Wśród chłodu

7 1 0
                                    

Mówiono, że Karatia jest częścią Wiridii, jednak Alke nie widziała podobieństwa. Nie żeby kiedykolwiek widziała Wiridię na własne oczy. Jej rodzina nie miała powodu, by opuszczać brzegi wyspy, a ona sama... Cóż, obawy przezwyciężały ciekawość. Wszystkie wiadomości na temat świata poza Karatią jakie posiadała Alke, pochodziły z opowieści kupców i podróżników, którzy często odwiedzali dom.

Dziewczyna nie miała pojęcia, dlaczego ktokolwiek się u nich pojawiał. Olbrzymi, piękny dom na skraju lasu był oddalony dziesięć kilometrów od najbliższej wioski. Wiodła do niego długa, prosta droga prowadząca przez puszczę. Zarastały ją rozmaite trawy i chwasty, a po deszczu niekiedy zamieniała się w błotniste bajoro. Alke nie znosiła drogi i nie rozumiała, dlaczego niektórzy zadawali sobie trud jej przebycia.

Goście byli wręcz nieprawdopodobnie różni. Pewnego razu dom odwiedziła kobieta o fioletowych włosach, ponoć uczennica czarownicy. Innego dnia pojawił się podróżnik z krainy oddalonej o wiele tysięcy kilometrów od Zatoki Hikari. Miał rude wąsy i to tak bujne, że mógł podkręcać je na końcach. Wtedy Alke po raz pierwszy zobaczyła mężczyznę z wąsami – w Wiridii nikt ich nie nosił. Podobnie zresztą w Nordei. Jedynie Rasanie nosili długie, poczochrane brody, które pomagały im przetrwać tamtejsze mrozy.

Nim Alke skończyła dziesięć lat, widziała już wszystkich. Rasan, Nordean, podróżników spoza Zatoki, czarownice z Karatanu, wróżbitów z Gór Fen, błaznów z wiridiańskich miast, biednych rybaków, bogatych kupców, zbłąkanych włóczykijów, kobiety z Archipelagu Pereł, uważane za najpiękniejsze na świecie. I gdy wydawało jej się, że nic już nie może jej zaskoczyć, nadchodził kolejny gość, zupełnie różny od swoich poprzedników.

Chociaż wszyscy się różnili, mieli pewną cechę wspólną. Obdarzali Alke serdecznym uśmiechem i traktowali z niezwykłą życzliwością. Dziewczynie zdawało się to nienaturalne i podejrzane, dlatego odwzajemniała uśmiechy, a gdy nadarzała się okazja, czym prędzej oddalała się z pola widzenia gości. Znikała w swoim pokoju albo odbywała długie spacery po łące koło domu. Dokąd by nie poszła, na każdym kroku towarzyszył jej Tio, wierny pies rasy husky.

Po latach Alke zaczęła zauważać pewien schemat w odwiedzinach gości. Co najważniejsze, przybysze nigdy nie spotykali się ze sobą. Pomiędzy odejściem jednego, a przybyciem drugiego mogły minąć dni albo godziny, czy nawet minuty. Jednak nie zdarzyło się, by dwóch gości stało obok siebie w jednym pomieszczeniu. Alke nie pojmowała powodu takiego stanu rzeczy. Dom, w którym na stałe zamieszkiwała tylko ona, matka, ojciec, gosposia i pies, posiadał dwadzieścia jeden pokoi, cztery łazienki, trzy poziomy, dwie klatki schodowe, kuchnię i plątaninę ciemnych, zimnych korytarzy. Nikt tutaj nie zawracał sobie głowy oświetleniem czy ociepleniem pomieszczeń, w których bywa się przelotem. Alke nie znosiła korytarzy. W ogóle nieszczególnie przepadała za domem. Lubiła jedynie swój pokój za ciszę i bezpieczeństwo oraz kuchnię – jedyne naprawdę ciepłe pomieszczenie.

Czasem Alke nie mogła spać w nocy, trzęsąc się z zimna. Owijała się wtedy kołdrą i przytulała do ciepłego boku Tio. Zastanawiała się, czy w pokoju gości również panuje chłód. To mało prawdopodobne. Kto miałby chęć okazywania tak wielkiej życzliwości po nocy przebytej w lodowatym pomieszczeniu? Kolejna zasada: goście zawsze zostawali na noc. Czasem na jedną, czasem na pięć. Nigdy więcej, nigdy mniej. Czym zajmowali się w międzyczasie? Po co przychodzili? Przeczucie podpowiadało Alke, że lepiej się tym zbytnio nie interesować. Goście, choć tak różni, byli stałym elementem jej życia. Ich wizyty nie przynosiły żadnych zmian, nie było więc potrzeby zaprzątać sobie nimi głowy.

Mimo że Alke z reguły unikała gości, musiała pojawiać się na wspólnych kolacjach. To wtedy odkrywały się przed nią inne krainy, tak bliskie, a tak dalekie zarazem. Wiridia z nich wszystkich ciekawiła ją najbardziej. Karatia teoretycznie była jej częścią, choć gdyby liczyć w kilometrach, o wiele bliżej było jej do Rasu. Również klimat znacznie odbiegał od panującego na wyspie-metropolii.

Legendy z Zatoki HikariOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz