❄️Rozdział 07❄️

233 17 21
                                    

- Mroźna Mżawko!

Usłyszała krzyki... Jej imię. A może jednak nie? Może mówili coś zupełnie innego, a jej się to tylko wydawało? Wszystko było zamglone, jakby dochodziło z oddali.

Była na patrolu na granicy z Klanem Cienia. Był z nią Ognisty Błysk, Motyle Skrzydło (która zgodziła się pójść na kolejny patrol tego dnia), Szary Liść i Brązowa Łapa.

Wszystko było normalnie i patrol ten nie różnił się niczym od poprzednich... No, do jakiegoś czasu oczywiście.

Gdy szli przed siebie, zostawiając znaki zapachowe, Mroźna Mżawka poczuła w łapie ból. Pisnęła i spojrzala na opuszek, poszukując jakiegokolwiek zadrapania. Ale wszystko było w porządku.

Po chwili ból przeniósł się już na całą kończynę, a potem nie mogła z siebie wykrztusić najmniejszego dźwięku. Czuła, jak wszystko w jej ciele się zamraża, poczuła, jak ból ogarnia cały jej organizm.

Ktoś ją zauważył. Wypowiedział jej imię. Zauważyła przed sobą zamgloną postać zaniepokojonego Brązowej Łapy, który zaczął przywoływać resztę.

Wkrotce ból stał się tak nie do zniesienia, że zaparło jej dech w piersiach. Nie mogła zrobić najmniejszego ruchu, wszystko było jak z lodu.

Ujrzała przed swoją twarzą przerażone pyski współklanowiczy. Ognisty Błysk stał sparaliżowany ze strachem w oczach, Brązowa Łapa krzyczał, że ma się ocknąć, Szary Liść wszystkich uspokajała a Motyle Skrzydło stała przed nią... Płacząc.

Mroźna Mżawka nie wiedziała skąd, ale była pewna, że ona wie coś dotyczącego jej dziwnej, mroźnej przypadłości.

Szary Liść krzyknęła coś do Brązowej Łapy i po chwili ucznia już z nimi nie było; jak podejrzewała Mroźna Mżawka, pobiegł do obozu po pomoc.

Ale czy ta pomoc cokolwiek by dała? Zanim medyczka i jej uczeń by tu dotarli, ona już dawno stałaby się soplem lodu. To już nie miało znaczenia.

Poczuła, jak oczy mimowolnie w jakiś sposób się jej zamykają. Po raz ostatni miała przed oczami widok płaczącej Motylego Skrzydła i krzyczącego na niego Ognisty Błysk, po czym ujrzała ciemność.

Ból powoli ją opuszczał, jednak nie była już na terenie klanów. A przynajmniej nie tam, gdzie powinna się znaleźć po otworzeniu oczu.

Połknęła łapczywie powietrze gdy poczuła, że płuca już się rozluźniają. Położyła się na ziemi, a dokładniej - na trawie. Na całe szczęście ciepłej dzięki jasnym promieniom słońca. Pragnęła, by ten moment trwał wiecznie.

Mróz ją opuścił. To było najważniejsze.

Gdy już się ocknęła, rozejrzała się wokoło. Była na terytorium Klanu Pioruna, ale było tu jakoś... Inaczej.

Poza tym zapachu także się nie zgadzały. Nie poczuła żadnego znanego jej zapachu kota poza ogólną wonią Klanu Pioruna.

Poczuła kolejną falę strachu. Czyżby Klan Pioruna został napadnięty?

Już miała zacząć krzyczeć o pomoc, kiedy w jej widnokrąg wszedł jakiś kot. Miał on brązową, długą sierść oraz pędzelki na uszach. Szedł w towarzystwie innego kocura, brązowo-kremowego...

Dziwne, pomyślała, wygląda dość podobnie do mnie.

Kucnęła, by nie zwracać na siebie uwagi, jednak żaden z kocurów nawet na nią nie spojrzał. Zmarszczyła czoło i ostrożnie podeszła do obu kocurów, oczywiście na bezpieczną odległość.

Miauknęła w miarę donośnie. Nadal nie zwrocili na nią uwagi. Przycupnęli i zaczęli coś między sobą mówić.

- Więc jaki jest twój plan, Migoczący Płatku?

WOJOWNICY ❝Mroźna Klątwa❞ (N)✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz