nie chcemy – gorliwie argumentował.
CZYTASZ
Black Swan ||MinJoon, Taekook, SopeJin, Beastars AU||
FanfictionKażda szkoła ma tę jedną bandę dzieciaków, których nikt nie chce znać: bo są dziwni, bo są nietypowi, bo są INNI. W swojej szkole, Jimin był jednym z nich. Ptasia hybryda z kurzej rodziny, który już od dziecka był nie taki - o za dużych gabarytach...