Bosz, zajebie się
W lipcu kolega z wydziału ochrony środowiska zmienił wydział, zostało po nim wolne miejsce. Poszłam do naczelniczki pytać czy by mnie tam nie chciała na jego miejsce, bo w sumie pracując na biurze obsługi to większość ich obowiązków już znałam i umiałam - kryteria i proces wydania zgody na wycinkę drzewa, program Czyste Powietrze, zgłoszenia przydomowej oczyszczalni czy zmiany źródła ciepła, wystarczyło mnie podszkolić w wystawianiu decyzji. Naczelniczka mnie zaakceptowała ale nic z tego nie wyszło.
Dzisiaj zostałam wezwana do burmistrza. Powiedziano mi, że przenoszą mnie do jej wydziału (ochrony środowiska). Byłam uradowana, bo choć kocham swoje koleżanki z biura obsługi, to ten wydział wysysa ze mnie życie - wszystko jest zawsze naszą winą, wszystko mamy umieć i nie zawracać dupy innym, nawet jeśli nie jest to w naszej kompetencji; poza tym bród, smród i ubóstwo (w każdym tego słowa znaczeniu). PO CZYM okazało się, że chodzi o referat wydziału ochrony środowiska, który zajmuje się odpadami komunalnymi.
.
.
.
Najgorszy wydział, z którego każdy ucieka gdy tylko ma sposobność, gdzie przychodzą i kłócą się najwięksi wariaci, oraz gdzie również jest bród smród i ubóstwo, bo pensje mają praktycznie takie same jak my, czyli minimalne.
Zajebie się po prostu.
A jakby tego było mało, burmistrz kazał mi się zapisać na studia xdddddd No ciekawe za co, skoro do 28-ego zostało mi 580zł xddd