1. "Chyba jednak jesteś pijany."

117 15 58
                                    

-Louis! Louis! - usłyszałem krzyk mojej mamy w dołu na co przewróciłem oczami.

-Co!?

-Chodź tu. - warknęła.

-Chwila. - westchnąłem i zatrzymałem grę na konsoli.

Wytarłem dłonie w koc na łóżku i zszedłem na dół, gdzie w kuchni przy oknie stała moja matka.

-Czego chcesz? - spytałem stając w progu kuchni.

-Stylesowie gdzieś jadą zobacz. - powiedziała pokazując ręką, abym podszedł, co wykonałem patrząc jak Anne i Robin wsiadają do samochodu.

-Boże, mamo. - westchnąłem chowając twarz w dłoniach. - Nienawidzisz ich, więc skoro tak jest to przestań gapić się na to co robią i nie interesuje mnie co robią jacyś Stylesowie. Wołasz mnie co najmniej pięć razy dziennie, mówiąc mi co robiła dzisiaj ta rodzina, szkoda że nie wiesz kiedy idą srać, to też byś się tak ty fascynowała?

-Daj spokój, Louis. - machnęła na mnie ręką. - Ciekawe co z ich dziećmi.

-Jezu, zlituj się nade mną. - spojrzałem w górę. - Do Ciebie nigdy to nie dotrze.

-Poczekam na tatę jak wróci z pracy, to z nim pogadam o nich. - stwierdziła.

-To następnym razem mnie nie wołaj. - poradziłem.

Wróciłem do swojego pokoju i dokończyłem mecz. Gdy dochodziła godzina siódma, spakowałem rzeczy do torby i wyszedłem z domu. Pojechałem do szkoły i przywitałem się z kumplami.

-Siema, Louis. - przybiłem piątkę z Zaynem.

-Cześć, Zayn. - westchnąłem.

Weszliśmy razem do szatni, gdzie przebrałem się w strój i wybiegłem na boisko, rozmawiając z Nickiem, kumplem z drużyny. Ustawiliśmy się wszyscy w równej linii, czekając na trenera z który zjawił się chwilę później.

-Jak wszyscy dobrze wiecie w tą sobotę jest mecz. - zaczął mówić, chodząc od prawej do lewej. - Więc, musimy ostro zapierdalać, żeby go wygrać! Bo inaczej baby nie będą wam się wpierdalały do łóżka.

-Albo faceci. - dodałem.

Nie miałem nic przeciwko obu płciom, zależy mi na tym abym ja i druga osoba czuli się ze sobą wspaniale z łóżku, bez względu na płeć. Więc, tak byłem biseksualny i nie wstydziłem się tego.

-To dla Ciebie. - spojrzał na mnie. - Więc, aby dobrze zagrać, musicie zapieprzać na tych jebanych treningach, bo chcę was w końcu nauczyć dyscypliny! Jeszcze dwa treningi do meczu, więc liczę że dacie z siebie wszystko, racja!?

-Tak, trenerze. - odpowiedzieliśmy chórem.

-To rozumiem, na rozgrzewkę dziesięć kółek wokół boiska. - rozkazał, więc każdy zaczął biec. - Bez Ciebie Tomlinson.

Zatrzymałem się i poszedłem do trenera.

-Tak, trenerze?

-Jesteś kapitanem, więc liczę na Ciebie, że dasz chłopakom motywację. - poklepał mnie po ramieniu. - I jeszcze jedno, jest jeden nowy zawodnik, który mógłby zastąpić Parkera, bo jest słaby. Będą testy w ten piątek, więc nie pobalujesz, Tomlinson. Masz być. - rozkazał. - Idź biegać, patałachu.

Pokiwałem głową i ruszyłem za chłopakami. Zrównałem się z Zaynem.

-Czego chciał od Ciebie ten człowiek bez serca? - prychnął.

-Daj spokój, to fajny koleś. - machnąłem dłonią. - Ma jednego świeżaka i mam być na jego teście i po części mam też zadecydować czy będzie w drużynie. Ale dobrze wiemy, że musi też zdać nasze testy. - zaśmiałem się.

hated familyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz