2/2
Nie znaliśmy już wtedy strachu przed zwierzęciem:
Zwierz każdy przed człowiekiem trwożliwie uciekał,
Ale żyliśmy w lęku, pod gorszym przeklęciem.
Bo w czasach naszych człowiek lękał się człowieka.
Żyliśmy jak w szałasach w ludożerczych wioskach,
Mogli wywlec nas nocą i zmusić do zbrodni.
Dla niejednego wojna była ulgą w troskach,
Słowo ,,wojna" znaczyło, że nie będą głodni.
W starych, zżółkłych słownikach znajdziesz drobne słówka,
Których znaczenie trudno będzie wytłumaczyć:
,,Koszary" i ,,ciemnica", ,,szpicel" i ,,głodówka",
,,Samobójstwo ze strachu" i ,,obłęd z rozpaczy".
Nad każdym takim słowem pochyl czyste czoło.
Chociaż wiesz od nas więcej i więcej rozumiesz,
Nie wiem przecież, czy swoją wyobraźnią zdołasz
Odnaleźć się i poczuć, i żyć w naszym tłumie.
Nie myśl jednak, że w czasach gdy słowa te piszę,
Nie było wina, słońca, bezchmurnej pogody.
I dla nas wieczór letni z gór przynosił ciszę
I przeglądał się w lustrach złotych cichej wody.
Ale przecież to prawda, że za każdą szybą,
Za kryształem, co dzielił pełny świat od złudy,
Czekało widmo krzywdy, twarz zbliżało krzywą
I patrzało oczami gniewu lub obłudy.
Nigdy prawie samotni, nigdy rozgrzeszeni,
Połową płuc wzdychając pod ciężarem winy,
Żyliśmy w blasku słońca, w mroku wiecznych cieni:
Wielcy twoi ojcowie - Able i Kainy.
Co nam przyniesie wicher, który kłębi chmury?
Tęczę na niebach czy też komet miecze?
Czy to na nową Grecję idzie średniowiecze?
Czy też tarany biją w zmurszałe już mury?
Pomyśl więc o nas, istoto świetlista.
W gwiazdozbiorach Oriona może znajdziesz fale,
Głos, którym mówił nieznany artysta,
Z ciemności wieków krzyczący zuchwale.
Do tej kwitnącej wyspy, którą płyniesz niebem,
Myśmy z burzą płynęli na czółnach korsarzy.
Trudy nasze przekreślisz może krótkim gniewem,
A może nas nagrodzi uśmiech na twej twarzy.