— Ale nie! Nie może Pan - próbowałam jakkolwiek się ratować. Cholera przecież nie mogę zostać teraz bez pracy - Ja po prostu... proszę, potrzebuję tej pracy naprawdę bardzo— Chciałbym ci pomóc Mia ale ja naprawdę sam nie wyrabiam się z wypłacaniem pracownikom. Jesteś młoda, napewno znajdziesz coś nowego, jest mi niezmiernie przykro ale musimy się pożegnać - jemu jest przykro, ale to ja nie będę miała za co żyć, jasna cholera.
— Jasne, rozumiem - spuściłam wzrok na swoje palce nerwowo się nimi bawiąc
— Zabierz swoje rzeczy jeszcze dziś i przyjdź zaraz na zaplecze, musimy się rozliczyć za ten miesiąc - mój były już pracodawca uśmiechnął się do mnie lekko, a wokół jego niebieskich oczu pojawiły się te charakterystyczne dla niego zmarszczki.
Być może bluecafè nie było wymarzoną pracą kogokolwiek. Stara kawiarnia w centrum miasta, która lada moment miała zostać wyburzona, aby na jej miejscu postawić coś nowego i zapewne cholernie drogiego, była raczej miejscem w którym nie panowały tłumy osób i częsty ruch, właściwie nie przychodziło ich tu wiele, ale mimo to była całkiem przytulna. No i oczywiście kawa. Jestem w stanie zagwarantować że w tej kawiarnii była kawa najlepsza na świecie. Zatrudniłam się tutaj dwa lata temu, miałam wtedy ledwo piętnaście lat i wzięłam staruszka na litość. Zawsze działa. Pan Weston był naprawdę przemiłą osobą, jednak zdawałam sobie sprawę, że mu ciężko. Jego biznes ledwo zipał, zaraz miał się rozpaść, a on sam nie miał innego dochodu. Ale to zupełnie jak ja. Byłam cholernie biedna, ale musiałam skończyć liceum, żeby potem znaleźć jakąkolwiek pracę, bo o studiach oczywiście nie było mowy. Nie stać mnie. W bluecafè zarabiałam marne grosze bo to zaledwie pięćset dolarów miesięcznie, ale na opłatę mieszkania w moim małym miasteczku zazwyczaj wystarczało.
Od małego mieszkałam w małym miasteczku w New Jersey. Dokładniej Princeton. Niby małe miasto, ale w zasadzie potrafiło zaskakiwać. Działo się tu dużo ciekawych rzeczy, a główną atrakcją dla nastolatków były wyścigi. Niby nielegalne, a jeszcze nigdy w życiu nie słyszałam żeby zamknęli kogoś kto brał w nich udział. Podobno to wydarzenie zamknięte i tylko dla zaznajomionych, przez co policja nigdy nie miała dowodów w tej sprawie. Mama zawsze powtarzała mi żeby nigdy nie spotykać się z tymi ludźmi, bo są złym towarzystwem. A ja gdy byłam mała wierzyłam jej w to jak naiwna dziewczynka. Zupełnie tak jak wierzyłam w to, że ona zawsze będzie przy mnie. Ale czy to nie tak, że nie można mieć w życiu wszystkiego?
*
Odwróciłam się za siebie jeszcze raz patrząc na budynek mojej dawnej pracy.
Zdecydowanie i bezapelacyjnie mam przesrane. Jednak Pan Weston jak zwykle okazał dobre serce. Z racji że był dopiero osiemnasty, powinnam dostać dwieście osiemdziesiąt dolców, a dostałam trzysta pięćdziesiąt, żebym miała za co zapłacić czynsz dopóki nie znajdę czegoś nowego.
Przeleciałam wzrokiem cały budynek uśmiechając się lekko. Mimo wszystko lubiłam tą pracę, jak i to miejsce.Wszystko się kiedyś kończy.
Odwróciłam się na pięcie i skierowałam do czarnej mazdy. Samochód ten dostałam rok temu na szesnastkę od Matta, co było dość absurdalne bo nawet nie stać mnie było na zrobienie prawa jazdy, ale mój obrzydliwie bogaty przyjaciel zafundował wszystko. Matthew Wilson to tak naprawdę jedyna osoba jaką mam, i choć jego humor jest dość głupkowaty jak na siedemnastolatka, absolutnie go kocham. Wysoki blondyn z niebieskimi oczami, określający się jako biseksualista (z naciskiem na zabójczo przystojnych chłopców, ale z drugiej strony kto na takich nie leci), zwany również moim najlepszym przyjacielem od pierwszej klasy liceum, jest bezapelacyjnie najcudowniejszą osobą pod słońcem. Kwestią sporną jest mówienie, że można na kimś polegać dosłownie w każdej sytuacji, jednak na mogłam. Na Matcie.
![](https://img.wattpad.com/cover/252549982-288-k136951.jpg)
CZYTASZ
Kindle my Hell
Fanfiction~Straciliśmy świat i świat stracił nas~ data rozpoczęcia: 25.12.2020