Rozdział 2

16 2 10
                                    

Powoli zeszłam z trzech ostatnich schodków i usiadłam koło Vi. Nałożyłam na talerzyk jajecznice i dwa plastry bekonu, po czym nalałam kawy do kubka z naklejką Barbie. - Więc? O czym chcieliście z nami porozmawiać? - spytałam, spoglądając na ojca.

- Więc...Connor, Olivia i Ashley to jest moja partnerka Megan Salvatore. Znamy się od dwóch lat i ośmiu miesięcy oraz mieszkamy ze sobą od dłuższego czasu. Megan jest z zawodu lekarzem. Prosiłbym, aby każde z was było miłym dla Megan - oznajmił i spojrzał się na naszą trójkę lekko się pochylając do przodu i kładąc łokcie na stół. - Dobrze? - spytał bardziej poważnym głosem. - Spoko - odpowiedział Connor podnosząc głowę i uśmiechając się, po czym włożył do buzi dużą porcję jajecznicy. - Vi, czy to jest dla ciebie jasne? - spytał, lekko mrużąc oczy.

Dziewczyna patrzyła chwile na kobietę, po czym odrzekła - Tak, jasne. Ale dla jasności - przerwała i popatrzyła się na Megan - Nie jedz mi misio żelków, okej? - skończyła i wszyscy zaczęli się śmiać.

- No co?! - spytała poważnie. - W markecie były dwa pudełka w promocji, nie chce aby ktoś je jadł - oznajmiła. Kobieta skończyła się śmiać i spojrzała rozbawiona na dziewczynę. Szczerze, ogarnięta wyglądała miło i ładnie. - Jasne, zapamiętam - uśmiechnęła się i sięgnęła po kubek, po czym wzięła spory łyk napoju.

Co jak co, ale głos też miała milszy. Po wczorajszym, a bardziej dzisiejszym wydarzeniu przejęła się chyba swoim wyglądem, jest jeszcze opcja, że wystroiła się tak dla nas...Albo dla ojca. Wzięłam jedzenie do buzi i przeniosłam mój wzrok na mego ojca. On chyba wywiercał mi dziurę w policzku przed chwilą, przełknęłam jedzenie i spojrzałam się znudzona na niego. - Tak, dobrze. Przestań mi robić dziurę w czole, bo Ci tu zejdę - Syknęłam, a ojciec się tylko zaśmiał i spojrzał na Megan.

- Na nasze szczęście mamy Megan  - uśmiechnął się do kobiety i złapał ją za rękę. Nie wiem dlaczego, ale chciałam puścić pawia.

***

- Po co mi hełm? Po co mi hełm?! No hmmm..Może dlatego, że w New Yorku prawie wpadliśmy pod ciężarówkę PRZEZ CIEBIE?! - podniósł głos podkreślając, że to przeze mnie. - Connor czy ty przestaniesz w końcu pajacować i zacząć słuchać?! - przerwałam mu. - Pan Policjant stwierdził, że to była wina kierowcy ciężarówki. - powiedziałam stanowczo, odwracając się do chłopaka, on tylko zdjął kask i coś powiedział pod nosem.

Odpaliłam mojego czarnego matowego mustanga i ruszyliśmy. Całą drogę po części podziwiałam jak to miasto bardzo się zmieniło przez te lata mojej nieobecności. Ulice pomimo, że była 7:47 była mało zatłoczona. Szczerze? Lubię jak tak jest.

Po 15 minutach staliśmy już na parkingu szkoły zamknęłam oczy i uspokajałam moje myśli. Wdech i wydech, wdech i wydech. - Słuchajcie, ja wiem, że - przerwałam, gdy usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwiami. Nastała cisza, ale szybko moje myśli je przerwały. Czy do kurwy nędzy muszą trzaskać tymi cholernymi drzwiami?! Mam tu wygłosić mój monolog i pokazać, że jestem dobrą siostrzyczką, a oni tak po prostu wychodzą trzaskając drzwiami! Ehh nastolatkowie.

Wysiadłam szybko z Mustanga i zamknęłam go kluczykami. Poprawiłam włosy i okulary w lusterku i podbiegłam do rodzeństwa, które szło w stronę wejścia. Chyba wszyscy się na nas gapili, ale jakoś mnie to na razie nie interesowało. - Dobra, małolaty. Proszę was, aby nie było przypału dzisiaj, dobra? - spytałam lekko dysząc. - Spoko siostra, a ty nie rób z siebie dziwki dzisiaj. - powiedział z cwaniaczkowym uśmiechem po czym wybuchli śmiechem z moją siostrą.

- Ej! To, że dali mi za małą spódniczkę w tamtej szkole i pół szkoły lampiło się na mój tyłek to nie moja wina! - krzyknęłam oburzona i zatrzymałam się. Oni tylko przybyli sobie piątkę i weszli do szkoły śmiejąc się ze mnie. Dopiero teraz zauważyłam, że nie wzięłam plecaka. Wracałam do samochodu przeklinając ich pod nosem. 

Bez ciebie się (nie) daOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz