11. Przez świat na ośle z traumą i butelką alkoholu

243 30 74
                                    

(Mateusz)

Kiedy się przebudziłem przez chwilę patrzyłem wyłącznie w sufit. Przypominałem sobie wszystko to co się wczoraj wydarzyło. Każdy moment był wyraźny jakby to znowu się działo, ale był to jednak koniec. Stałem się wolny. Chyba w końcu ujrzałem światełko w tunelu. W końcu jeśli ci dla których chciałem być idealny sami byli zwykłymi śmieciami to nie musiałem już nic udawać. Jeszcze wczoraj myślałem o sobie inaczej, ale może nadszedł czas zmian.

To był jakiś znak z góry, żebym przestał wiecznie wyczekiwać na akceptację od innych, a zawalczył o uznanie we własnych oczach. Nie wiedziałem, ale jednego byłem pewien – ani ojciec, ani matka, ani Amelia nie będą już dyktować mi warunków. Nie po tym co się wydarzyło. Czas było zakończyć to wszystko. Do tej pory bałem się, że jeśli będę chciał od nich odejść do zrobią wszystko żeby mnie uwięzić. Teraz to ja posiadałem dowody na ich ruinę i to ja rozdawałem karty.

Wstałem z miękkiego łóżka w sypialni dla gości Damien i podszedłem do okna. Jak tylko odsłoniłem grube kotary to już wiedziałem, że to będzie dobry dzień. Pogoda była idealna na podróż, może nawet na jakiś krótki spacer po parku. Uśmiechnąłem się na myśl spotkania z Bartkiem. Jak tylko mu to wszystko opowiem będzie szczęśliwy. W końcu nie będę musiał go wiecznie odtrącać, ranić. Nareszcie będę mógł mu tak wiele powiedzieć. A gdy tylko skończy szkołę...Naprawdę jeśli miałem zacząć od początku to właśnie z nim.

Może zapiszę się też na terapię. Poproszę o pomoc, aby poradzić sobie z tymi wszystkimi lękami, aby w końcu nauczyć się cieszyć życiem i nie wracać do przeszłości. Nagle milion planów zaczęło pojawiać się w mojej głowie. Nie wiedziałem nawet czy życia starczy mi na ich realizację. Jak tylko rozwiodę się z Amelią, poradzę sobie sam ze sobą i w końcu pokażę Bartkowi jak mocno mi na nim zależy. Będzie dobrze. W końcu będzie tak jak powinno być od samego początku.

Z melodią na ustach ubrany w przygotowane wcześniej przez Damien ubrania i odświeżony skierowałem się do kuchni w której grało już radio nastawione na stację z muzyką klasyczną. W środku zastałem mężczyznę co do którego miałem mocno mieszane uczucia. Z jednej strony byłem na niego wściekły za to co zrobił, ale z drugiej wdzięczny, że w końcu postanowił wyznać mi prawdę. Do końca jednak nie liczyło się to wszystko, ponieważ to był koniec naszej przyjaźni. Jak tylko opuszczę jego dom już nie będzie nas. Będą słodkie oraz gorzkie wspomnienia, ale na pewno brak możliwości na przyszłość. Zbyt wiele razy się na nim zawiodłem, zbyt często jego egoizm wysuwał się na pierwszy plan. Jeśli chciałem zacząć od początku to powinienem właśnie rozpocząć od tej części mojego ja, która była uzależniona od niewłaściwych osób.

- Wyglądasz kwitnąco – przywitał mnie z delikatnym uśmiechem na twarzy – Zupełnie nie jak człowiek, który przyłapał żonę z własnym ojcem.

- Zabawne, prawda? – usiadłem przy wyspie kuchennej i ułożyłem dłonie na białej filiżance wypełnionej ciepłą, słodko pachnącą herbatą – Obudziłem się jednak...tak jakby z bardzo długiego snu i postanowiłem zacząć wszystko od nowa. Przynajmniej spróbować. Wczoraj...to przelało czarę goryczy. Potrafiłem wiele znieść, ale nie kiedy ktoś mnie okłamywał i zwodził.

- Dobrze widzieć cię takim – chciał ułożyć dłoń na moim policzku, ale cofnąłem się. Nie chciałem, żeby mnie dotykał. To był nasz koniec. Musiał wyczuć we mnie tą zmianę, bo tylko z lekko smutnym uśmiechem wyminął mnie i podszedł do niewielkiego okna – Gdy spałeś skontaktowałem się z moim prawnikiem i jak tylko chcesz już od dzisiaj można zacząć proces związany z rozwodem. Ta biurokracja zajmuje wiele czasu, więc chyba lepiej wcześniej niż później się tym zająć.

- Mam nadzieję, że ten adwokat nie oskubie mnie z ostatnich pieniędzy. Coś czuję, że źródełko od rodziców zostanie odcięte – zaśmiałem się uświadamiając sobie jak bardzo do tej pory byłem od nich zależny.

Typowe romanse 2 (boyxboy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz