Zmartwienie

309 45 32
                                    

Chłopak niepewnie przetarł oczy i wstał, by odsłonić rolety. Był bardzo niewyspany, lecz miał trening, był zmuszony wstać i działać na pełnych obrotach. Podszedł do lustra i pospiesznie zaczął układać swoje ciemne włosy, próbując rozbudzić się do życia. Rozczarował się gdy nie zobaczył od Kenmy żadnej odpowiedzi na jego pytanie. Z drugiej strony miał nadzieję, że jego przyjaciel jeszcze śpi i dopiero przeczyta wiadomość.

Kuroo był bardzo zdziwiony, że on i Akaashi się znali. Myślał, że gdyby coś takiego miało miejsce, to dowiedziałby się albo od Kenmy, albo od Bokuto. Nie widział powodu, dla którego to miałaby być tajemnica. Nie rozumiał jednak, co Kozume miał na myśli pytając go o przyjaciela i zadając mu pytanie, czysto hipotetyczne. Tetsurō raczej nie sądził, że Keiji powiedziałby coś takiego Kenmie. Nie przyjaźnił się z nim ani nic, więc przyjaźń jego i Kuroo nie powinna to jakieś niesprzyjająca Akaashiemu. Mimo wszystko, wolał zapytać Kenmę, niż skonfrontować to z Keijim, nie do końca znając okoliczności.

Zdecydował, że podejdzie dzisiaj po niego gdy skończy chemioterapię. Wiedział, o której Kenma z niej wychodził, więc mogli spędzić jakoś miło czas. Gdy już się ogarnął, szybko wybiegł z domu, prosto na trening i do szkoły. Przygotowywali się do turniejów międzyszkolnych. Prefektury walczyły między sobą o udział w krajowych mistrzostwach. To była ostatnia okazja dla Kuroo, bo był trzecioklasistą. Chciał zostać zauważony przez trenerów drużyn młodzików, którzy mogliby
zainteresować się nim po skończeniu szkoły.

8:44

Kenma; tak jakoś wyszło. sorki, to nie tak, że to zataiłem.

Kuroo; Nie no luzik, po prostu się nie spodziewałem. Wracasz z mamą po chemii?

Kenma; pewnie tak

Kuroo; A mogę wpaść po ciebie?

Kenma; jasne

Chłopak uśmiechnął się do telefonu, lecz klepnięty w ramię, prawie doprowadził go do upadku. To Yaku, jego dobry znajomy z drużyny. Im obu bardzo zależało na tych mistrzostwach. Trenowali wtedy, kiedy się dało.

— Nie połknij tego telefonu, tak się szczerzysz. — Dogryzł Yaku i spojrzał w stronę Kuroo. Brunet zaśmiał się i schował telefon do torby. — Pamiętasz o popołudniowym meczu sparingowym z Fukurodani, co nie?

— Serio mamy dzisiaj z nimi mecz? — To była idealna okazja, żeby podpytać Akaashiego. I przy okazji popstrykać się z Bokuto.

— No, mówiłem ci już milion razy. Co się z tobą dzieje? Jesteś kapitanem. — Wzdychnął przeciągle niższy i usiadł na ławce obok Kuroo.

— Jezu, uspokój się, przecież już pamiętam. — Mruknął oburzony i również usiadł, obok Yaku. — A o której? — Podrapał się po głowie Kuroo. Chciał udowodnić Fukurodani o ich sile, lecz o wiele bardziej chciał zobaczyć się z Kenmą.

— O szesnastej. O czternastej zaczynamy trening, potem przychodzą i gramy. — Wytłumaczył libero i wstał z miejsca.

Kenma kończył chemioterapię o czternastej. Kuroo nie wiedział jak ma to ogarnąć. Mógł po prostu zrezygnować ze spotkania, lecz nie chciał. Zdecydował więc, że zrezygnuje z treningu i przyjdzie po prostu na mecz. Było mu głupio, nawet Yaku już wypomniał mu zaniedbywanie obowiązków kapitana. Kuroo jednak w rzeczywistości dwoił się i troił, tylko żeby ogarnąć swoje życie prywatne i dawać innym dobry wzór kapitana. Dochodziło do tego też mnóstwo nauki. Oprócz idealnego bycia siatkarzem, musiał zdać szkołę i testy z dobrymi wynikami. Kto wziąłby do reprezentacji nieuka, który ledwo zdawał szkołę? Nikt.

Kuroo, mimo, że jego myśli wprowadziły go na milion ścieżek, próbował poprowadzić swoją drużynę na dobrą drogę i dać im wskazówki na mecz, omówić strategię i po prostu przygotować się na chwyty wyjątkowo dobrej Akademii Fukurodani. Okłamał Yaku i całą drużynę, że idzie do lekarza. W sumie szedł, ale nie z powodu swojej choroby.

Kuroken II Forever nie znaczy na zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz