5. Choć dzisiaj bądź wyłącznie mój

278 29 38
                                    

(Adam)

Nie wiem co mnie bardziej denerwowało – jeszcze tydzień chodzenia z ręką w gipsie, a później rehabilitacja, czy fakt że mój głupi chłopak nie odzywał się do mnie od trzech tygodni. Bardzo ciężko było porównać te dwie rzeczy, ale niestety miałem zbyt wiele czasu, więc wciąż do tego wszystkiego wracałem. Szczególnie działo się tak, kiedy sam byłem w domu. Pierwsze dni wyglądały, że każdy obok mnie skakał, non stop mnie ktoś odwiedzał – wszystko się nudziło. Teraz byłem tylko ja, moja kolekcja otakowych rzeczy oraz wracające wspomnienia jak było dobrze, a się wszystko spieprzyło. I jeszcze przez tą cholerną grę nie mogłem grać na konsoli, a premierę miała długo wyczekiwana przeze mnie gra. Przysięgam, że jak Krystian wróci z podkulonym ogonem to mu nakopię do tyłka i jeszcze pokryje koszty zakupu tej gry.

- Nudzi mi się – jęknąłem patrząc na sufit – i nie chce mi się dzisiaj nigdzie wychodzić, ale jest spotkanie więc muszę. Ale to nie zmienia faktu, że mi się nie chce. Czemu ludzie muszą się spotykać ze sobą? Po co to komu? Na co?

To było zaskakujące jak Krystianowi za każdym razem udawało się wciągać mnie na zewnątrz. Nieważne czy pogoda była zła, dobra ja zawsze szedłem przy jego boku już od początku naszej znajomości. Przy nim nawet nie odczuwałem zmęczenia. Po prostu słuchałem wszystkiego co miał do powiedzenia, czasami złościłem się na jego głupie pomysły i niekiedy sam irytowałem go, żeby zobaczyć jak zabawne miny pojawią się na jego twarzy.

Serio to wszystko uwielbiałem, choć mogłem ten czas poświęcać na bardziej ambitne rzeczy. Jak to się działo, że nagle pojawiali się jacyś ludzie i wszystko szlak trafiał? Skąd u niektórych była taka moc? Może wśród nas jednak żyli mutanci i gdzieś tam daleko Profesor X prowadził swoją szkołę, jednocześnie próbując stłumić frustrację seksualną, bo Erikowi po raz kolejny zachciało się niszczyć świat.

Z niechęcią wstałem. Musiałem mniej myśleć, a więcej działać. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałem już znacznie lepiej. Zeszła opuchlizna pod oczami oraz siniaki, rozwalona warga też się miała nieźle. Jedynym wspomnieniem po tamtym zdarzeniu była zrastająca się kość w ręce, brak chłopaka oraz zniszczone marzenia na piękne wakacyjne wspomnienia. Dobrze, że chociaż Lizaka odzyskałem. Tatuś podrzucił go w koszyku pod drzwiami jak jakieś niechciane dziecko do Okna Życia.

Teraz ta brązowa kulka spała mi na łóżku mocnym snem, ale nie miałem z tym problemów. To był mój malutki bohater. Pobiegł do Krystiana, starał się mnie ochronić. Naprawdę naszym przeznaczeniem było się spotkać. Może obaj byliśmy słabi, ale na pewno nie lubiliśmy się tak szybko poddawać.

- A ty wiesz, że dzisiaj wujek Bartek ma imprezkę urodzinową? – pogłaskałem psa po główce na co postanowił unieść powieki i spojrzeć na mnie tymi ciemnymi oczami – Osiemnaste. Jak ten czas szybko leci. Ledwo zaczęły się wakacje, a tu mamy już końcówkę sierpnia.

Oczywiście pies mi nie odpowiedział, ale z tyłu głowy słyszałem tą niemą prośbę o pozostawienie w spokoju. Pod względem lenistwa byliśmy naprawdę bardzo podobni. Nie marnując więcej czasu wstałem i zacząłem się przebierać w coś bardziej wyjściowego. Luiza organizowała to przyjęcie niespodziankę, na którą zostali zaproszeni członkowie naszego klubu. Już dzisiaj wiedziałem, że pozostanę w tym biznesie. Jakoś tak przyzwyczaiłem się do otaczających mnie tam osób. Może tylko z połową gadałem, ale to był mój osobisty sukces jako tego pozbawionego zdolności interpersonalnych.

- I jak wyglądam? – spytałem psa, który nawet nie uniósł łba, żeby na mnie spojrzeć – Dzięki, twoja opinia naprawdę dla mnie wiele znaczy.

Zaśmiałem się do niego, ale po raz kolejny nie uzyskując reakcji spojrzałem ostatni raz w lustro. Czarne włosy były dalej w nieładzie, ale nie było Klary, która by to ogarnęła. Powinienem znowu przyciąć je trochę, bo zbyt szybko rosły, ale nie stać mnie było, a mój osobisty fryzjer szlajał się gdzieś po mieście robiąc za mściciela. Wszystko było ładnie, pięknie tylko te oczka miałem w ciul smutne i nic nie potrafiłem na to poradzić. Nawet jak się uśmiechałem to wyglądały tak nienaturalnie, ale musiałem te depresyjne rozmyślania pozostawić w tym pokoju. Dzisiaj był dzień Bartka i mojemu przyjacielowi nie należało się pogrzebowa nastawienie. Niech wie, że osiągnął pełnoletniość i na legalu będzie mógł kupować alkohol.

Typowe romanse 2 (boyxboy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz