27. Kara

254 25 48
                                    

(Mateusz)

Marzec zwiastował wiosnę, ale dla mnie coś zupełnie innego. To właśnie w tym miesiącu, w dniu dzisiejszym przyszło mi stanąć pod drzwiami zza którymi znajdowała się sala sądowa. Choć nie byłem tutaj sam. Znajome twarze przypatrywały mi się jakbym miał zaraz uciec to i tak czułem się niczym wrzucony na środek bezdennego oceanu. Amelia oraz Maksymilian omawiali po raz kolejny strategię, a ja jakoś nie potrafiłem się do nich dołączyć. Po prostu dryfowałem po wspomnieniach, które pełne były goryczy, poczucia poniżenia, pragnienia stawania się lepszym, aż wreszcie chęci zostania pokochanym. To wszystko przepływało przeze mnie, czasami uderzało, a niekiedy delikatnie ocierało się o serce.

Ojca nie widziałem od dawna, a dzisiaj po raz pierwszy od tamtego czasu i może ostatni znowu się spotkamy. Przerażało mnie to. Coś w głowie kazało mi zawrócić, nie angażować się, pozostać biernym, być tym kim byłem w przeszłości. Osaczało mnie, napełniało usta wodą, ciągnęło w dół. Może gdyby tu chodziło o mnie – wyłącznie. Poddałbym się. Nie starał się udawać, że byłem odważniejszy niż w rzeczywistości. Tu chodziło jednak o Amelię oraz inne młode dziewczyny skrzywdzone przez tego potwora. Jak wiele imion mógł przyjąć jeden człowiek. Jak wiele form wykreować dla świata.

- Dasz radę? – spojrzałem na prawnika, który na moim ramieniu położył ciepłą w geście wsparcia dłoń.

- Tak mi się wydaję. Okaże się jak już tam wejdę.

- W trakcie twoich zeznań można złożyć prośbę o wyprowadzenie go.

- Dzisiaj nie ja jestem ofiarą, a te młode dziewczyny – pokręciłem głową – Jeśli one mają odwagę i ja nie mogę być gorszy.

W końcu zostaliśmy zaproszeni do sali. Nie była ona duża, ale czułem się w niej znowu małym dzieckiem. Sędzina – kobieta o surowym obliczu, bystrych oczach oraz mocnej postawie wywierała na mnie wrażenie osoby stworzonej do tego zawodu. Prokurator w swoim stroju układał jakieś dokumenty, a prawnik towarzyszący ojcu szeptał mu coś do ucha. Co do mojego rodzica – zestarzał się znacznie na twarzy, ale dalej obserwował innych z wyższością. Nie widać było w nim skruchy, strachu – tak jakby był pewien, że wszystko ułoży się po jego myśli. Zacisnąłem mocniej pięści. Zimno zalało moje ciało i jednocześnie uderzało gorącem po policzkach jakbym miał gorączkę. Stan ten był porównywalny do jakiegoś ataku, ale dalej daleki. Sprawa rozpoczęła się. Prokurator wniósł oskarżenie, zeznania ojca, kolejnych skrzywdzonych dziewczyn, Amelii i w końcu przyszła na mnie kolej.

Na drżących nogach podszedłem do miejsca na środku stali. Obiecałem mówić prawdę głosem, który w mojej głowie się złamał – jednak może była to wyłącznie iluzja. Jak tylko zacząłem mówić pierwsze fakty usłyszałem z ust ojca prychnięcie. Kiedy pogłębiałem ciążące na nim zarzuty nagle się zerwał i zaczął wyzywać mnie wszystkimi epitetami, które dalej żywo pobrzmiewały w mojego głowie od lat dziecięcych. Ze strachem jednak nie przestawałem mówić, ze wzrokiem wbitym ponad głowę sędziny. Widziałem tam cienie. Obślizgłe czarne mary, które się śmiały ze mnie, krzyczały. Chciałem płakać, uciekać, ojciec został wyprowadzony, a ja skończyłem mówić. Gdy tak drżałem ze wzrokiem opuszczonym na własne buty, poczułem na swojej dłoni dłoń. Uniosłem niepewnie spojrzenie i ujrzałem uśmiechniętą twarz mojego prawnika – pełną dumy i ciepła.

- Dzielny chłopiec.

Ojciec został skazany na pięć lat. Dostał najniższy wymiar kary, ale będziemy się odwoływać. Maksymilian ze złością powiedział, że nie odpuści. Też czułem, że niewiele było w tym sprawiedliwości, ale może przyszłą walkę uda nam się wygrać. Rozstając się z mężczyzną mocno go przytuliłem. Tak jak jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się w przypadku rodziców. Żałowałem, że nie urodziłem się jako dziecko takiego człowieka. Może wtedy wszystko potoczyłoby się lepiej. Teraz jednak najważniejsze było to, że szedłem dalej na przód. Często chciałem zawrócić, zatrzymać się, jednak nie robiłem tego i był to mój mały sukces.

Typowe romanse 2 (boyxboy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz