Trevor
‒ Rozłożyłem gnoja na łopatki! Stary, jakbyś widział, jak mu raz przyjebałem! Aż sam się zdziwiłem, że tak potrafię!
Idący obok mnie Seth rechocze głośno, nadal przeżywając swój dzisiejszy sparing. Nawija o tym już ponad pół godziny. Odkąd przyszedł pod mój warsztat, a potem przez całą drogę z Melrose Heights do Woodfield, gdzie się właśnie zatrzymaliśmy przed domem Ashwortha, organizatora dzisiejszej posiadówy. Choć po basach dudniących ze środka i neonowych światłach bijących z każdego okna i oświetlającego główny podjazd, już wiem, że ta impreza do spokojnych raczej nie będzie należeć.
‒ Ale z tym drugim już przegrałeś ‒ przypominam mu chamsko, a kącik ust unosi mi się samoistnie, kiedy Seth reaguje oburzeniem.
‒ Bo mnie wziął z zaskoczenia! ‒ tłumaczy się, zirytowany. ‒ Kilian musi mieć coś z Ninjy, bo to nienormalne, by tak szybko się poruszać. Gdyby nie to, na pewno bym wygrał. Jestem tego pewien. Zobaczysz, na następnym sparingu już go pokonam!
Kiwam głową dla świętego spokoju, przestając już go drażnić i bardziej nakręcać. Wolę zmienić temat, by czasem Seth nie zaczął mnie znowu przekonywać, bym wybrał się do jego trenera i zaczął u niego boksować. Już wystarczająco truje mi o to dupę.
Wchodzimy do domu Ashwortha, odpuszczając dzwonienie do drzwi. Wątpię, by przez ten hałas ktokolwiek usłyszał dzwonek. Nie pierwszy raz jesteśmy tutaj na imprezie, dlatego rozmieszczenie pokoi w domu jest nam dobrze znane. Ludzie kręcą się na każdym kroku, pijąc piwo, bądź drinki z plastikowych kubeczków, a ich śmiechy mieszają się z głośną muzyką, dudniącą z centralnej części domu. To właśnie w tym kierunku zmierzamy.
Seth wita się z każdym napotkanym znajomym, ciesząc mordę na ich widok i zamieniając z nimi chociaż dwa zdania. Ja nie zawracam sobie tym dupy. Nie reaguję na zaczepki i jedynie kiwam głową, gdy ktoś uparcie próbuje nawiązać ze mną rozmowę, bądź staje mi na drodze. Mam w chuju ich pozdrowienia. Większości z nich nawet nie znam albo pierwszy raz widzę na oczy. Oni za to dobrze wiedzą, kim jestem i specjalnie mnie zagadują, by móc później się polansować przed innymi, że rozmawiali z Dusicielem, a on zbił im pionę na powitanie.
Gdzie tylko nie spojrzę widzę wpatrzone we mnie twarze. Pełne zawiści i ledwie skrywanej zazdrości spojrzenia typów oraz te pożądliwe i kokieteryjne u kobiet. Towarzyszą mi na każdym kroku, gdzie tylko nie pójdę. Odprowadzają mnie wzrokiem, przeklinając w myślach i życząc rychłej śmierci, bądź błagając bym zawrócił i poświęcił im trochę uwagi. Przestałem na to zwracać uwagę już jakieś trzy lata temu. Dla nich jestem tylko facetem z klatki. Obiektem nienawiści i pożądania. Nie Trevorem Owensem, normalnym chłopakiem z Melrose Heights, któremu życie bardziej dowaliło przez ostatnie pięć lat, niż im wszystkim razem wziętym.
W salonie natrafiamy na Aswhortha, który od razu podaje nam po browarze. Ludzi jest tu pełno. Jeszcze więcej, niż we wcześniejszych pomieszczeniach. Na środku salonu zrobiono miejsce na parkiet i teraz kłębi się tam masa ludzi, a na wpół nagie kobiety prowadzą między sobą zawody na najbardziej wyzywający taniec. Faceci otaczają je z każdej strony, przywierając do ich pleców i bezwstydnie dotykając, ale one nie mają nic przeciwko i same prowokacyjnie wypinają pośladki w ich kierunku. Na moich oczach jedna z nich kręci biodrami, ocierając się w ten sposób o krocze typa, który stoi za nią, a którego morda cieszy się teraz w zachwycie. On już wie, że zaliczy ją jeszcze tego wieczoru.
Lekkie uderzenie w bark wyrywa mnie z chwilowego transu, a ja odwracam wzrok od parkietu. Ashworth kiwa głową w kierunku widoku, na który jeszcze przed chwilą patrzyłem.
‒ Szukasz Megan? Luz, nie mam jej. Dopilnowałem, by nikt jej nie poinformował o dzisiejszej imprezie ‒ informuje mnie kumpel, po czym parska śmiechem. ‒ Kurew i tak tutaj nie brakuje.
CZYTASZ
Kiedy cię ujrzałem
RomansNIEWIDOMA kobieta, która myśli, że NIKT jej nie dostrzega. Mężczyzna, który nie tylko ją WIDZI, ale także jej PRAGNIE. Trevor Owens jako osiemnastolatek popełnił błąd, którego konsekwencje były poważne: skasowanie samochodu wpływowego Meksykanina i...