3. Ona mnie poucza?

6.5K 446 259
                                    

Trevor

‒ Rozłożyłem gnoja na łopatki! Stary, jakbyś widział, jak mu raz przyjebałem! Aż sam się zdziwiłem, że tak potrafię!

Idący obok mnie Seth rechocze głośno, nadal przeżywając swój dzisiejszy sparing. Nawija o tym już ponad pół godziny. Odkąd przyszedł pod mój warsztat, a potem przez całą drogę z Melrose Heights do Woodfield, gdzie się właśnie zatrzymaliśmy przed domem Ashwortha, organizatora dzisiejszej posiadówy. Choć po basach dudniących ze środka i neonowych światłach bijących z każdego okna i oświetlającego główny podjazd, już wiem, że ta impreza do spokojnych raczej nie będzie należeć.

‒ Ale z tym drugim już przegrałeś ‒ przypominam mu chamsko, a kącik ust unosi mi się samoistnie, kiedy Seth reaguje oburzeniem.

‒ Bo mnie wziął z zaskoczenia! ‒ tłumaczy się, zirytowany. ‒ Kilian musi mieć coś z Ninjy, bo to nienormalne, by tak szybko się poruszać. Gdyby nie to, na pewno bym wygrał. Jestem tego pewien. Zobaczysz, na następnym sparingu już go pokonam!

Kiwam głową dla świętego spokoju, przestając już go drażnić i bardziej nakręcać. Wolę zmienić temat, by czasem Seth nie zaczął mnie znowu przekonywać, bym wybrał się do jego trenera i zaczął u niego boksować. Już wystarczająco truje mi o to dupę.

Wchodzimy do domu Ashwortha, odpuszczając dzwonienie do drzwi. Wątpię, by przez ten hałas ktokolwiek usłyszał dzwonek. Nie pierwszy raz jesteśmy tutaj na imprezie, dlatego rozmieszczenie pokoi w domu jest nam dobrze znane. Ludzie kręcą się na każdym kroku, pijąc piwo, bądź drinki z plastikowych kubeczków, a ich śmiechy mieszają się z głośną muzyką, dudniącą z centralnej części domu. To właśnie w tym kierunku zmierzamy.

Seth wita się z każdym napotkanym znajomym, ciesząc mordę na ich widok i zamieniając z nimi chociaż dwa zdania. Ja nie zawracam sobie tym dupy. Nie reaguję na zaczepki i jedynie kiwam głową, gdy ktoś uparcie próbuje nawiązać ze mną rozmowę, bądź staje mi na drodze. Mam w chuju ich pozdrowienia. Większości z nich nawet nie znam albo pierwszy raz widzę na oczy. Oni za to dobrze wiedzą, kim jestem i specjalnie mnie zagadują, by móc później się polansować przed innymi, że rozmawiali z Dusicielem, a on zbił im pionę na powitanie.

Gdzie tylko nie spojrzę widzę wpatrzone we mnie twarze. Pełne zawiści i ledwie skrywanej zazdrości spojrzenia typów oraz te pożądliwe i kokieteryjne u kobiet. Towarzyszą mi na każdym kroku, gdzie tylko nie pójdę. Odprowadzają mnie wzrokiem, przeklinając w myślach i życząc rychłej śmierci, bądź błagając bym zawrócił i poświęcił im trochę uwagi. Przestałem na to zwracać uwagę już jakieś trzy lata temu. Dla nich jestem tylko facetem z klatki. Obiektem nienawiści i pożądania. Nie Trevorem Owensem, normalnym chłopakiem z Melrose Heights, któremu życie bardziej dowaliło przez ostatnie pięć lat, niż im wszystkim razem wziętym.

W salonie natrafiamy na Aswhortha, który od razu podaje nam po browarze. Ludzi jest tu pełno. Jeszcze więcej, niż we wcześniejszych pomieszczeniach. Na środku salonu zrobiono miejsce na parkiet i teraz kłębi się tam masa ludzi, a na wpół nagie kobiety prowadzą między sobą zawody na najbardziej wyzywający taniec. Faceci otaczają je z każdej strony, przywierając do ich pleców i bezwstydnie dotykając, ale one nie mają nic przeciwko i same prowokacyjnie wypinają pośladki w ich kierunku. Na moich oczach jedna z nich kręci biodrami, ocierając się w ten sposób o krocze typa, który stoi za nią, a którego morda cieszy się teraz w zachwycie. On już wie, że zaliczy ją jeszcze tego wieczoru.

Lekkie uderzenie w bark wyrywa mnie z chwilowego transu, a ja odwracam wzrok od parkietu. Ashworth kiwa głową w kierunku widoku, na który jeszcze przed chwilą patrzyłem.

‒ Szukasz Megan? Luz, nie mam jej. Dopilnowałem, by nikt jej nie poinformował o dzisiejszej imprezie ‒ informuje mnie kumpel, po czym parska śmiechem. ‒ Kurew i tak tutaj nie brakuje.

Kiedy cię ujrzałemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz