Wędrowałam wieczorową porą po uliczkach Nowego Jorku, mijając spieszących się ludzi. Czułam się beznadziejnie, dostając tak po prostu kosza od nieznajomego mężczyzny. Moim jedynym towarzyszem podczas tego długiego spaceru była muzyka sącząca się ze słuchawek. Wybrałam romantyczną playlistę, która jeszcze bardziej wpychała mnie w emocjonalny dołek. Na domiar złego rześkie powietrze raz za razem uderzało mnie w twarz, a z każdym kolejnym krokiem zaczęły drętwieć mi usta. Musiałam nieco ochłonąć, zanim postanowiłam wrócić do domu. Zerknęłam na niewielką budkę z gorącymi napojami, która była umiejscowiona wzdłuż długiego chodnika. Za ladą obsługiwał klientów wysoki szatyn o bujnych włosach ułożonych w artystycznym nieładzie i z szerokim uśmiechem przyjmował zamówienie od pary, która stała przede mną. Odwróciłam się w drugą stronę, cierpliwie czekając na swoją kolej, i wyjęłam z kieszeni telefon. W skrzynce odbiorczej czekała na mnie już wiadomość od Rockefellera.
Rockefeller: Nie pojawiłaś się tutaj aż do tej pory, więc założę się, że twój randkowicz prawdopodobnie dochodzi już do drugiej bazy. Gdybym był na jego miejscu, zaliczyłbym wszystkie pozostałe...
PS Baw się. Sam nie będę próżnował. W zasięgu mojego wzroku są długie nogi blondynki.
Od razu przeszła mi ochota, żeby wyżalić mu się z tego, co się wydarzyło. Od stóp do głów wypełniła mnie jakaś dziwna zazdrość. Umiejętnie dołożył własną cegiełkę, po której wybudowany przeze mnie mur bezsilności mógł już tylko runąć. To był już drugi mężczyzna, który dzisiejszego wieczoru wystawił mnie do wiatru.
– Gnojek. Wszyscy jesteście siebie warci. – Schowałam telefon i odwróciłam się w stronę blatu.
– A ja bym z panią polemizował. – Dobiegł mnie męski głos. Należał do faceta z budki. – Nie można mierzyć wszystkich jedną miarą.
– Słucham? – zapytałam z niedowierzaniem. Rozejrzałam się wokół, żeby się upewnić, czy rzeczywiście ten komentarz był skierowany do mnie.
– Nieudana randka? Zawód miłosny? Dobrze myślę? – zagadnął bez żadnego skrępowania.
Słucham? W myślach wciąż to słowo odbijało się echem. Co za tupet!
– Dlaczego pan o to pyta? Czy ja panu wchodzę z butami w życie?
– Przepraszam. – Jego szeroki uśmiech nieco się zwęził. – Nie chciałem pani urazić, może tylko trochę rozweselić. Głośno pani myślała i wyglądała na smutną. Zazwyczaj nie jestem aż tak dociekliwy.
– Akurat – prychnęłam, mierząc go gniewnym wzrokiem.
– Więc dlaczego pan zadaje tyle wścibskich pytań? To chyba nie do końca jest na miejscu.
– Dlaczego wścibskich? – Zmrużył oczy i wychylił się do przodu.
– Po prostu nie potrafię być obojętny, gdy widzę, że coś kogoś gryzie. Panią chyba coś szczególnie trapi.
– A czy u pana aby na pewno wszystko gra? Nie ma pan żadnych zmartwień?
– Oczywiście, że mam – przyznał. – Chyba każdy z nas je ma. Niektóre z nich głęboko zakorzenione, ale są. Osobiście uważam, że czasem warto porozmawiać z kimś, kto zupełnie nie zna nas, naszego życia, myśli czy też sytuacji, w której się znaleźliśmy. Być może brzmi to absurdalnie, ale rada od takiej osoby, która myśli trzeźwo i przygląda się tylko z boku, jest najlepsza. Pomaga.
– I pan to praktykuje?
– Zazwyczaj występuję w roli tej drugiej osoby. Tak zwanego dobrego duszka – wyjaśnił, kwitując to krótkim śmiechem. – Większość przyjęła, że miłość w dzisiejszych czasach jest przereklamowana. Często próbuję przekonać napotykane osoby, że tak nie jest. Sam ją przeżyłem i mimo że ta bajka dla mnie się skończyła, uczucie nadal gdzieś tam się we mnie tli.
![](https://img.wattpad.com/cover/250701267-288-k420974.jpg)
CZYTASZ
Pokojówka (W SPRZEDAŻY)
RomanceDwudziestotrzyletnia Melanie Green mieszka w Nowym Jorku i jest pokojówką w jednym z hoteli znanej sieci należącej do włoskiego milionera - Matteo De Luki. Wkrótce ona i De Luca zaczynają wpadać na siebie w hotelu, a po jednym z takich spotkań mężc...