10. JEGO NOSTALGIA 1/2

2.5K 185 46
                                    

Do chaty wróciliśmy późnym popołudniem – zmęczeni, przemarznięci, głodni. Zaproponowałem Neli, by poszła się zdrzemnąć, a ja w międzyczasie przygotuję kolację, ale odmówiła. Nie powiem, trochę mi tym zaimponowała. Na pewno padała z nóg, bo sam ledwie utrzymywałem się w pionie, chociaż robiłem podobną trasę parę razy w tygodniu. Nie miałem pojęcia, czy naprawdę była taka twarda, czy jedynie dobrze udawała. Jeśli tak, to nieźle jej to wychodziło. Aż zacząłem się zastanawiać, z czym jeszcze mogłem dać się nabrać...

– Pomóc ci? – Powiesiłem kurtkę na wieszaku przy drzwiach.

– Nie – mruknęła, kręcąc głową. – Dam sobie radę.

Rozpaliłem w kominku, przebrałem robocze ciuchy na luźny dres, usiadłem z notesem na kanapie, po czym zacząłem spisywać ostatnie zadania, jednocześnie od czasu do czasu zerkając na małą przybłędę. Stała w kuchni i na zmianę mieszała coś w misce albo głaskała psa, który nie odstępował jej na krok. Włochaty hipokryta. Odkąd dziewczyna zawitała do moich drzwi, spędzał z nią każdą noc, jakby zapomniał, kto go karmi.

Przewróciłem stronę w zeszycie, nakreśliłem daty, następnie znów spojrzałem na Kornelię. Wspomnienie naszej rozmowy sprzed dwóch dni nie dawało mi spokoju. Nie umiałem rozgryźć, czy mówiła szczerze, mimo to coś podpowiadało, że powinienem jej uwierzyć. Brzmiała cholernie prawdziwie, poza tym gdy tamtego wieczoru szedłem do toalety, słyszałem, że płakała. Czułem się wtedy jak najgorszy chuj, bo to ja zmusiłem ją do zwierzeń.

Właśnie to mnie przekonało. Miałem w życiu do czynienia z wieloma kobietami i może nie znałem się zbyt dobrze na ich psychice, ale jedno wiedziałem na pewno – każda, bez wyjątku, używała łez jako broni lub karty przetargowej. Gdyby Nela próbowała mi wcisnąć fałszywą historyjkę, rozryczałaby się na moich oczach, byleby ją uwiarygodnić, tymczasem ona uciekła, abym nie zobaczył, że cierpiała. To dla mnie nowość. Przez lata byłem manipulowany w różny sposób i nauczyłem się rozpoznawać obłudę. Naraz zaczynałem wątpić w swój osąd.

Zapach smażonego ciasta wypełnił pomieszczenie.

– Zmniejsz gaz, wychodzi poza czajnik – burknąłem, przerzucając kartkę. Nawet nie wiedziałem, po kij się odezwałem, ponieważ wcale mi to nie przeszkadzało. Czepiałem się jak jakiś upierdliwy dziad.

Kornelia zacisnęła usta, zdławiła ripostę i bez słowa przekręciła kurek. Zauważyłem, że coraz częściej coś w sobie dusiła. Aż byłem ciekaw, kiedy wybuchnie. Czułem, że wówczas nieźle się nasłucham.

Odłożyłem notatnik do szuflady, poszedłem do kuchni, wyjąłem talerze z szafki, potem zacząłem nakrywać do stołu. Dziewczyna obrzuciła mnie spojrzeniem, lecz w żaden sposób tego nie skomentowała. Nie chciała mojej pomocy, jednak miałem to gdzieś. Nie byłem ślepy. Dostrzegłem, że zmęczenie brało nad nią górę i jeszcze kilka minut, a zaśnie na stojąco.

Zaparzyłem herbatę, przegoniłem psa na jego posłanie i usiałem na krześle, podczas gdy Nela stawiała na blacie dwa półmiski z zawijanymi naleśnikami – jednymi na słodko, drugimi na słono. Zajęła miejsce naprzeciw mnie, po czym od razu nałożyła sobie po cztery porcje z obu rodzajów. Miałem ochotę się zaśmiać, bo wątpiłem, że zje choć połowę z tego, w dodatku mieszała smaki, ale ostatecznie wzruszyłem ramionami i zrobiłem to samo.

Z początku siedzieliśmy w milczeniu, zajęci zawartością naszych talerzy, później Kornelia przerwała ciszę.

– Czym się zajmujesz oprócz polowania? – zagadnęła markotnie.

Zerknąłem na nią. Podpierała głowę ręką, jakby z całych sił starała się nie odpłynąć w sen, a jednocześnie grzebała widelcem w cieście. Odniosłem wrażenie, że wcale nie interesowała ją odpowiedź na to pytanie, jedynie szukała sposobu na odciągnięcie uwagi od zmęczenia. Zastanawiało mnie, dlaczego tak uparcie z tym walczyła, zamiast pójść się położyć. Jeżeli chciała mi coś tym udowodnić, to naprawdę nie rozumiałem co. Aż nabierałem ochoty ją stąd wygonić, lecz po dzisiejszej sprzeczce w lesie wolałem nie przeciągać struny.

– Wycinką drzew, przygotowaniem ich do transportu, szykowaniem i patroszeniem pozyskanej zwierzyny, obserwacją podejrzanych zachowań w okolicy – wyjaśniłem po chwili. – Zależy od tego, co zleci mi Bernard.

– Aha – szepnęła, nabijając kawałek placka na sztuciec. Wsunęła go do ust i przełknęła. – Od dawna?

– Wiosną miną cztery lata. – Też zjadłem kęs. Skubana całkiem dobrze gotowała.

– Aha. Aha.

Stęknąłem. Jeszcze moment, a mała znajda zleci z krzesła i rozbije sobie łeb. To już masochizm.

– Idź spać. – Sięgnąłem dłonią, żeby zabrać od niej widelec. – Jutro pogadamy.

Przyjrzała mi się sennie, zamrugała, następnie porozumiewawczo kiwnęła głową. Podniosła się i ruszyła w stronę sypialni, wówczas Pogo błyskawicznie zerwał się z legowiska, by pognać za nią. Bezczelny nawet na mnie nie zerknął.

– Dobranoc – wybełkotała na pożegnanie, zanim zniknęła w korytarzu.

– Dobranoc.

Dokończyłem swoją porcję, potem pozmywałem po kolacji i przeniosłem się na kanapę. Zasnąłem w parę minut, nawet nie zdejmując butów. Chyba oboje dziś przeceniliśmy własne możliwości.

Mroczna pokusaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz