- Mroźna Mżawko, wstawaj.
Kotka jęknęła i poruszyła się półprzytomna. Leżała na czymś w miarę miękkim, chyba na trawie. Ale chwila... przecież ostatnio była na miękkim posłaniu z mchu i paproci. Gdzie teraz jest?
Wstała tak gwałtownie, że aż zabolała ją głowa i gdy uchyliła powieki, rozmazany świat zawirował dookoła. Przewróciła się spowrotem na glebę zanim zdołała do końca wstać.
Gdy udało jej się złapać równowagę, zamrugała ponownie i poczekała chwiejnie, aż wzrok jej się ustabilizuje.
Potem zauważyła coraz mniej zamazaną kocią sylwetkę przed sobą. I tak się zdziwiła, że omal znowu nie wylądowała na ziemi.
Przed nią stał Brzozowy Puch we własnej osobie. Miał to swoje gęste, jasnobrązowe futro o ciemniejszych pręgach i puchate pędzelki na uszach. Patrzył na nią swoimi dziwnie wyblakłymi zgniło zielono-brązowymi oczami, w których krył się pewnego rodzaju smutek i utrapienie. Czy jej się tylko wydawało, czy emanowało od niego współczucie?
- Czy... Ty mnie widzisz? - zapytała niepewnie. W końcu ktoś, zanim doszła do siebie, powiedział "Mroźna Mżawko, wstawaj". Była tego pewna. Rozejrzała się. Poza nim nie było w pobliżu nikogo.
Brzozowy Puch pokiwał głową.
- Tak, Mroźna Mżawko. Kojarzysz mnie z wizji, którą dostałaś, prawda?
Wojowniczka zamrugała. Skąd on o tym wiedział?
- T...tak. Czy to ty mi ten sen zesłałeś? - zaryzykowała.
Ku jej lekkiemu rozczarowaniu były wojownik pokiwał twierdząco głową.
- Ale czemu? Co chciałeś zyskać tym, że pokazałeś mi jakieś wydarzenia z przeszłości z właściwie głównie swoim udziałem?
Brzozowy Puch unikał jej wzroku.
- To ma jakiś związek ze mną, prawda?
Cisza.
Mroźna Mżawka zaczęła się niecierpliwić.
- Co to za głupia dolegliwość, co? Ta dziwna, mroźna, że tak jak przed chwilą miałam ten napad mrozu. To jest okropne! Z tego co wiem, nikt inny tak nie ma. Wiesz coś o tym? - dopytywała. Nie mogła tego tak zostawić; musiała się dowiedzieć, czemu jest jedynym kotem w lesie, który ma ataki mrozu wstrząsające całym organizmem.
Kocur westchnął.
- Od razu zaczynasz od tego? Myślałem, że zapytasz wpierw o to, co stało się dalej. No wiesz, o Bzowej Nadzei i w ogóle.
W sposobie, którym przemawiał, wyczuła melancholię. Postanowiła mu nie przerywać i czekać, co dalej jej powie.
Brzozowy Puch ponownie westchnął, jakby był to dla niego trudny temat. To już jego problem, że będzie o tym opowiadać - powiedziała sobie Mroźna Mżawka. Sam zaczął z Bzową Nadzieją. Ja chciałam się głównie dowiedzieć czegoś o tych głupich napadach.
- No więc... Kiedyś, za życia, byłem na tyle głupi, by zgodzić się na propozycję Migoczącego Płatka, który zaoferował mi pomoc w zostaniu zastępcą. Niespełnioną ambicję napędzał fakt, że nie lubiłem obecnego wtedy zastępcy.
Niespełnioną ambicję. Czyli mu się nie udało.
- No więc jak wtedy widziałaś - kontynuował - jego planem było po prostu zabicie Pokrzywowej Nadziei. Początkowo, gdy kazał mi go zaprowadzić nad jezioro... - urwał. - Nie nienawidziłem tego kocura na tyle, by odebrać mu życie w tak młodym wieku. Naprawdę.
CZYTASZ
WOJOWNICY ❝Mroźna Klątwa❞ (N)✔️
De Todo[ Zakończone ] "Idealne życie... Co może pójść nie tak?" Mroźna Mżawka od zawsze była jedną z najbardziej towarzyskich kotów w klanie. Nie brakowało jej właściwie nikogo ani niczego, zawsze miała przy sobie przyjaciół, rodzinę oraz wpływowe koty z...