Być może przez ten fragment Cię zainteresuje...
Adelaidę po odwiedzeniu rodziców wszystkich kolegów Marcosa, zawitała pod dom brata męża. Długo stałą przed furtką, nim w końcu chwyciła za sznur i nim poruszyła, wprawiając tym dzwon w ruch.
Czarny pies zaszczekał i w sekundę znalazł się przy furtce. Wyszczerzał na kobietę białe zębiska, a ślina ściekała mu z pyska ciurkiem.
Adela cofnęła się o dwa kroki i gdy tylko dostrzegła światełko lampy, to ochoczo zamachała.
– To ja – odezwała się głośno, ale nie krzyczała. Nie chciała zbudzić mieszkających w najbliższej okolicy.
– Ty? – zdziwił się Hadrian kiedy już dostrzegł z kim ma do czynienia. Odciągnął psa i nie otwierając furtki, zapytał: – Z ojcem gorzej?
– Marcosa nie ma – odpowiedziała z wyczuwalną w głosie paniką. – Nie zauważyłam kiedy wyszedł.
– Może jest w domu. Mógł się zapodziać w tych wszystkich korytarzach i salonach.
– Myślisz, że tego nie sprawdziłam!? – wrzasnęła. – Cała służba go szukała wraz ze mną. Nie ma go w domu ani w ogrodzie. Jestem tego pewna!
Hadrian przełknął gorzką ślinę – pozostałość po pitym wcześniej alkoholu.
– I przychodzisz z tym do mnie?
– A gdzie mam iść? Jesteś policjantem, tak?
– Tak, ale nie mam dzisiaj dyżuru.
– Jesteś bratem mojego męża. Zaginął twój bratanek. Liczyłam na to, że mi pomożesz.
– A czy ty mi kiedykolwiek pomogłaś? – spytał wprost.
– Nigdy nie prosiłeś mnie o pomoc.
– Z pewnością byś odmówiła – stwierdził, świadomy tego jak ostro brzmią jego słowa.
https://www.wattpad.com/story/85659422-zbrodnia-w-miasteczku