Kenma Kozume

901 58 3
                                    

Kenma wychodził z gmachu szpitala niedaleko swojego domu. Myślał tylko o tym, by zatopić się w pościeli i znów na kilka godzin zapomnieć o swoim życiu. Był po kolejnej chemioterapii i pomimo bólu głowy powoli szedł w stronę taksówki. Jego głowa była jednocześnie pełna myśli i pusta. Kenma cały czas o czymś myślał, ale nie można było powiedzieć, że szczególnie się zamartwiał. Dużo grał w gry i tym się głównie zajmował w wolnym czasie, którego miał szczególnie dużo.

Chłopak miał nauczanie domowe, odkąd tylko został zdiagnozowany z nowotworem tkanek miękkich. Na początku wydawało mu się, że jego świat się skończył, lecz po oswojeniu się z chorobą jako introwertyk był w stanie jakkolwiek poszukać pozytywów tej sytuacji. Kenma nie narzekał na brak znajomych przed chorobą. Był lubiany w szkole i zawsze miał z kim spędzić czas. Mimo pewnego strachu przed samotnością zdecydował się odciąć od tych wszystkich ludzi, którzy mogli potencjalnie być zranieni jego śmiercią.

Kenma był zaskakująco oswojony ze śmiercią. Pisał listy do ludzi, którzy powinni coś o nim wiedzieć i czasem żartował nawet, które miejsce w cmentarzu powinien zająć, co nie bawiło nikogo oprócz niego. Można by było powiedzieć, że Kozume swój strach przed nowotworem próbował zakryć żartami i potencjalnie luźnym podejściem. Jego nowotwór był prawdopodobnie przyczyną wypadku samochodowego, mimo operacji, którą przeszedł, w miejscu blizny powstał guz. Kenma nie kwalifikował się na zabieg, więc musiał zacząć odbywać chemioterapię.

Chłopak rzucił się na łóżko i wyjął ze swojego plecaka Nintendo. Teraz nie przykładał się już do nauki, na jego biurku leżała sterta papierów do odesłania, które leżały tam już dobre kilka tygodni. Odpalając chat jednej z gier, rzucił mu się w oczy link, w który odruchowo kliknął. Gdy przekierowało go na stronę Discorda od razu wzdrygnął się do kliknięcia przycisk dołącz. Nigdy nie lubił rozmawiać z innymi ludźmi jeśli nie chodziło o coś związanego z graną grą. Nie zważając na to co podpowiadał mu rozum, Kenma kliknął przycisk dołączenia na serwer. ,,Zawsze przecież mogę sobie pójść." — pomyślał po chwili.

Hej, patrzcie, ktoś dołączył.

@ KenmaK, chcesz pogadać na głosowym?

Przed chorobą Kenma od razu by dołączył i poznał nowe osoby. Teraz jednak stresował się, jego dysonans do ludzi był coraz większy. Chłopak bał się, że na serwerze jest ktoś znajomy i pozna jego głos, co równałoby się, z tym że jego, tajemnica' wyszłaby na jaw. Fakt, że Kenma chorował, było jego największą tajemnicą i absolutnie ostatnią rzeczą, o której chciałby porozmawiać. Nie lubił, jak ktokolwiek okazywał mu współczucie, sztucznie pytał o jego nastrój i nagle udawał, jak bardzo nie jest nim zatroskany.

— Hej, twój nick to twoje imię? — Zapytał jeden z uczestników. Kenma odetchnął z ulgą, ponieważ nie wydawało mu się, że zna tę osobę.

— Tak, nazywam się Kenma. — Jego głos drgał tak jak całe jego ciało. Chciał jak najszybciej przez to przebrnąć i upewnić się, że na chacie nie jest nikt znajomy.

— Kenma? Kojarzysz mój głos? Jestem Kuroo! — Powiedział ktoś nagle a serce Kenmy zaczęło mocniej bić. Poczuł, że dołączenie do tego chatu to najgorsza decyzja jego życia. Praktycznie połowa decyzji, które podejmował, były jakimiś niewypałami.

Rozłączył się. Praktycznie rzucił swoim telefonem i schował twarz w poduszce. Nie płakał, nie krzyczał ani nic z tych rzeczy. Leżał, a jego twarz wyrażała raczej strach i wielkie pożałowanie podjętych decyzji. Miał ogromną nadzieję, że Kuroo to jakiś straszny przypadek i ten chłopak wcale go nie zna. Trudno się było jednak oszukiwać, kiedy sam Kenma kojarzył wysokiego bruneta o tym imieniu z klasy wyżej w jego szkole.

Kenma szybko zasnął. Nie zszedł nawet na kolacje i jedyne co zrobił to przebranie się w piżamę próbując zachować jakikolwiek szyk dnia. Jutro musiał wyjść z domu do szkoły, by dostarczyć papiery. Wiedział, że jego mama chodzi do pracy i nie będzie mogła tego zrobić. Bał się, że jakimś cudem spotka w szkole kogoś, kogo nie chciałby, lub na drodze do sekretariatu będzie musiał przyjąć dziesiątki ,,pocieszających" słów od ludzi, którzy kiedyś nawet nie potrafili zapamiętać jego imienia. Chłopak po pewnym momencie zawołał swojego czarnego kota i uśmiechnął się delikatnie, leżąc ze swoim zwierzakiem.

— Mamo, proszę cię, idź za mnie oddać te głupie kartki! — Krzyknął, wręcz siedząc przy stole. Nie chciał tam iść, był wyczerpany tym, że musiał się obudzić. Jedną ręką ściskał kanapkę, którą dostał na śniadanie a w drugiej telefon, z którego powiadomienia od wczoraj były wyłączone. Próbował z całej siły ignorować to co się stało, ale nie dało się tego tak łatwo zapomnieć.

— Jeśli źle się czujesz, to mogę cię odwieść do szpitala, Kenma. — Odpowiedziała jego mama i z pośpiechem pakowała rzeczy do torby. Pani Kozume martwiła się o swojego syna, ale bardzo bolało ją to, jak bardzo odizolowuje się on od społeczeństwa. Chciała jego zdrowia i bezpieczeństwa najbardziej na świecie, ale patrzyła na przyszłość swojego syna bardzo realistycznie.

— Nie czuję się źle, po prostu nie chcę tam iść. —  Prychnął pod nosem i odłożył talerz do zlewu. Pogodził się z myślą, że musi iść tam osobiście. Miał czterdzieści minut na dojazd, lecz szkoła była niedaleko więc miał dużo czasu na ogarnięcie papierów.

Kenma powoli podpisywał się pod papierami, nawet nie patrząc, czego dotyczą. Był zestresowany, jego ręce się trzęsły. Gdy był już bliski wyjścia, wrócił się po swoją perukę, która łudząco przypominała jego wcześniejsze włosy. Na co dzień nosił po prostu kaptur, lecz do szkoły wolał ubrać się jakoś normalniej. Szedł powoli, miał słuchawki w uszach i wręcz modlił się o spokojny dzień, chociaż nawet nie wierzył w litość Boga. Gdy był już przed szkołą, wzdrygnął się ostatni raz, zastanawiając się, czy jego stres jest tego warty.

Kozume otworzył drzwi i próbował niezauważalnie przeminąć przez korytarz szkoły. Stało tam kilku ludzi, ale nosząc kaptur Kenma nie czuł się aż tak w centrum uwagi. Jego choroba była głównym tematem plotek w jego szkole, więc jakiekolwiek interakcje z ludźmi stamtąd wydawały mu się bez sensu, wydawały mu się fałszywe. Stojąc w kolejce do sekretariatu, w oczy rzuciła mu się osoba, której zdecydowanie nie chciał widzieć. Zrobiło mu się wręcz słabo, stał wryty, modląc się, że Kuroo go nie zauważy.

— Kenma, podejdź do mnie na chwile. — Powiedział cicho i wyciągnął rękę w stronę chłopaka. Ten przez moment czuł wręcz, że nie może się ruszyć, ale słysząc tę komendę, wyszedł z kolejki. Czuł strach, miał wrażenie, że zaraz brunet go wyśmieje. — Przepraszam, jeśli przestraszyłem cię na tym chacie. Nie martw się, nie wspomniałem o twojej chorobie, bo wiem, że nie lubisz o tym rozmawiać. Powiedziałem, że znam cię z innego serwera. — Uśmiechnął się niepewnie.

Kenma nie spodziewał się, że Kuroo go przeprosi, i to jeszcze za coś takiego. Nie czuł się urażony, więc nie oczekiwał jakichś wytłumaczeń. Było to miłe uczucie, rzadko czuł cokolwiek pozytywnego w towarzystwie ludzi. Oczywiście czuł się zestresowany, lecz nie aż tak jak w domu.

— To co? Miałbyś czas dzisiaj pograć w jakąś grę po południu i porozmawiać na głosowym kanale? — Zapytał uśmiechnięty i spojrzał w stronę Kenmy.

Kenma się bał.

Kenma bał się, że niepostrzeżenie pozwoli wyższemu brunetowi zbliżyć się do niego na tyle, by wyrządzić mu krzywdęA to był jego największy strach.

Kuroken II Forever nie znaczy na zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz