Królewska propozycja

15 2 0
                                    

Chociaż Wiridią od setek lat rządziły kobiety z dynastii Lurene, w stolicy częściej niż królowej, ludzie kłaniali się Ratimusowi Donharow. Pan podziemia zarządzał bogactwem równym połowie królewskiego skarbca, a mimo to przydzielił swojej uczennicy ciasny pokoik na poddaszu kamienicy w Kręgu Piątym. Mera Senebre zaklęła, gdy parę sekund po przebudzeniu z impetem uderzyła czołem w deski skośnego sufitu. Wyobraziła sobie mistrza z ramionami założonymi na piersiach. Powiedziałby:

– Powinnaś o tym pamiętać, jeszcze zanim pierwszy raz położyłaś się do łóżka.

Tymczasem Mera zajmowała pokoik już od trzech miesięcy. Rozmasowała obolałe czoło, spoglądając na dach sąsiedniej kamienicy widoczny przez okno umiejscowione naprzeciwko łóżka. Pod nim znajdował się maleńki stolik z jednym krzesłem, które chybotało się niebezpiecznie za każdym razem, gdy Mera na nim siadała. Trzy kroki dalej stały skrzynia na ubrania i niewielka szafka wypełniona książkami. Dziewczyna znienawidziła to miejsce, gdy tylko je zobaczyła.

Oczywiście miło było wyprowadzić się z domu mistrza i nie obawiać, że Ratimus może wejść przez okno do jej pokoju gotowy do walki na sztylety albo zaczaić się w korytarzu, gdy Mera akurat wybierze się do kuchni po kolację. Jednak po prezencie na siedemnaste urodziny spodziewała się czegoś więcej niż ciasnej klitki w starej, śmierdzącej kamienicy. I to w Kręgu Piątym! Najgorsza siedziba Ratimusa znajdowała się w czwartym i była dwadzieścia razy większa od dziury, w której przyszło żyć Merze.

– Jesteś dorosła, od dzisiaj możesz zarabiać. Za rok lub dwa może będzie cię stać na przeprowadzkę do mieszkania na parterze – powiedział mistrz, gdy dziewczyna przedstawiła mu swoje obiekcje.

Mera zeszła o jedno piętro w dół, by odkryć, że łazienka jest zajęta. Wróciła do siebieq, obawiając się, że za moment przyjdzie jej dokonać trudnego wyboru. Co jest gorsze? Spóźnić się na spotkanie z królową Wiridii, czy przyjść na nie oblepionym trzydniowym brudem? Dziewczyna żałowała, że nie wykąpała się poprzedniego wieczora. Postanowiła poczekać jeszcze chwilę. Miała nadzieję, że jej sąsiad nie ma całego dnia na stanie pod prysznicem. O wiele gorzej, jeśli zdąży zużyć całą ciepłą wodę...

Mera wyciągnęła ze skrzyni szczotkę do włosów i małe lusterko, które znalazła kiedyś na ulicy. Rozpuściła warkocz i zabrała się do rozczesywania włosów. Nie przerwała, gdy były idealnie rozdzielone. Musiała jakoś zabić czas. Znad piegowatych policzków spoglądała na nią para zielonych oczu. Mera lubiła swój wygląd, nawet jeśli niektórzy mówili jej, że jest zbyt chuda, a Ratimus przezywał ją złotowłosą, co zawsze sprawiało, że miała ochotę mu przyłożyć.

Wreszcie oderwała wzrok od swojego odbicia w lustrze i jeszcze raz wybrała się do łazienki. Na szczęście jej sąsiad zdążył już wyjść, pozostawiając po sobie jedynie kałuże wody na płytkach.

Dwadzieścia minut później pachnąca czystością Mera wyszła na ulice Janiery. Ludzie rzucali jej ciekawskie spojrzenia, gdy maszerowała dumnie w zielonym stroju błazna. Składały się na niego długie spodnie i tunika bez rękawów uszyte z delikatnego materiału, który nie opinał ciała i nie krępował ruchów. Buty nie były potrzebne. Gdyby Mera ukończyła Koronną Akademię Błaznów, na tym by się kończyło. Z chwilą, w której Ratimus wybrał ją na swoją uczennicę, granica pomiędzy nią a resztą błaznów zaczęła coraz bardziej się powiększać. Jedną z oznak tego stanu rzeczy była rękojeść sztyletu, która wystawała z kieszeni na biodrze umieszczonej po wewnętrznej stronie nogawki. Dla tych, którzy nie zwracali większej uwagi, była praktycznie niezauważalna. Tego dnia Mera spięła złociste włosy w ciasny kok z tyłu głowy. Kobietom nie wypadało w innej fryzurze stawać przed obliczem królowej.

Legendy z Zatoki HikariOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz