Hejka jak ostatnio pisałam mam faze na "Dead plate" Więc pytanie chcielibyście przeczytac taką historie na moim koncie? Oczywiście to będzie romans pomiędzy Vincentem i Rodym (nie wiem jak piszac do konca jego imie) na dole dam krótki fragment histori. Jeśli chcecie możecie zaproponować tytuł po chwilowo nie mam pomysłu na tytuł. Miłych świąt jeśli mi się uda to może do piątku dam pierwszy rozdział
Fragment fabularny
Rody stał w kuchni, wpatrując się w nóż leżący na blacie. Światła były przygaszone, a dźwięk kropli wody z kranu brzmiał jak tykanie zegara. Vincent stał za nim, niemal bezszelestnie.
„Nie powinieneś był wracać” – jego głos był spokojny, niemal ciepły.
„Może” – odpowiedział Rody, nie odwracając się. „Ale nie mogłem przestać o tym myśleć. O tobie.”
Vincent uniósł brew, podchodząc bliżej. „O mnie? Czy o tym, co tu zobaczyłeś?”
Rody odwrócił się powoli, jego spojrzenie spotkało oczy Vincenta. Było w nim coś, co Vincent rozpoznał – nie strach, nie gniew, ale coś bardziej skomplikowanego.
„Może jedno i drugie” – przyznał Rody. „Nie wiem. Nie wiem już, co jest prawdziwe, a co tylko wymysłem mojego umysłu.”
Vincent zbliżył się jeszcze bardziej, zatrzymując się tuż przed nim. „A gdybym powiedział ci, że możesz tu zostać? Że to wszystko może być twoją rzeczywistością? Ale na moich zasadach.”
Rody spojrzał na niego z determinacją, choć jego dłonie lekko drżały. „Powiedz, co mam zrobić.”
Vincent uśmiechnął się delikatnie, choć w jego oczach było coś dzikiego. „Najpierw musisz zrozumieć, że w tej kuchni nie ma miejsca na wątpliwości. Gotowanie wymaga... poświęceń.”
Rody przełknął ślinę, ale nie odwrócił wzroku. „Poświęciłem już wszystko, Vincent. Co mi jeszcze zostało do stracenia?”
Ich spojrzenia spotkały się w napiętej ciszy. Vincent uniósł rękę i delikatnie odgarnął kosmyk włosów z czoła Rody’ego.
„Może mnie?” – wyszeptał Vincent.